Zimowe sny flegmatyka Zimowe sny flegmatyka
i
„Wózek na zaśnieżonej drodze w Honfleur”, Claude Monet, źródło: Wikipedia.pl, domena publiczna
Pogoda ducha

Zimowe sny flegmatyka

Kamila Dzika-Jurek
Czyta się 10 minut

Spośród czterech temperamentów najszybciej rozpoznamy w towarzystwie choleryka i flegmatyka. Oba humory przedstawia się zresztą jako parę od czasów Hipokratesa. Dlaczego? Oto jest klucz do ostatniego z temperamentów, może najciekawszego – flegmatyka.

O choleryku już pisałam – to typ człowieka, którego właśnie lato czyni impulsywnym, gniewnym, ale i wytrwałym w działaniu. Słoneczny żar patronuje osobie zaciekłej – w pracy i w emocjach, trudniej niż inni odnajdującej spokój. W jaki więc sposób choleryczna natura miałaby być bliska spokojnemu flegmatykowi, którego egzystencjalnym królestwem jest z kolei zima? I czym miałaby być ta wspólna część, kiedy te dwa temperamenty różni prawie wszystko?

Zimowe lustro

Hipokrates i jego następcy nie tyle obserwowali samych ludzi, ile całość: świat natury, którego człowiek – w przekonaniu starożytnych – stanowił nieodłączny element. Siedział w ich głowach jak puzzel, miękko wpasowany w przyrodę. Dlatego wszystko, co kiedyś dostrzeżono w człowieku, poprzedzone było

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

​​​​​​​Lato z cholerykiem ​​​​​​​Lato z cholerykiem
i
Ilustracja z książki „Quinta Essentia” przedstawiająca cztery typy osobowości, Leonard Thurneysser, 1574 r.; żródło: Wikimedia Commons (domena publiczna)
Złap oddech

​​​​​​​Lato z cholerykiem

Kamila Dzika-Jurek

Są chudzi („susi”), ale ich ciało to rezerwuar ogromnej energii. Według dawnych traktatów medyczno-astrologicznych cholerycy to lato zamknięte w ciele człowieka.

Jedna z najświetniejszych scen w historii polskiego kina (i odsłon polskiego YouTube’a) ma miejsce właśnie w lecie. Kobiety w sukniach i ze słonecznymi parasolkami, mężczyźni w jasnych garniturach – wszyscy biegną gdzieś w stronę wody; biegną, a właściwie wydają się frunąć, bo dynamika tej sceny jest oszałamiająca – tempo ustawia słynny walc Waldemara Kazaneckiego. Kiedy docierają nad wspaniały staw pełen lilii wodnych, Barbara, główna bohaterka Nocy i dni o niezapomnianej twarzy Jadwigi Barańskiej powie do stojącego obok mężczyzny: „Patrz, jakie piękne nenufary!”. I wtedy Józef Toliboski bez wahania wejdzie do gęstej, ciemnej wody. „Wszedł, jak stał, w rzekę, pogrążył się w nią do ramion i wrócił z naręczem ciężkich, białych kwiatów” – tak opisuje tę scenę w powieści Maria Dąbrowska. „Prawnik niewysokiego wzrostu, ale zgrabny” (w filmie: młody Karol Strasburger), jedyna prawdziwa miłość Barbary Ostrzeńskiej. Ale gdyby się przyjrzeć tej scenie z innego czasu, z głębi innej historii to Toliboski – w tym letnim pejzażu, z ciemnym, gęstym zarostem, w swoim „surowym świadectwie gotowości na wszystko” – wydaje się programowym cholerykiem. Tak przynajmniej wyobrażali sobie od wieków typ cholericus myśliciele i medycy. W ich pismach choleryk to ludzka postać lata. I nie była to dla nich tylko metafora.

Czytaj dalej