Po wstawieniu danych do wzoru Einsteina okazuje się, że jednym ciastkiem z czekoladą można by zaspokoić dzienne zapotrzebowanie energetyczne 200 mln ludzi. W czym więc problem?
Fizycy potrafią świetnie żonglować energią: dodawać ją i odejmować, mnożyć i dzielić; przeliczać z jednej postaci w drugą. Gdy jednak zadać proste pytanie – np. ile tak naprawdę energii znajduje się w jednym ciastku – zaczynają się schody.
Kosmiczna sztafeta
Opakowanie informuje, że jedno ciasteczko z paczki waży 13,5 g i zawiera 67 kcal, czyli 280 kJ (dżule i kalorie to po prostu dwie różne jednostki służące do mierzenia energii, tak jak kilometr i mila to dwie różne jednostki odległości). Po zjedzeniu ciastka do „puli energetycznej” mojego organizmu trafi więc taka właśnie ilość energii pozwalająca, przykładowo, na pół godziny klikania w klawiaturę w pozycji siedzącej albo 5 minut bardzo szybkiego biegu. Oto więc podręcznikowy przykład przemiany energii: z chemicznej – zaklętej w cząsteczkach cukrów i tłuszczów – w kinetyczną, czyli ruch. Gdybyśmy przyjrzeli się pod mikroskopem komórce mojego mięśnia, gdy trafi do niego sygnał „skurcz się!”, zauważylibyśmy, że przylegające do siebie cząsteczki aktyny i miozyny w reakcji na ten sygnał przesuwają się względem siebie. Zmiana kształtu tych cząsteczek to właśnie ów zasadniczy moment, gdy energia chemiczna przemienia się