Topola z patyka
Niektóre rośliny ukorzeniają się same po wetknięciu gałązki w ziemię. Znana jest na przykład żywotność wierzby i z tego powodu przypisywano jej życiodajne moce. Nie wszystkie jednak wierzby mają taką zdolność – pospolita w lasach iwa (zbierana na wielkanocne bazie) tak się nie zachowuje. Z patyka rozmnożymy natomiast wierzbę białą, kruchą, wiklinę czy wierzbę płaczącą. Z grubych kijów możemy posadzić las topól. Także czeremcha dobrze rozmnaża się wegetatywnie. Zarówno wierzba, topola, jak i czeremcha to rośliny lasów nadrzecznych, gdzie powodzie lub niestabilny grunt powodują częste przewracanie się drzew. Dzięki wypuszczaniu korzeni przy kontakcie z wilgotnym gruntem powalone gałęzie mogły przekształcać się w nowe drzewa. Z drzew iglastych z gałązek wetkniętych w ziemię dobrze rozmnażają się świerk i tuja. Pośród krzewów zdolność do rozmnażania z gałęzi (bez używania hormonalnych ukorzeniaczy) jest dużo częstsza i dotyczy prawie połowy gatunków. Można tu wymienić forsycję, suchodrzew, tawułę i dereń biały (dereń jadalny – niestety nie).
Wstrzymaj się, kosiarzu
W pierwszych naprawdę ciepłych dniach kwietnia właścicieli ogrodów ogarnia szaleństwo koszenia trawników. Można odnieść wrażenie, że mamy wręcz do czynienia z konkursem: kto pierwszy skosi. Skąd ta nasza ciągota do strzyżenia trawy? Czasem myślę, że to atawizm, dziedzictwo czasów, gdy mieszkaliśmy na sawannie. Ludzie uwielbiają otwarte tereny z pojedynczymi drzewami, w takim otwartym krajobrazie czujemy się bezpiecznie – widzimy potencjalnego drapieżcę, a w krótkiej trawie łatwiej zobaczyć groźnego węża. Ale mamy wiek XXI, więc możemy chyba racjonalnie zastanowić się, kiedy warto zacząć trawę kosić. Przy pierwszym koszeniu możemy zniszczyć wiele ciekawych kwiatów łąkowych, bo dużo gatunków terenów trawiastych kwitnie dopiero późną wiosną. Im wcześniej zaczniemy strzyżenie, tym trawnik będzie uboższy w rośliny.
Dlatego bardzo polecam znaczne opóźnienie daty pierwszego koszenia. Różnica kilku tygodni zwiększy różnorodność gatunkową trawnika. Potem można już postępować jak zwykle, czyli strzyc go co tydzień czy dwa tygodnie. Ta kwietniowo-majowa luka w koszeniu czyni cuda. Idealnie byłoby zaczekać do drugiej połowy czerwca – ci, którzy wykażą się taką cierpliwością, będą mogli cieszyć się rosnącymi wśród traw firletkami, złocieniami, krokusami, a nawet żonkilami – ale jeśli komuś ciężko tak długo wytrzymać, gdy z sąsiednich ogrodów dochodzi warkot kosiarek, to może przynajmniej wytrwa do końca maja?
Idealnie byłoby, gdyby konkurs na to, kto wcześniej skosi trawnik, zastąpić innym: kto skosi go później?
Zjadłem czosnek, zwyciężyłem
Jedzenie czosnku niedźwiedziego rosnącego w polskich lasach jest popularne wśród miłośników dzikiej kuchni, ale mało kto wie, że zioło to ma u nas kuzyna – czosnek siatkowaty Allium victorialis. Jest on dużo rzadszy i rośnie na innych siedliskach. Niedźwiedzi występuje w żyznych lasach liściastych i parkach, a siatkowaty często pojawia się także w lasach mieszanych i na łąkach wysokogórskich. O ile zasięg czosnku niedźwiedziego kończy się gdzieś w zachodniej Syberii, o tyle siatkowaty występuje aż po Kamczatkę i Koreę. Jest on najczęściej zbieranym dzikim czosnkiem na Syberii, w Rosji znanym jako sibirskaja czeremsza. Co ciekawe, jego łacińska nazwa to victorialis, co znaczy zwycięski, gdyż rzymscy żołnierze wierzyli, że jedzenie go zapewnia wygraną w bitwie.
Od czosnku niedźwiedziego odróżnimy go dzięki temu, że z jednej jego cebulki wyrastają dwa liście, a nie jeden jak u niedźwiedziego. No i liście pozostają zielone przez większą część lata.
Zagrzeb w szafranach
Tatrzańskie hale nie są jedynym miejscem, gdzie znajdziemy dzikie krokusy. Kwiaty te rosną też na wysoko położonych łąkach w Beskidach otaczających Tatry. Ich rozproszone stanowiska znajdziemy i niżej, a niewielkie populacje krokusów odkryto także na pograniczu Beskidu Niskiego i Bieszczadów. Krokusy występują również dalej w Karpatach Wschodnich po stronie ukraińskiej. Największe jednak bogactwo ich gatunków (kilkadziesiąt!) znajdziemy na Bałkanach – Polska to jedynie północna rubież zasięgu krokusów. Na Bałkanach kwiaty te spotyka się nawet w okolicach Zagrzebia.
Jedna wiosna, dwa porządki
Kolejność kwitnienia kwiatów jest zazwyczaj niezmienna, lecz zdarzają się wyjątki, bo rośliny na dwa sposoby regulują rytm wegetacji: kierując się temperaturą bądź stosunkiem dnia i nocy. Na przykład cykoria podróżnik kieruje się przede wszystkim długością dnia. Zarówno u nas, jak i na południu Europy zakwita w okolicach letniego przesilenia. Z kolei mak polny reaguje na temperaturę. W Grecji i Chorwacji maki kwitną już w kwietniu, bo jest tam cieplej niż u nas, i robią to prawie równo z mniszkiem lekarskim. A u nas mniszek (kierujący się proporcją między dniem a nocą) prześciga mak o kilka tygodni.
Ciekawe różnice można zaobserwować w Polsce przy kwitnieniu kokoryczy. Jeśli w lutym i marcu jest ciepło, kokorycz pusta zakwita przed kokoryczą pełną. Natomiast gdy śnieg leży do połowy marca lub dłużej, kokorycz pełna zakwita zdecydowanie wcześniej.
Mniszki kwitną coraz wcześniej
Stopniowe ocieplanie się klimatu przesuwa pory kwitnienia roślin, szczególnie tych wiosennych. Gdy byłem dzieckiem, u mnie, w Krośnie, mniszki zakwitały zwykle na 1 maja. Ostatnio jednak masowe zakwitanie mniszków przypada w Polsce wcześniej, często już na 20 kwietnia. Podobnie ma się sprawa z bzem czarnym, dawniej kwitnącym na początku czerwca, a teraz już w połowie maja. Albo z bzem lilakiem – kiedyś obsypywał się kwieciem między 10 a 15 maja, teraz pojawia się ono nawet już pod koniec kwietnia. Takie fenologiczne obserwacje są jednym z najlepszych dowodów na realność zmian klimatycznych.
Warto zwrócić uwagę na pory kwitnienia roślin, czytając stare pamiętniki – z czasów, gdy ludzie w dużo większym stopniu niż dziś żyli rytmem przyrody.
Smardzem nie pogardzę
Smardz to grzyb rarytas, niezmiernie ceniony za swoją teksturę i aromat. W Polsce raczej rzadki, dużo pospolitszy jest na zachodzie Europy. To także jeden z niewielu jadalnych grzybów wiosennych. Ale uwaga – jest pod ochroną! Według polskiego prawa można go zbierać tylko w ogrodach lub w uprawach oraz szkółkach leśnych.
To grzyb efemeryczny w swoim występowaniu. W lasach rośnie zwykle w rozproszeniu (często w wilgotnych i żyznych lasach, gdzie mało jest innych grzybów jadalnych). Natomiast masowo pojawia się w miejscach po leśnych pożarach lub nawet ogrodowych ogniskach. Nie bez powodu Finowie nazywają smardze huhtasieni – bo huhta to po fińsku wypalenisko. Często pojawia się też w częściach ogrodu, które posypano korą. Kiedyś na kawałku ogródka w podtarnowskiej restauracji znalazłem 400 smardzów!
Należy uważać, by smardza nie pomylić z piestrzenicą kasztanowatą. Ten gatunek też wyrasta wiosną, a surowy lub niedogotowany jest bardzo trujący. Nadaje się do jedzenia wyłącznie po odpowiedniej, dłuższej obróbce termicznej (a i tak niektórym może zaszkodzić). Kiedyś jadano go na Podkarpaciu i nazywano babimi uszami, a wciąż bywa spożywany w Finlandii i we Francji.
Jeśli uda nam się zebrać smardze (oczywiście legalnie), będziemy mogli dzięki nim urządzić wykwintną kolację. A kiedy już wszyscy goście docenią walory grzyba, możemy zabłysnąć erudycją, wspominając mimochodem, że choć jego nazwa naukowa brzmi dziś Morchella esculenta, to Linneusz nadał mu imię Phallus esculentus – czyli fallus jadalny.
A skąd ten ksylitol?
Ksylitol to popularny słodzik, uważany za zdrowszy od cukru (sacharozy). Rzeczywiście ma tę zaletę, że nie podnosi od razu poziomu cukru we krwi, gdyż metabolizuje go wątroba. Nie powinien być jednak spożywany w ilościach większych niż kilka łyżek dziennie, bo wtedy wątrobę obciążamy.
Wielu ludzi jest przekonanych, że ksylitol wytwarza się z soku brzozowego. To nieprawda, bo otrzymuje się go z brzozowego drewna. Występuje też naturalnie w wielu owocach, zmieszany z innymi cukrami.