Na londyńskim dworcu King’s Cross, podenerwowany, wsiadłem do pociągu pospiesznego do Leeds w hrabstwie West Yorkshire, by zwiedzić i opisać dzielnicę opanowaną przez słynnych chuliganów. Choć przedział, w którym siedziałem, był nieco staroświecki, widoki za oknem w pełni rekompensowały techniczne niedogodności podróży. Anglia zasypana śniegiem miała w sobie coś magicznego; z drugiej strony może po prostu śnieg tak na mnie oddziaływał.
Niespodziewanie pociąg się zatrzymał i musiałem wysiąść na jakimś niezbyt wyszukanym przystanku, pozbawionym budynku dworcowego; sądziłem, że to jakaś awaria. Nieskutecznie próbowałem zasięgnąć języka, być może moja angielszczyzna brzmiała w tych rejonach niezrozumiale. Kiedy spostrzegłem, że tory nie prowadzą dalej, zdałem sobie sprawę, że to nie awaria, lecz przystanek końcowy.
Nagle stanęła naprzeciwko mnie ogromna postać; facet miał wielką czarną brodę i rozwichrzone czarne włosy.
– Cholibka, zimno, co nie?
Olbrzym od razu wzbudził moją sympatię i zgodziłem się z nim; jego szczera życzliwość wydawała mi się wybawieniem. Stwierdził, że musiałem przez przypadek wsiąść do złego pociągu; zapewniał mnie jednak, że nie mam czym się martwić, bo ma bardzo dobry pomysł, jak rozwiązać mój problem.
Szedłem z nim przez rozległą równinę, podejrzewając, że prowadzi mnie na jakiś przystanek autobusowy, z którego będę mógł już bezpośrednio dojechać do Leeds.
Po jakimś czasie marszu śnieg wokół mnie wydawał się niemal nieskończony. Jego biel i brak innych obiektów sprawiały, że już z odległości kilkuset metrów dostrzegłem jakieś duże zwierzę, tak jak dostrzega się pchłę na białej pościeli.
– Co to? – zapytałem, wskazując na ten niezrozumiały i dynamicznie wijący się kształt w oddali.
– Spiżobrzuch ukraiński.
Nic z tego nie rozumiałem, więc dopytałem o gatunek, do którego przynależy ta istota.
– To smok – odparł.
Uznałem z pewnym rozczarowaniem, że facet, choć niezwykle sympatyczny, musi być jednak wariatem.
– Drogi młodzieńcze, będziesz mógł na jego grzbiecie dostać się do Leeds w mniej niż 20 minut. Zanim na niego wejdziesz, musisz go tylko pogłaskać, ma się rozumieć.
Wtedy odwróciłem się i zacząłem uciekać.
Szczęśliwie pociąg, którym przyjechałem, właśnie odjeżdżał w drugą stronę. Wskoczyłem do środka. Zapłaciłem ogromny mandat za brak biletu, ale wróciłem do Londynu, z którego udałem się w dalszą drogę.