Czas nas uczy pogody Czas nas uczy pogody
i
Wulkan San Cristóbal, Nikaragua, zdjęcie: Roberto Zuniga/Unsplash
Wiedza i niewiedza

Czas nas uczy pogody

Paulina Wilk
Czyta się 5 minut

Od Wielkiego Wybuchu po współczesne wojny – Peter Frankopan przedstawia na nowo dzieje Ziemi. Zamiast Majów, Czyngis-chana czy ONZ w tej napisanej z epickim rozmachem historii główne role odgrywają zjawiska naturalne: wulkany, rzeki, nagłe ocieplenia i ulewne deszcze.

Prognoza pogody przestała już być jedynie dodatkiem do głównego wydania serwisów informacyjnych. Coraz częściej to temperatura, wiatr, a także sztormy i śnieżyce wysuwają się w relacjach ze świata na pierwszy plan. Narracje klimatyczne coraz wyraźniej zaznaczają się również w literaturze (choćby w znakomitych powieściach Richarda Powersa: nagrodzonej Pulitzerem Listowieści i wydanym dopiero co w Polsce Zadziwieniu). A na drodze do zaakceptowania nowego opisu dziejów pojawia się właśnie kamień milowy. Najnowsza, wyczekiwana książka profesora historii globalnej na University of Oxford Petera Frankopana The Earth Transformed: An Untold History (Blooms­bury, 2023) to napisana z rozmachem historia losów naszej planety z perspektywy przemian ekosystemów. Posiłkując się licznymi dowodami oraz błyskotliwymi przykładami, autor rewiduje część utartych interpretacji i wpływa na zmianę spojrzenia na przeszłość, zresztą nie po raz pierwszy.

W słynnej książce Jedwabne szlaki. Nowa historia świata (Warszawa 2018, tłum. Szymon Żuchowski, Piotr Tarczyński) Frankopan rozbijał europocentryczną perspektywę, pokazując, że Stary Kontynent nie odkrywał tak naprawdę nowych lądów – to raczej rozmaici wizjonerzy, żeglarze i handlarze w wielu częściach globu wychodzili sobie na spotkanie, tworząc podwaliny późniejszej globalizacji. Te myśli i argumentacje rozwijał później w Nowych jedwabnych szklakach. Teraźniejszości i przyszłości świata (Warszawa 2021, tłum. Szymon Żuchowski), pokazując Europę jako przestrzeń, która wiele zawdzięcza m.in. kulturom Azji oraz Bliskiego Wschodu.

W okolicznościach przyrody

W nowej książce Frankopan idzie krok dalej, oddając przyrodzie należną jej pozycję w dziejach. Odczytuje losy homo sapiens, biorąc pod uwagę geologiczne, klimatyczne, ekologiczne i genetyczne czynniki, które kształtowały Ziemię na przestrzeni epok. Ludzkość nie zajmuje tu – tak jak w głośnym Sapiens Yuvala Noa­ha Harariego – najważniejszego miejsca.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Peter Frankopan wyznaczył sobie inne zadanie niż izraelski badacz, nie napisał wciągającego thrillera i z pewnością jego książkę trudno uznać za ukłon w stronę popularnych gustów. Jest coś niezwykle wymagającego w poznawaniu historii, której większą część zajmują nie decyzje polityków, słynni wodzowie, przegrane bit­wy czy zbudowane wielkim wysiłkiem miasta, tylko susze zmuszające miliony ludzi do migracji albo wybuchy wulkanów, których pył obniża temperaturę i szkodzi plonom na rozległych terenach. Ważniejsze od ludzi są trzoda chlewna czy konsekwencje prądów morskich, takich jak słynny El Niño.

Musimy ustąpić pola, a przecież przyzwyczailiśmy się, że przyroda stanowi zaledwie scenerię dziejów, a nie ich esencję. Przywykliśmy do przeszłości opowiadanej za pomocą dowodów archeo­logicznych czy dokumentów pisanych. A tu podstawą są przede wszystkim ślady bioarcheologiczne – źródła pozwalające określić występującą na danym terenie roślinność, a więc warunki do rozkwitu urbanizacji, administracji czy handlu w różnych zakątkach świata kilka tysięcy albo 500 lat temu. Frankopan daje nie­łatwą lekcję naszej zależności od czynników przyrodniczych i pogodowych.

Ekopuzzle

Autor zabiera nas przy tym w długą podróż: od narodzin naszej planety około 4,5 mld lat temu aż do roku 2022, w którym nowa wojna w Europie oraz ekstremalne zdarzenia klimatyczne wpłynęły na losy państw i regionów, ich kondycję ekonomiczną, znaczenie geopolityczne, a także szlaki migracyjne i ludzkie żołądki. Frankopan prowadzi czytelnika przez epoki skrupulatnie i konsekwentnie, ani na chwilę nie tracąc z oczu warunków środowiskowych. Czytamy więc o sprawach znanych, ale przez zielone okulary. I już sposób ujęcia początków gatunku Homo sapiens, narodzin wspólnot, miast oraz pierwszych związków człowieka z resztą natury wskazują, co brytyjskiego historyka interesuje najbardziej. Frankopan skupia się na tym, jak ludzie tworzyli koncepcje otaczającego ich świata: planety i kos­mosu. Pokazuje, jak w różnych częściach globu w drugim tysiącleciu przed naszą erą z poczucia zależności od nieprzewidywalnych wyroków przyrody rodzi się postrzeganie boga, który pomaga obłas­kawiać naturę, wchodzić z nią w rodzaj transakcji. Religia zaczyna jawić się jako gwarant stabilności w niepewnym świecie.

Powracającym motywem całej opowieści Frankopana jest zmienność aury i ekosystemów, w których tworzyliśmy pierwsze ośrodki miejskie, potem imperia, rozległe i hierarchiczne systemy władzy, a wraz z nimi złożone kultury oraz cywilizacje. Różne wydarzenia klimatyczne i biologiczne – od okresowych powodzi, trwałego spadku temperatury aż po wysuszenie gleb – pojawiają się tu jako istotne składowe procesów historycznych. Ale wcale nie jako główne czy wyłączne siły napędowe wielkich zmian. Frankopan studzi zapędy badaczy, którzy przyczyn upadku Cesarstwa Rzymskiego albo klęs­ki Napoleona upatrują w zmianach klimatycznych. Osobno przygląda się np. pogromowi Majów po europejskiej konkwiście, osobno upadkowi imperium Guptów w Indiach, osobno europejskim podbojom i sukcesom armii Czyngis-chana. I choć w każdym z tych epizodów dostrzega odpowiednio rolę zarazków, złej gospodarki wodnej czy rozkwitu pól pastewnych, to nie stawia historii na głowie, by na siłę udowodnić, że wszystkiemu winny był klimat. Raczej dodaje ekologiczne puzzle do dziejowej układanki. Wykazuje – dajmy na to – że na ukształtowanie się i rozległość Imperium Rzymskiego, a później na siłę państw średnio­wiecznej Europy realny wpływ miało łagodne ociep­lenie i ustabilizowanie się klimatu (co umożliwiło zwiększenie plonów z upraw, rozbudowę miast i administracji, częstsze oraz bezpieczniejsze podróże, a także wymianę towarów i myśli).

Czynnik ludzki

Kryzysy i upadki systemów władzy spowodowane były jednak nie tyle nieprzychylnymi warunkami klimatycznymi, ile niezdolnością dostosowania się do nich i podjęcia działania we właściwym momencie. Słowem – rozmaitym końcom świata nie były winne powodzie czy nieurodzajne ziemie, ale wpłynęła na to sztywność struktur decyzyjnych, jakie tworzyli i wciąż tworzą ludzie. Jak pokazuje Frankopan, imperia upadają stopniowo. Dzieło zniszczenia kultur i cywilizacji dokonuje się powoli, podobnie jak zmiany klimatu. Choć spoglądanie wstecz kusi, by historię postrzegać jako serię gwałtownie następujących po sobie zdarzeń, ona raczej się snuje. Trzeba było dużo czasu, byś­my ze zbieraczy przekształcili się w rolników, oraz wielu współistniejących problemów, aby mieszkańcy imponującego kompleksu Angkor Wat opuścili go i przeprowadzili się do delty Mekongu. Nie zrobili tego, wbrew długo lansowanym teoriom, nagle. Przeprowadzali się stopniowo, zniechęceni lokalną suszą, ale też kuszeni lepszymi warunkami handlu nad rzeką.

Skąd to wiemy? Z badań pyłków kwiatów, śladów węglowych z palenisk i analizy słojów drzewnych. Frankopan to historyk, który – podobnie jak coraz więcej badaczy przeszłości – korzysta z ustaleń genetyków lub analizy drobin widocznych tylko pod mikroskopem. Wskazuje, że natura zwykle daje ludziom czas na reakcję, jednak my go marnotrawimy. Opieszałość współczesnych państw i organizacji nierobiących dość, by powstrzymać emisję gazów cieplarnianych, to ciąg dalszy tej samej historii.

Zmienność klimatu opisana przez Frankopana jawi się jako seria przypływów i odpływów, które jednych zmywają z powierzchni ziemi, a innych wynoszą na brzeg. Przyroda zawsze dyktowała nam warunki, pozwalała się rozbudować i rozsiąść, po czym wymuszała zmianę upraw czy stylu życia. Nadmierna eksploatacja zasobów to także nic nowego. O wyniszczaniu gleb, drenowaniu rzek, wywołującej kataklizmy wycince lasów pisali cytowani przez Frankopana starożytni i średniowieczni filozofowie.

Ślady na skórze

Ostatnie kilkaset lat Frankopan podzielił na krótkie rozdziały, w których szczegółowo opisał sposób, w jaki ludzie z maniakalnym wręcz natężeniem „czynili sobie ziemię poddaną” i zaślepieni chęcią zysku wykorzystywali zaawansowane technologie czy ciężki przemysł. Jego książka uczy, że choć ludzkość porusza się po tej samej trajektorii od czasów prehistorycznych, to od uznania potęgi oraz siły sprawczej przyrody oddzieliliśmy się relatywnie niedawno, popychani zwodniczą wiarą w to, że możemy sprawować nad naturą kontrolę. W XXI stuleciu otrzymujemy od niej niepokojącą odpowiedź w postaci coraz liczniejszych katastrof. Nie jesteśmy w tym pierwsi, ale czy będziemy ostatni?

Spostrzeżenia Frankopana nie nastrajają optymistycznie. Autor przypomina, że dzieje ludzkości stanowią około 0,0001% historii Ziemi. Jesteśmy zaledwie epizodem w wielkiej opowieści o siłach przyrody. Jedno jest pewne: zostawimy po sobie wiele śladów na skórze świata. I będą one widoczne dla przyszłych badaczy.


The Earth Transformed: An Untold History Peter Frankopan Bloomsbury, Londyn 2023

ilustracja: Marek Raczkowski
ilustracja: Marek Raczkowski

Czytaj również:

Inne horyzonty Inne horyzonty
i
„Godzina ciszy”, Henri Georges J. I. Meunier, 1897 r., Cleveland Museum of Art/Rawpixel (domena publiczna)
Doznania

Inne horyzonty

Wojciech Bonowicz

Francuski filozof Gabriel Marcel w jednej ze swoich najważniejszych książek, zatytułowanej Być i mieć, zapisał krótkie, choć znamienne wyznanie: „Sam nie wiem, w co wierzę”.

Niejednoznaczność i zarazem prostota tego stwierdzenia sprawiają, że nawet dziś, blis­ko 90 lat później, brzmi ono jak prowokacja. Trzeba pamiętać, że Marcel był człowiekiem religijnym, nieukrywającym swojego przywiązania do chrześcijaństwa. I że jego wyznanie nie miało charakteru wyłącznie osobistego; stanowiło raczej element szerszej filozoficznej refleksji nad naturą naszej obecności w świecie. Przywołane słowa nie dotyczą wiary zogniskowanej wokół określonych przekonań na temat uniwersum, człowieka i tego, co wobec widzialnej, doświadczalnej rzeczywistości transcendentne. Ale nie jest to także wyznanie niewiary. Spotykamy się tu z niezwykłym, paradoksalnym, a przez to bardzo poruszającym credo: wierzę, lecz sam nie wiem w co.

Czytaj dalej