Sołtys
Wczesną jesienią wybraliśmy się z żoną na krótkie wakacje do wsi Bodnary na Kujawach. Zajechaliśmy po południu. I od razu kłopot: nie mogliśmy znaleźć gospodarstwa, w którym mieliśmy się zatrzymać. Zapytaliśmy miejscowych o dom sołtysa – on na pewno nam pomoże. Na miejscu okazało się, że to dom Kuby Sołtysa, którego znałem z podstawówki! Po tylu latach zupełnie nie mieliśmy o czym rozmawiać, więc po herbacie odjechaliśmy do domu.
Ciasto jabłkowe
Chciałem zrobić mojej żonie niespodziankę i przygotować dla niej na wieczór ciasto jabłkowe. Wróciłem wcześniej z pracy, kupiwszy po drodze jabłka, mąkę, cukier, jajka i proszek do pieczenia. Przygotowałem ciasto zgodnie z przepisem i z gorącym wypiekiem czekałem na ukochaną. Wróciła przed 19.00 i kiedy weszła do pokoju, zobaczyła moją szarlotkę. Krzyknęła zupełnie zaskoczona: „Matko Bosko, ciasto jabłkowe!” i zemdlała. Nie pomyślałem, że może to dla niej być zbyt duża niespodzianka.
Wielkie liczby
Pamiętam, jak na lekcjach matematyki wciąż słyszałem o wielkich liczbach. Miliard, kwadrylion, sekstylion. Napawały mnie niepokojem, który – z biegiem lat to odkryłem – nie brał się z ich ogromu, ale z wrodzonej memu duchowi nieufności. Mój umysł chłodny i analityczny nie wierzył, że takie liczby istnieją. Nie widziały bowiem moje oczy nigdy niczego w liczbie sekstyliona, kwadryliona – nie były w stanie tak rzekomo wielkich ilości objąć w horyzoncie patrzenia. Postanowiłem więc pewnego dnia przekonać się, jak to jest z septylionem: zamierzałem policzyć do niego, zaczynając od 1. Jeśli istnieje coś takiego jak septylion, na pewno go w liczeniu doświadczę, uznałem. Raźno wziąłem się do tej w głowie dziejącej się roboty. Zasnąłem przy 6543.
Smartfon
Pękła mi szybka w smartfonie. Poszedłem do odpowiedniego punktu to załatwić. Jednak sprzedawca upierał się, że z szybką wszystko jest w porządku. „Człowieku – przekonywałem go – nie widzisz tych pęknięć?”. Wskazywałem na podświetlony ekran z moim porysowanym selfie na tapecie. „Proszę pana – odparł zakłopotany sprzedawca – to nie pęknięcia, to pana zmarszczki. Jest pan bardzo starym człowiekiem”. Wzburzony, szybko stamtąd wyszedłem.WBD
Casting
Ciężki jest los podrzędnego aktora. Przez kilka ostatnich miesięcy codziennie chodziłem na castingi – i wszystko na nic, telefon milczał; zapraszano mnie tylko na kolejne przesłuchania. Pewnego dnia kolega wyciągnął mnie do kina. Film wyglądał znajomo – tak, wykorzystano w nim moje sceny z castingów! Kolega gratulował mi wielkiej roli; ponoć dostałem za nią Oscara. Cóż, mimo wszystko mój telefon wciąż milczał.
Weki
Sięgnąłem na chybił trafił do szafki z wekami. „Na co się natknę – zastanawiałem się – na konfiturę wiśniową, dżem truskawkowy czy może renklody w syropie?”. Jakież było moje zdziwienie, gdy wyciągnąłem z szafki słoik z miłą chwilą, którą spędziłem z żoną latem na Mazurach, pływając rowerem wodnym. W słoiku był rower wodny, jezioro, żona i ja, wszystko doskonale zakonserwowane. Latem pamiętajcie o robieniu weków – jesienią przyniosą wam wiele radości!
Nastrój
Gdy lato się kończy, łatwo o obniżkę nastroju. Postanowiłem nie dać się chandrze, dużo i głośno się śmiejąc. Aby być możliwie najskuteczniejszym, śmiałem się w wybranych losowo momentach. Po tygodniu kuracji, wracając do domu, usłyszałem przypadkiem, jak sąsiedzi mówią o mnie „ten dziwny śmieszek”. Nie przejąłem się jednak opinią tych ponuraków. Ha, ha, ha!
Niespodzianka
Stałem na balkonie, obserwując w zadumie złotą polską jesień. Nagle poczułem w dłoni jakiś ciężar. Okazało się, że trzymam w ręku bryłkę złota. Wiedziałem, że jeśli powiem prawdę, nikt mi nie uwierzy, więc gdy znajomi pytali, skąd ją mam, odpowiadałem, że kupiłem u jubilera.