Artysta z wyspy wulkanów Artysta z wyspy wulkanów
i
Willa Omara Sharifa; zdjęcie: domena publiczna
Ziemia

Artysta z wyspy wulkanów

Aleksandra Kędziorek
Czyta się 4 minuty

O tym, że wulkany należy czyścić, troszczyć się również o te wygasłe, a czynne wykorzystywać do podgrzewania śniadań, wie każdy, kto uważnie przeczytał Małego Księcia. César Manrique (1919–1992) nie miał może własnej planety jak bohater Saint-Exupéry’ego, ale z wulkanicznej wyspy, na której spędził życie, stworzył architektoniczny raj.

Zaczęło się od deweloperów. Wyspa Lanzarote, położona w archipelagu Wysp Kanaryjskich, stała się w latach ­60.­ łakomym kąskiem dla budowlanych inwestycji. Odkąd generał Franco otworzył granice Hiszpanii dla zagranicznych turystów, ci falami zaczęli zalewać kanaryjskie plaże, a wraz z nimi na wyspach pojawiały się hotele molochy, sztuczne baseny, trawniki z rolki i lasy billboardów. Przerażony tą wizją Manrique porzucił dobrze rozwijającą się karierę artystyczną w Nowym Jorku i czym prędzej powrócił na rodzimą wyspę, by uchronić ją przed nadciągającymi zmianami.

Nie wyżej niż palma – to była pierwsza zasada, którą wprowadził, doprowadzając tym deweloperów do furii. Na Lanzarote do dziś obowiązuje reguła (choć już mniej restrykcyjnie przestrzegana), że żaden nowo powstający budynek nie może być wyższy od Phoenix canariensis – lokalnego gatunku palmy, który osiąga najwyżej 15–20 m wysokości. Gdy już odegnał widmo molochów all-inclusive, Manrique postarał się o wprowadzenie zakazu stawiania billboardów i tablic reklamowych oraz używania plastikowych okien czy blachodachówki. Zachęcał za to do powrotu do tradycyjnego budownictwa – charakterystycznych dla Lanzarote białych domów z drewnianymi okiennicami, zielonymi w centrum wyspy i błękitnymi bliżej oceanu.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Zainteresował się też wulkanami. Na Lanzarote jest ich 108 (w większości nieczynne, ostatni wybuch odnotowano w połowie XIX w.), a całą powierzchnię wyspy pokrywa zastygła lawa. Gdy ta rozlewa się po wybuchu wulkanu, powstają w niej czasem bąble powietrza i tunele. Niedaleko miejscowości Taro de Tahíche Manrique natrafił na kilka takich bąbli – na tyle dużych, by mógł umieścić w nich włas­ny dwupoziomowy apartament. Casa del Volcano, dom zaprojektowany przez niego w 1968 r., ma ponad 1000 m² i znajduje się w pięciu lawowych jamach. Lawa tworzy tu korytarze, pomieszczenia i ściany. Tylko częściowo została przez artystę ujarzmiona – zgodnie z własną filozofią budowania, opartą na wyważonej relacji między człowiekiem a naturą, Manrique ograniczył swoje interwencje do minimum. Lawę pomalował na biało, podkreślając tylko dramatyzm naturalnie ukształtowanych pomieszczeń.

Widok z domu architekta; zdjęcie: Tony Hisgett
Widok z domu architekta; zdjęcie: Tony Hisgett

Dom, w którym dziś mieści się Fundacja Césara Manrique’a opiekująca się jego spuścizną, nie jest jego jedynym dziełem na tej wyspie. Przez całe lata 70. i 80. we współpracy z architektami Fernandem Higuerasem, Jesúsem Soto i Eduardem Caceresem Manrique tworzył kolejne wulkaniczne atrakcje. Jedną z największych jest Jameos del Agua – wulkaniczna laguna, która pojawiła się po wybuchu wulkanu La Corona. Jameos w języku miejscowych to groty powstające, gdy zapadnie się skorupa lawowych tuneli. W tym miejscu utworzyły się takie trzy – Jameo Chico, Jameo Grande i Jameo Redondo. Manrique przekształcił je w przestrzeń kulturalną. Mieszczą się tu: podziemna sala koncertowa na 600 osób, zielona oaza z basenem, restauracja, do której zejdziemy po schodach stworzonych ze skały wulkanicznej i drewna, oraz podziemna laguna, w której mieszkają kraby albinosy spotykane tylko na wyspie Lanzarote. Program kulturalny uzupełnia pobliska Cueva de los Verdes – jaskinia, również wulkanicznego pochodzenia, w której dawniej mieszkańcy chronili się przed piratami, a dziś, pięknie oświet­lona, jest udostępniana turystom do zwiedzania wraz ze stworzonym przez ­Manrique’a audytorium.

Jameos del Agua (basen w jaskini wulkanicznej); zdjęcie: Montserrat Labiaga Ferrer
Jameos del Agua (basen w jaskini wulkanicznej); zdjęcie: Montserrat Labiaga Ferrer

Dla artysty było istotne, by projektowane przez niego przestrzenie idealnie wtapiały się w zastane otoczenie. Najlepszym tego przykładem jest Mirador del Rio – punkt widokowy, kawiarnia i centrum turystyczne ulokowane na klifie Risco de Famara w północnej części wyspy. Budynek, postawiony z użyciem skał wulkanicznych, jest tak dobrze wkomponowany w ścianę klifu, że zarówno z daleka, jak i z dołu można go w ogóle nie zauważyć.

Nieco bardziej z otoczenia wyróżnia się restauracja El Diablo – szklana rotunda znajdująca się w środku Parku Narodowego Timanfaya na przeciwległym krańcu wyspy. O to jednak nietrudno – krajobraz wokół jest iście księżycowy. Teren parku to bowiem jedno z największych pól lawowych na świecie. W XVIII w. przez sześć lat trwała tu nieustająca erupcja lawy, która pokryła 1/4 powierzchni wyspy. Na rozległym polu lawowym nadal drzemie kilkadziesiąt wulkanów, produkujących tyle ciepła, że – zgodnie z kulinarnymi praktykami Małego Księcia – w zupełności wystarczy ono do przyrządzania restauracyjnych potraw.

***

Lanzarote to dziś wspólne dzieło Manrique’a i wulkanów – razem sprawiają, że na wyspie kwitnie turystyka, której artysta tak dawniej się obawiał. Ślady samego twórcy znajdziemy w różnych zakątkach wyspy, m.in. na rondach, gdzie ustawione są jego Juguetes del viento – ruchome rzeźby, zabawki dla wiatru. To jednak z wulkanami związane są jego najważniejsze prace. Ostatnia to Jardín de Cactus (Ogród Kaktusów), tworzony od 1973 i otwarty w 1990 r.­ ­W amfiteatralnie ukształtowanej przestrzeni tzw. rofero – doliny, która powstała po wydobyciu pyłu wulkanicznego (podobno użytecznego w pracach polowych) – Manrique, wspólnie z botanikiem Estanislao Gonzálezem Ferrerem, zasadził 9700 kaktusów i ponad tysiąc różnych gatunków sukulentów. Przy wejściu ustawił własną 8-metrową rzeźbę kaktusa, ostatni akcent plastyczny pozostawił jednak wulkanom. Pomiędzy roślinami znalazły się bryły pyłu wulkanicznego – naturalnie kształtowane formy rzeźbiarskie, z którymi Manrique nie śmiał konkurować.

Monumento a la Fecundidad; zdjęcie: domena publiczna
Monumento a la Fecundidad; zdjęcie: domena publiczna

Czytaj również:

Artysta z wyspy wulkanów Artysta z wyspy wulkanów
i
Willa Omara Sharifa; zdjęcie: domena publiczna
Ziemia

Artysta z wyspy wulkanów

Aleksandra Kędziorek

O tym, że wulkany należy czyścić, troszczyć się również o te wygasłe, a czynne wykorzystywać do podgrzewania śniadań, wie każdy, kto uważnie przeczytał Małego Księcia. César Manrique (1919–1992) nie miał może własnej planety jak bohater Saint-Exupéry’ego, ale z wulkanicznej wyspy, na której spędził życie, stworzył architektoniczny raj.

Zaczęło się od deweloperów. Wyspa Lanzarote, położona w archipelagu Wysp Kanaryjskich, stała się w latach ­60.­ łakomym kąskiem dla budowlanych inwestycji. Odkąd generał Franco otworzył granice Hiszpanii dla zagranicznych turystów, ci falami zaczęli zalewać kanaryjskie plaże, a wraz z nimi na wyspach pojawiały się hotele molochy, sztuczne baseny, trawniki z rolki i lasy billboardów. Przerażony tą wizją Manrique porzucił dobrze rozwijającą się karierę artystyczną w Nowym Jorku i czym prędzej powrócił na rodzimą wyspę, by uchronić ją przed nadciągającymi zmianami.

Czytaj dalej