Shurugwi, niewielkie miasto położone 350 km na południowy zachód od Harare, stolicy Zimbabwe, słynęło w przeszłości z kopalni chromu i złota. Przyciągało też turystów krajowych i zagranicznych za sprawą malowniczej góry Boterekwa. Nazwa ta w lokalnym języku shona oznacza „kręta”. Włoscy inżynierowie wytyczyli tu sześciokilometrową szosę, która zakręca i wije się po stromym górskim zboczu, zapewniając doznania zapierające dech w piersiach. Niegdyś u podnóża Boterekwy, wznoszącej się 1440 m n.p.m., pośród gęstwiny krzewów płynęły piękne strumienie i źródła. Dziś chrzęszczące żuki i żaby, grywające nocami symfonie, trafiają się równie rzadko jak turyści. Strumienie powysychały – pojawiają się tylko od czasu do czasu, kiedy spadnie odpowiednio dużo deszczu.
Kopać, by przetrwać
Jazda po stromym zboczu nadal dostarcza wspaniałych wrażeń, ale trudno nie dostrzec brzydoty, która wkradła się w dolinę. Na miejscu bujnych krzewów pojawiły się liczne chatki stawiane przez nielegalnych poszukiwaczy złota. Pochodzą oni z okolicznych wiosek, aczkolwiek spora część przyjeżdża tu z innych regionów.
Na przestrzeni lat nielegalni kopacze – ludzie w najróżniejszym wieku, od podrostków po mężczyzn i kobiety pod pięćdziesiątkę, z rodzinami na utrzymaniu – wydrążyli w dolinie tunele i wyrobiska, grzebali w ziemi i przesiewali ją w poszukiwaniu kruszcu. To samo robili z nabrzeżem i dnem Mutevekwi, rzeki płynącej przez dolinę. Kiedy spadają deszcze – co przez ostatnią dekadę zdarza się coraz rzadziej – czerwona ziemia wykopywana w dolinie jest zmywana do rzeki, powoduje zatory i barwi wodę na brudny brąz.
Wskutek tego bydło i zwierzęta z okolicznych gospodarstw rolnych nie mogą poić się w Mutevekwi jak dawniej. Zdarzają się też liczne przypadki pomoru krów z powodu skażenia wody