O tym, że wulkany należy czyścić, troszczyć się również o te wygasłe, a czynne wykorzystywać do podgrzewania śniadań, wie każdy, kto uważnie przeczytał Małego Księcia. César Manrique (1919–1992) nie miał może własnej planety jak bohater Saint-Exupéry’ego, ale z wulkanicznej wyspy, na której spędził życie, stworzył architektoniczny raj.
Zaczęło się od deweloperów. Wyspa Lanzarote, położona w archipelagu Wysp Kanaryjskich, stała się w latach 60. łakomym kąskiem dla budowlanych inwestycji. Odkąd generał Franco otworzył granice Hiszpanii dla zagranicznych turystów, ci falami zaczęli zalewać kanaryjskie plaże, a wraz z nimi na wyspach pojawiały się hotele molochy, sztuczne baseny, trawniki z rolki i lasy billboardów. Przerażony tą wizją Manrique porzucił dobrze rozwijającą się karierę artystyczną w Nowym Jorku