Biblioteka Niepodległości Biblioteka Niepodległości
i
zdjęcie: Tuomas Uusheimo
Wiedza i niewiedza

Biblioteka Niepodległości

Zygmunt Borawski
Czyta się 3 minuty

Można na stulecie niepodległości kraju wybudować budynek, który przysłuży się całemu społeczeństwu oraz ­– co nie jest takie oczywiste – mieć w tym całkowite poparcie parlamentu i obywateli, nawet jeżeli jego koszt wyniesie 98 mln euro (431 mln zł).­ Tym budynkiem jest biblioteka, a narodem, który poparł taki pomysł, mogą być tylko Finowie.

Czemu? Finlandia była jednym z pierwszych państw w Europie, w którym uchwalono ustawę o bibliotekach określającą zadania i wytyczne dotyczące pracy bibliotek publicznych oraz gwarantującą powszechny i bezpłatny dostęp do książek. Pierwsze takie prawo zostało uchwalone w 1928 r. i od tego czasu było wielokrotnie uaktualniane, bo według jego założeń biblioteki muszą rozwijać się wraz ze zmieniającym się społeczeństwem.

Finowie są dziś jednym z narodów czytających najwięcej książek. Rocznie sprzedaje się ich ponad 20 mln. W przypadku pięciomilionowego państwa to średnio cztery książki na osobę. Jeden na sześciu Finów w wieku od 15 do 79 lat kupuje co najmniej 10 książek rocznie.

Ale sprzedaż to nie wszystko. W Finlandii jest ponad 300 bibliotek publicznych i pół tysiąca branżowych. Jakby tego było mało, Finowie dysponują również bibliotekami mobilnymi, które mieszczą się… w autobusach. Stanowią one prawie 10% ogółu wypożyczeń! Na tym nie koniec – Finlandia ma nawet łódź biblioteczną! Państwo fińskie dotrze do ciebie z książką, choćbyś żył wśród reniferów.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Nic dziwnego, że usługi biblioteczne w Finlandii są wyjątkowo popularne – około 40% obywateli to aktywni użytkownicy odwiedzający bibliotekę przynajmniej dwa razy w miesiącu, a książek w sumie wypożycza się rocznie ponad 60 mln (to jest średnio 12 książek na głowę!!!).

My, Polacy, na tle Finów wypadamy raczej blado. Według ostatnich badań przeprowadzonych w 2017 r.przez Bibliotekę Narodową tylko 38% naszych obywateli zadeklarowało, że przeczytało w ciągu ostatnich 12 miesięcy chociażby jedną książkę. Co gorsza, według badań z 2016 r. aż 46% naszych rodaków nie czyta rocznie tekstów dłuższych niż trzy strony…

Oodi (po polsku: Oda) albo Helsińska Biblioteka Centralna, zbudowana za pieniądze państwowe i miejskie, została otwarta w grudniu 2018 r. Konkurs na projekt wygrała w 2013 r. lokalna pracownia ALA Architects, sam budynek zaś był w planach rządowych od przynajmniej 20 lat (tak, istnieją jeszcze narody, które potrafią myśleć perspektywicznie).

Budynek biblioteki Finowie postanowili postawić w samym środku stolicy kraju naprzeciw parlamentu. Te dwie bryły różnią się od siebie diametralnie. Ogromny, przysadzisty i monumentalny gmach parlamentu kontrastuje z podłużną, nowoczesną i organiczną miejscami formą nowej biblioteki, której elewacja nad głównym wejściem zagina się tak, jakby chciała wszystkich obywateli zaprosić do środka. Finowie tym samym pokazują, że ich fundamenty demokratycznego państwa są wyjątkowo mocne, ale jego forma jest włączająca. Oodi ma być symbolem otwartości, edukacji, kultury i równości.

Budynek został podzielony na trzy piętra. Na parterze umieszczono jedną część biblioteki, sale konferencyjne i kino. Wyżej znajdują się sale multimedialne i produkcyjne oraz wyciszona przestrzeń do czytania i pracy. Z kolei trzecie piętro w całości zostało zagospodarowane przez bibliotekę, a także zapewniającą wytchnienie kawiarnię. W gmachu zlokalizowano również warsztat do naprawy rzeczy zużytych lub zniszczonych oraz sale warsztatowe z drukarkami 3D.

Dla Finów biblioteki są miejscem nie tylko lektury, ale też spotkań i społecznej interakcji. Dlatego w samym budynku, poza specjalnymi strefami, nie trzeba zachowywać ciszy. Co nie mniej istotne, nie oddzielono strefy z książkami dla dzieci od strefy z książkami dla dorosłych. W końcu dobrze jest nie oddzielać przyszłości kraju od jego teraźniejszości.

zdjęcie: Tuomas Uusheimo
zdjęcie: Tuomas Uusheimo
zdjęcie: Tuomas Uusheimo
zdjęcie: Tuomas Uusheimo
zdjęcie: Tuomas Uusheimo
zdjęcie: Tuomas Uusheimo

Czytaj również:

Bookworm Cabin – Mały domek dla wielbicieli książek Bookworm Cabin – Mały domek dla wielbicieli książek
i
materiały: Bookworm Cabin
Doznania

Bookworm Cabin – Mały domek dla wielbicieli książek

Zygmunt Borawski

Bartek i Marta są warszawiakami z urodzenia. Lubią mieszkać w stolicy, zawsze jednak starali się w wolnych chwilach z niej wyrwać. Uszczęś­liwiają ich wyjazdy w ciche miejsca, jak to we Włoszech, gdzie jeżdżą co roku. „Tam nic nie ma – mówi Marta. ­– Prosta chatka nad samym morzem. Grube mury, zimna woda, brak zmywarki i ogrzewania. Nasz mały Henryk bawi się tak, że albo kijkiem rysuje sobie w piasku, albo zbiera glisty z gospodarzem. Zero bodźców. My i natura. Czujemy się tam tak dobrze, że co roku przedłużamy pobyt. Na szczęście właściciel nam na to pozwala”.

Bartek i Marta postanowili coś podobnego zrobić w Polsce. Chcieli mieć miejsce odosobnienia. Ot, na wypady weekendowe. Kogo stać na ciągłe wyjazdy do Włoch? Problem w tym, że nie mieli działki. A ten brak zaczął im jeszcze bardziej doskwierać, kiedy urodził się Henryk. Pomysł powoli kiełkował. Jeździli do rodziny, zwiedzali, szukali miejsc. W ogóle Marta i Bartek są takimi ludźmi, którzy w trakcie każdej podróży patrzą na wszystkie domy i myślą o tym, gdzie by chcieli zamieszkać i czym by się zajmowali, gdyby się tam przenieśli.

Czytaj dalej