Atlantropa – zapomniany sen międzywojnia
i
fragment szkicu Projektu Atlantropa, około 1932 roku; Sylvia Huber: „Atlantropa. Das Mittelmeer - wegen Umbaus geschlossen”, Magazin Technisches Museum Wien, nr 3/2017, s. 6-7 / Wikimedia Commons (CC BY-SA 4.0)
Wiedza i niewiedza

Atlantropa – zapomniany sen międzywojnia

Marcin Szczodry
Czyta się 4 minuty

Miał to być największy projekt inżynieryjny w dziejach ludzkości – scalenie Afryki i Europy w jeden superkontynent. Do powstania Atlantropy, bo taką nazwę wymyślono, miała doprowadzić budowa gigantycznej tamy w Cieśninie Gibraltarskiej, która odcięłaby Morze Śródziemne od Atlantyku.

Z uwagi na swoje położenie pozbawiony dopływu zimnych wód oceanicznych zbiornik zacząłby intensywnie parować, stopniowo obniżając swój poziom. W zaledwie kilkadziesiąt lat lustro wody obniżyłoby się o prawie 200 m, uwalniając ogromne połacie nowego lądu. Zaporze w Gibraltarze towarzyszyłyby dwie podobne, niewiele tylko mniejsze – jedna na morzu Marmara, druga w Cieśninie Sycylijskiej. Wszystkie trzy zaopatrzone miały być w elektrownie wodne o potężnej mocy, które zasilałyby w energię elektryczną cały kontynent.

Choć brzmi to jak fabuła steampunko

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Jak wyginąć, to elegancko
i
Polski pawilon, zdjęcie: Luca Privitera, dzięki uprzejmości organizatorów
Przemyślenia

Jak wyginąć, to elegancko

Aleksandra Kędziorek

Jeśli ludzkość ma wyginąć, to czas zaprojektować dla niej bardziej eleganckie zakończenie – przekonuje Paola Antonelli, kuratorka niedawno otwartego XXII Triennale w Mediolanie. Jedna z najważniejszych imprez poświęconych dizajnowi podejmuje temat obecnie szeroko dyskutowany, dotyczący współczesnych relacji człowieka ze środowiskiem naturalnym. I choć diagnoza sytuacji jest ponura (o czym świadczy choćby tytuł tegorocznej edycji: „Broken Nature”), to na tle innych wydarzeń o podobnej tematyce Triennale wyróżnia się zaskakująco pozytywnym przekazem – wiarą w naprawczą moc dizajnu.

Ale nie łudźmy się, nie chodzi o to, że dizajn nas zbawi. Już na początku wystawy głównej witają nas ogromne ekrany z fotografiami satelitarnymi wykonanymi przez NASA – skala środowiskowych zmian, którą pokazują, jest czymś, czego nie da się odwrócić. Antonelli wierzy jednak w dizajn. Kuratorka, która na codzień pracuje w nowojorskim Museum of Modern Art i odważnie rozwija tamtejszą kolekcję (zasłynęła m.in. z tego, że włączyła do niej znak „@” czy grę Pac-Mana), widzi w projektantach osoby, które pomogą nam w bardziej rozważny sposób zaplanować kolejne działania. „Dizajn jest potężnym narzędziem analitycznym i naprawczym” – pisze w katalogu. Dobry dizajn, według jej definicji, potrafi dla każdego problemu znaleźć najbardziej syntetyczne, znaczące i eleganckie rozwiązanie.

Czytaj dalej