Zapiski o piasku Zapiski o piasku
i
Joseph Clarendon Smith, „Piaskownie, Hunsdon”, ok. 1805 r. (domena publiczna)
Złap oddech

Zapiski o piasku

Steven Connor
Czyta się 10 minut

Powiedzieć o nim, że jest nawet na Marsie, to jakby nic nie powiedzieć! Piasek wciska się przecież także do wierszy, w marzenia senne i między karty historii.

Istnieją atomy i przestrzenie między nimi, reszta to domysły.

Demokryt z Abdery

Piasek należy do ogromnej, rozproszonej kategorii bytów, które można nazwać ledwie uchwytnymi. To rodzaj materii nie do końca określonej, rzadko opisywanej, lecz uporczywie obecnej – takiej jak mgła, dym, kurz, śnieg, cukier, żar, deszcz ze śniegiem, mydło, syrop, błoto, toffi czy żwir. Te pseudomaterie unoszą się, dryfują i przelewają, płynnie przechodzą między formą a jej brakiem, zachowują zwartość, ale wciąż się rozpadają. Wśród nich najbardziej niestały, najmniej godny zaufania jest zaś piasek.

Nikt poważny nie zdecydowałby się stanąć na chmurze, za to piasek zwiódł już niejednego architekta i niejeden budynek. Jest równocześnie strukturalny i strukturoburczy. XVIII-wieczna kontynuacja przygód barona von Münchhausena opowiada historię o tym, jak bohaterom udało się przetrwać burzę piaskową – wykopali na pustyni jamę w kształcie igloo, gdzie schronili się przed trąbą powietrzną, a następnie

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Piaskowiec trwalszy od spiżu Piaskowiec trwalszy od spiżu
Opowieści

Piaskowiec trwalszy od spiżu

Jan Błaszczak

W wieku 29 lat Lonnie Holley zmagał się z depresją. Miał długi, problemy z alkoholem, a za sobą pełne traum dzieciństwo, którego wspomnienia często go nawiedzały. Mówiąc o tamtych czasach, Amerykanin wspomina nawet nieudaną próbę samobójczą. Nie porzucił jeszcze tych zamiarów, kiedy spadł na niego kolejny cios. Jego dwie małe siostrzenice zginęły w pożarze. Rodzina siostry była tak biedna, że nie było jej stać na zakup nagrobków. Holley postanowił pomóc, ciosając z piaskowca pomniki dla zmarłych dziewczynek. I nagle w samym środku beznadziei poczuł zaskakującą ulgę. Błogi, dawno nieodczuwany spokój, który towarzyszył mu podczas pracy. Holley postanowił więc rzeźbić dalej. Wokół jego domu wyrastały kolejne instalacje ze znalezionych w okolicy rupieci. Święte figury i patriotyczne symbole, kable i druty, zdezelowany sprzęt ADG i RTV – wszystko to stanowiło budulec tej niecodziennej wystawy. Wraz z kolejnymi pytaniami o nazwisko artysty, którego rzeźby trzymał w ogródku, rzeźbiarz outsider nabrał dość pewności siebie, by zainteresować swoją działalnością miejscowe muzeum. Reakcja przeszła jego oczekiwania. Od tamtego czasu prace Holleya wystawiano nie tylko w najbardziej prestiżowych galeriach, lecz także w siedzibie ONZ czy Białym Domu.

Nic dziwnego, że kariera artysty outsidera zaczęła się od nagrobków, bo od najmłodszych lat Holley balansował na granicy życia i śmierci. Jak twierdzi, był jednym z dwadzieściorga siedmiorga dzieci i został zabrany od matki w wieku kilku lat, by ostatecznie zostać sprzedanym za butelkę whisky rodzinie plantatorów. Przez lata dzieciak pracował w warunkach nieodległych od niewolnictwa. Trafił też do zlokalizowanego w Alabamie poprawczaka, gdzie, jak twierdzi, był bity do nieprzytomności za kolejne próby ucieczki. Jako nastolatek został też potrącony przez samochód i przez trzy miesiące był w śpiączce. Pierwsze 30 lat życia – aż do sięgnięcia po piaskowiec – były dla Holleya udręką. Następne trzy dekady były bardziej udane. Jednak dopiero po sześćdziesiątce kariera Amerykanina rozkręciła się na dobre. Dokonał się w niej też zaskakujący zwrot. Holley został muzykiem.

Czytaj dalej