Słynny poeta niemiecki Johann Wolfgang von Goethe mieszkał w domku na drzewie. Twórca Fausta spędzał w nim cały czas i odmawiał kategorycznie schodzenia na dół, nawet gdy w Weimarze zjawiali się ważni goście. Jak podaje von Leutze, Goethe nie zszedł z domku nawet do cesarza Franciszka II. „Zapraszam Waszą Wysokość tutaj – miał powiedzieć autor Cierpień młodego Wertera. – Postrzelamy z łuku”.
O tym, że grecki filozof Diogenes mieszkał w beczce, wiemy wszyscy. Mniej znana jest niebezpieczna przygoda, która go spotkała. Otóż miejscowy browarnik, próbując bez powodzenia propagować w Helladzie modę na piwo i konkurować z wszechobecnym winem, przez pomyłkę zabrał do swojej nowo otwartej oberży beczkę z… Diogenesem! Jakież było jego zdziwienie, gdy odkręcił kurek, a zamiast złocistego napoju z beczki dobiegły zduszone przekleństwa filozofa. Przerażeni i zdegustowani goście opuścili oberżę. W ten sposób pierwsza próba popularyzacji piwa w greckich polis zakończyła się niepowodzeniem.
Sławna pisarka Eliza Orzeszkowa naprawdę nazywała się Eliza Kowalska. Autorka Nad Niemnem była tak mała, że chcąc oszczędzić pieniądze po kryzysie zbożowym w 1873 r., zamieszkała w skorupce od orzecha. W ten sposób zwolniła miejsce w dworku rodzinnym Kowalskich. Oszczędzała też na jedzeniu – żywiła się bowiem tylko miąższem swojego orzechowego mieszkania. Wdzięczna rodzina zaczęła ją nazywać „Orzeszkowa” i z czasem przydomek ten się upowszechnił.
Twórca Alicji w Krainie Czarów, Lewis Carroll, mieszkał w domu zbudowanym z ogromnej liczby kart, ufundowanym przez wdzięcznych czytelników. Carroll był w swoim „karcianym domu” bardzo szczęśliwy. Niestety pewnego dnia nieostrożnie dotknął jednej ze ścian i cała konstrukcja runęła.
Królowa Elżbieta I, załamana zdradą hrabiego Essexa, wyprowadziła się w 1601 r. z zamku w Windsorze i zamieszkała w zbudowanym specjalnie dla niej przez angielskich serowarów domu z sera cheddar (odmiana Red Mild). Królowa była znaną smakoszką tego wytrawnego sera, w nim też – bezustannie skubiąc ściany nowego domostwa – znalazła częściowe choć pocieszenie.
Zygmunt III Waza, sfrustrowany niepowodzeniami w konfliktach ze swoją szwedzką rodziną, kazał wybudować sobie pod Krakowem dom w kształcie olbrzymiej szafki kuchennej. „Waza powinna być w szafce” – miał powiedzieć monarcha. W „szafce” zbudowano dla Zygmunta ogromne makiety innych naczyń: rondli, garnków i patelni. Czasem wpadali w odwiedziny dworzanie przebrani za myszy. Po paru latach znudzony życiem w „szafce” król wyprowadził się, przenosząc przy okazji stolicę do Warszawy.