W biegu
Rozmaitości

W biegu

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 2 minuty

Jeszcze nie ostygliśmy po Bookerze wręczonym Oldze Tokarczuk za książkę Bieguni, kiedy do księgarń trafiła książka niejakiego Olgierda Tokarczyka Biegacze opublikowana nakładem Wydawnictwo AGALB.
         

Na pierwszy rzut oka słabość tego żartu woła o pomstę do nieba i okrywa hańbą dom wydawniczy, który, jak się zdaje, do tej pory ani razu nie zawiódł polskich czytelników.
Od pierwszych stron zdumiewa to, że mamy tu do czynienia z osobliwym plagiatem. Oryginalny tekst pisarki został bowiem przerobiony tak, że niektóre słowa zastąpiono (w miarę możliwości) ich przeciwieństwami.
Niejednokrotnie dzięki zastosowaniu tej metody otrzymujemy piorunująco trafne efekty: przykładowo zdanie: „Mózgi ssaków podatne są na parcie ciemności” przepisano na „Mózgi owadów podatne są na parcie jasności”. Inny przykład – oryginalne: „Opisać Boga i jego intencje to tak, jakby ryba próbowała opisać wodę, w której pływa” zastąpiono: „Opisać diabła i jego intencje to tak, jakby ćma próbowała opisać ogień, w którym płonie”.

Zadajmy sobie jednak pytanie, jakie intencje przyświecały niejakiemu Olgierdowi Tokarczykowi lub osobie/osobom, kryjącym się pod tym pseudonimem?

Gdyby liczono wyłącznie na sukces komercyjny, nie zadano by sobie trudu przerabiania całej powieści, tylko dokonano zwykłego plagiatu.

Prawdopodobnie pomysłodawca tego projektu chciał przypomnieć o filozoficznym rodowodzie polskiej pisarki, czyli o teoriach Carla Gustava Junga, w szczególności dotyczących Całkowitości zastosowanych do dzieła sztuki: dzieło, jeśli ma być doskonałe, musi składać się z dwóch przeciwstawnych form. Mężczyzna ma swój aspekt kobiecy i vice versa. Światło, by być światłem, potrzebuje jasności. Bóg zaś potrzebuje Diabła.

Dlatego nie sposób wykluczyć, że pod pseudonimem Olgierda Tokarczyka tak naprawdę kryje się sama Olga Tokarczuk.

Niezwykle interesująca i dająca do myślenia publikacja.

Czytaj również:

Na pozór trywialna opowieść
Przemyślenia

Na pozór trywialna opowieść

Tomasz Wiśniewski

Ponury żart oficyny wydawniczej związanej ze znanym środowiskiem podejrzanych prozaików-awanturników z Inowrocławia. Grupa ta, skłonna do szyderstwa i nieprzyzwoitych gestów, tym razem wzięła na celownik nadchodzące katolickie święto.

Książka, o której mowa, napisana pod znaczącym pseudonimem (wsłuchajmy się w brzmienie: D-M-N LICHO-), skrywającym utalentowanych tchórzów literatury, ma formę autobiografii. To na pozór trywialna opowieść o losach biseksualnego mężczyzny, jedynaka, która popadł w głęboki konflikt psychologiczny z własnym ojcem. Chłopak porzuca dom rodzinny, zaczyna cenić i sławić wszystko, czego nie cenił jego ociec. Nie rozumie, że w gruncie rzeczy jest tylko lustrzanym odbiciem ojcowskiej osobowości; ten bunt to zależność, a nie wolność, lecz w swej neurozie mężczyzna nie zdaje sobie z tego sprawy. Bunt dotyczy również kuriozalnych aspektów bytu: przykładowo, ociec lubił patrzeć w niebo – syn nigdy nie podnosił głowy; ojciec podziwiał ptasie skrzydła – syn wolał kopyta. Czytelnicy tej książki właściwie dopiero na ostatniej stronie dowiadują się, że przeczytali autobiografię diabła.

Czytaj dalej