Jogi nauczyła się sama z książek i jako pierwsza w Polsce ją propagowała. Gdy napisała „Hatha jogę dla wszystkich”, pozycje lotosu i psa z głową w dół wkroczyły do domów z wielkiej płyty. Poznajcie zapomnianą Malinę Michalską.
„Było lato 1969 r. Miałem 23 lata i kończyłem wakacje w Zakopanem. Zobaczyłem afisz informujący, że w domu kultury odbędzie się pokaz jogi. Nie miałem pojęcia co to, ale plakat był na tyle przekonujący, że poszedłem. I złapałem bakcyla… Do tego stopnia, że zapragnąłem więcej. Na koniec pokazu pani Malina Michalska powiedziała, że pisze książkę o jodze. Po powrocie do Szczecina co kilka dni chodziłem do księgarni wysyłkowej i pytałem, czy już się ta publikacja ukazała. To była szkoła cierpliwości i wytrwałości. Doczekałem się po trzech latach – opowiada Jurek Jagucki, który od tamtej pory codziennie praktykuje jogę, a od 1981 r. sam prowadzi szkołę. – Szukałem ukojenia dla swojej neurotycznej, rozedrganej, młodzieńczej natury. I w jodze je odnalazłem, właśnie dzięki pani Malinie”.
Kwiat lotosu na półce
Tęczowa okładka ze zdjęciem siedzącej ze skrzyżowanymi nogami Maliny, a pod spodem odbicie tej samej fotografii do góry nogami. W środku czarno-białe zdjęcia dojrzałej kobiety w różnych pozycjach: głębokich skłonach, prężącej plecy, zarzucającej nogi na szyję. Dzieciom, które znajdowały tę książeczkę u siebie w mieszkaniach, w PRL-owskich blokach z wielkiej płyty, nawet tytuł wydawał się bardzo tajemniczy – Hatha joga dla wszystkich.
„Byłam zafascynowana. Miałam jakieś 10 lat, gdy odkryłam tę publikację na półce. Był koniec lat 80., a ja chłonęłam te przedziwne zdjęcia. Nie czytałam, byłam na to jeszcze za mała, ale oglądałam tę książeczkę często i dokładnie. Starałam się powtarzać wszystkie pozycje. Ta fascynacja ze mną została” – opowiada Katarzyna Tubylewicz,