Wyjątkowa rozmowa Tomasza Wiśniewskiego ze słynnym profesorem ateizmu Bohdanem Antytejowskim.
Tomasz Wiśniewski: Na początek chciałbym zapytać o źródła Pańskiego ateizmu.
Bohdan Antytejowski: Cóż, wszystko zaczęło się od problemu śmierci. Kiedyś uznałem, że trzeba postawić sprawę jasno i uznać, że nie istnieje coś więcej niż to, co widzę. Najważniejszy jest przecież problem zaświatów, których właśnie nie widać i które powstały moim zdaniem jako efekt myślenia kompensacyjnego.
A skoro nie ma zaświatów, to nie ma także Boga?
Jeśli umieramy i nie ma kompensacyjnych zaświatów, to kwestia Boga i tak nie ma dla mnie żadnego znaczenia: może i istnieje, ale co z tego, skoro ani go nie widać, ani mnie to nie dotyczy.
Ale wie Pan, że pierwsze wyobrażenia zaświatów wcale nie były optymistyczne? Starożytni Babilończycy twierdzili, że to stan bycia mniej niż cieniem, picie wody z kałuż i właściwie wieczny smutek. Takie zaświaty na pewno nie są „kompensacyjne”.
Nawet jeśli ma pan rację, nie zmienia to mojego stosunku do tego problemu. Nigdy takich zaświatów nie widziałem.
Ale skąd czerpie Pan pewność w tych zagadnieniach? Zakładam, że nie widział Pan kilku miliardów ludzi, a jednocześnie nie przeczy ich istnieniu.
Widzi pan, ja przede wszystkim nie lubię czegoś nie wiedzieć. Moja rzeczywistość musi być uporządkowana. Nawet jeśli jest to wiedza nieprzyjemna – jak w przypadku istnienia definitywnie zakończonego śmiercią – bądź nawet naciągana, jest to jakaś wiedza.
Czyli nie do pomyślenia jest dla Pana sytuacja, że Pan czegoś nie wie?
Nie w tak ważnej sprawie. Brak i nieporządek to najwięksi wrogowie całościowego światopoglądu.
Bywały takie momenty, że czuł Pan Profesor wyraźnie, jak taki nieporządek wkrada się do Pańskiego umysłu?
Tak. Kiedy śnię albo kiedy dzwoni do mnie ktoś, o kim chwilę wcześniej myślałem. Niemniej wolę się w to nie zagłębiać, by nie kwestionować swoich przekonań, szczególnie że dzięki nim zarabiam na to życie.
Rozumiem i dziękuję za tę wyjątkową rozmowę.