Utajniony raport ze spotkania Towarzystwa Amatorów i Przyjaciół Nauki, Bazylea Utajniony raport ze spotkania Towarzystwa Amatorów i Przyjaciół Nauki, Bazylea
i
zdjęcie: Billy Huynh/Unsplash
Rozmaitości

Utajniony raport ze spotkania Towarzystwa Amatorów i Przyjaciół Nauki, Bazylea

Wszystko Będzie Dobrze
Czyta się 2 minuty

Przewodniczący: Szanowni zebrani! Doszły nas słuchy, że niejaki Albert Einstein, ponoć wybitny naukowiec, odkrył – nie jest jasne jak – że „Bóg nie gra w kości”! Ta wspaniała teoria czeka jednak na naukowe uzupełnienie i nasze towarzystwo nie może pozostać obojętne! Skoro Najwyższy nie gra w kości, to pozostaje pytanie: w co gra?! Jakieś propozycje, szanowni amatorzy fizyki? Najlepsze koncepcje poddamy pod głosowanie. Potem zapraszam na raclette z ziemniakami do stołówki szkolnej na parterze.

Jürgen Oliveira: Ja akurat grać w kości kocham i nie widzę nic złego w tej grze. No ale skoro pan Einstein mówi, że nie, to pozostaje makao. Bóg gra w makao. To też prosta gra.

Głos z sali: Chyba w durnia.

Przewodniczący: Proszę o merytoryczne wypowiedzi!

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Głos z sali: Czy raclette można zamówić bez ziemniaków?

Przewodniczący: Nie.

Albrecht Kowalski: Ad rem. Biorąc pod uwagę żyzność gleby na zachód od Odry oraz piękno bociana w locie, stawiam tezę, że Bóg gra w Wiedźmina 3.

Głos osoby, która nagle otworzyła drzwi: Długo panowie będą tu jeszcze debatować? Muszę przewietrzyć salę.

Przewodniczący: Jak tylko wypracujemy konsensus względem tego, w co gra Bóg, szanowny panie.

Głos osoby, która nagle otworzyła drzwi: Bóg gra na nerwach wszystkich ateistów. Przyjdę za godzinę, sala ma być pusta. Do widzenia.

Franz Beckenbauer: To wszystko wierutne bzdury. Już od czasów pierwszych mistrzostw wiadomo, że Bóg musi grać w ataku. Nikt go na bramce nie postawi, a jako pomocnik nikomu nie podaje. Bóg z pewnością gra w ataku.

Uwe Klemperer: To nie jest odpowiedź na pytanie. Równie dobrze można by powiedzieć, że Bóg gra na skrzypcach.

Głos z sali: Albo w pingla.

Głos z sali: W kulki!

Głos z sali: O to to! Leci w kulki!

Jürgen Oliveira: W makao i po makale!

Przewodniczący: Proszę o spokój. Niestety, ze względu na ograniczenia czasowe musimy kończyć…

Głos z sali: Czy zamiast ziemniaków można kaszę?

Przewodniczący: Nie. Za dwa tygodnie spotykamy się w tym samym miejscu. Tematem rozmowy będzie kot Schrödingera. Proszę przynieść swoich milusińskich, duże pudła i truciz­nę w aerozolu. Będziemy mieli zajęcia praktyczne. A teraz idziemy jeść.

[Koniec zapisu]

Czytaj również:

Kosmiczne igrzyska Kosmiczne igrzyska
i
zdjęcie: Payam Moin Afshari/Unsplash
Wiedza i niewiedza

Kosmiczne igrzyska

Krzysztof Kłosin

Być może gra wpisana jest w DNA wszystkiego, co żyje: od człowieka po bakterię. W dodatku aby brać udział w rozgrywce, wcale nie trzeba o tym wiedzieć. 

24 listopada 2021 r. naprzeciwko siebie zasiedli Mag­nus Carlsen i Jan Niepomniaszczij, żeby stoczyć batalię o mistrzostwo świata w szachach, ostentacyjnie lekceważąc podstawową wadę tej gry: fakt, że jest ona czcza lub niesprawiedliwa. Oznacza to, że albo dla każdego z graczy istnieje taki sposób prowadzenia rozgrywki, który w dowolnych okolicznościach uchroni go przed przegraną, albo że jeden z nich dysponuje metodą zapewniającą mu zwycięstwo – nawet gdyby jego przeciwnikiem był sam Pan Bóg (oczywiście jeżeli nie stosowałby żadnych nadprzyrodzonych trików). No ale cóż z tego? Przecież mecz piłki nożnej też kończy się zwycięstwem jednej ze stron bądź remisem, a jednak nie słychać utyskiwań, że to dyscyplina niesprawiedliwa lub – co gorsza! – czcza. W końcu piękno gry polega na tym, że rezultat zależy od umiejętności, talentu zawodników, a czasem także szczęścia. Z połączenia tych trzech czynników bierze się spektakl, który elektryzuje widzów. Dzieje się tak w przypadku piłki nożnej, tenisa czy brydża. W szachach nie.

Czytaj dalej