Jest wielką legendą Chile. Za granicą pierwszy raz śpiewała w Warszawie. Jej piosenki mają w repertuarze Mercedes Sosa, Buena Vista Social Club, U2 i Faith No More. W swoim najsłynniejszym utworze złożyła hołd życiu, a pół roku później w namiocie cyrkowym to życie sobie odebrała.
Gracias a la vida que me ha dado tanto (Dziękuję życiu, które tyle mi dało) – rozpoczyna się piosenka, którą zna prawie każdy mieszkaniec Ameryki Łacińskiej.
Kiedy w sierpniu 1966 r. Violeta Parra wchodzi do studia w Santiago de Chile, żeby ją nagrać, ma 49 lat, za sobą dwa małżeństwa, 10 nagranych płyt, co najmniej jeden wielki zawód miłosny i spore długi.
Piosenka doczeka się dziesiątków wykonań, a jej autorkę – pionierkę latynoskiego protest songu – będą kiedyś cytować papież i prezydentka Chile. Pół wieku później magazyn „Rolling Stone” uzna album Últimas composiciones (Ostatnie kompozycje) za chilijską płytę wszech czasów. Zaangażowana, polityczna La Violeta stanie się głosem nie tylko Chile, lecz także całego kontynentu.
Metalicznym, hipnotyzującym głosem śpiewa:
Dziękuję życiu, że mi tyle dało.
Że dało mi parę oczu, dzięki którym rozróżniam
Czarne od białego, gwiazdy na wysokim niebie,
A w tłumie mężczyznę, którego kocham […]
Dziękuję życiu, że mi tyle dało.
Dało mi marsz moich zmęczonych stóp,
Którymi przemierzałam miasta i kałuże,
Plaże i pustynie, góry i równiny,
Twój dom, twoją ulicę i patio.
Gracias a la vida to wielki hymn na cześć życia. Violeta Parra nagrywa go jednak zaraz po tym, jak próbowała je sobie odebrać.
***
Urodzona w 1917 r. była