Birds do it. Bees do it. Ptaki i pszczoły zawsze odnajdują drogę. To mistrzowie nawigacji. My potrzebujemy map, kompasów, znaków i GPS, a zwierzęta doskonale radzą sobie bez nich. Jak one to robią?
Autorem jednego z najbardziej niewiarygodnych wyczynów, jakie w życiu widziałam, był Billy – zwyczajny kot domowy. Wydarzyło się to parę lat temu, niedługo po mojej przeprowadzce do małego domu w Hudson Valley. Billy – wredny, stary kocur – należał do Phila, wcześniejszego najemcy. Phil kochał kota, a kot kochał Phila, choć zasadniczo nie darzył ludzi szczególnie ciepłymi uczuciami.
W dniu wyprowadzki Phil wpakował rozsierdzonego Billy’ego do transportera, umieścił go w furgonetce i wyruszył do swojego nowego mieszkania na Brooklynie. Po półgodzinie jazdy w ulewnym deszczu zobaczył, że kot jakimś cudem zdołał się wydostać. Phil zatrzymał auto na poboczu, ale z siedzenia kierowcy nie mógł ani zachęcić, ani zmusić kota do powrotu do transportera. Wysiadł z auta i delikatnie uchylił boczne drzwi na kilka centymetrów. Wówczas Billy wystrzelił jak z procy, przemknął przez jezdnię, unikając samochodów pędzących 120 km/h, i zniknął w krzakach rozdzielających dwupasmówkę. Phil przez parędziesiąt minut próbował się tam przedostać, ale nie dał rady z powodu deszczu oraz intensywnego ruchu. W końcu dał spokój, wsiadł do furgonetki i załamany ruszył dalej.
Kilka tygodni później, tuż przed siódmą rano, obudziło mnie łomotanie do drzwi. Zbiegłam na dół. Dom miał szklane drzwi i przeszkloną ścianę na parterze, więc od razu zobaczyłam, że w ogrodzie nikogo nie ma. Stałam zaspana i zdezorientowana, gdy nagle moim oczom ukazał się wychudzony, brudny szary kot wspinający się na tylnych łapkach, by zajrzeć do środka.
Rozdziawiłam usta. Otworzyłam drzwi i – zupełnie bez sensu – zapytałam kota: „Billy, to ty?”. Kot tymczasem łaził pod drzwiami, ewidentnie podenerwowany. Zaczął miauczeć. Przyniosłam mu wodę i jedzenie, ale zignorował to i znów zaczął obijać się o drzwi. Kompletnie zdumiona zrobiłam mu zdjęcie i wysłałam je Philowi z pytaniem, które wcześniej zadałam kotu: „Czy to Billy?”.
Phil zjawił się półtorej godziny później. Kot, który przez cały ten czas kręcił się niespokojnie, spojrzał na niego i dosłownie rzucił mu się w objęcia – skoczył półtora metra w górę i przylgnął do jego piersi. Phil, rosły barman w typie twardziela, wybuchnął płaczem. Po kilku minutach czułości kot zszedł na ziemię i, mrucząc, wreszcie zabrał się do pałaszowania jedzenia, które dałam mu dwie godziny wcześniej. Potem położył się w słońcu na trawniku obok drzwi i przystąpił do starannej toalety.
Nikt nie wie, w jaki sposób Billy dokonał swojego wyczynu. W 2013 r. kotka domowa o imieniu Holly zgubiła się w Daytona Beach podczas wycieczki z właścicielami. Dwa miesiące później dotarła do domu w West Palm Beach, pokonawszy ponad 320 km. Na pytanie, jak to możliwe, etolodzy rozkładają ręce. Podobna konsternacja pojawia się też w przypadku innych gatunków. Koty, nietoperze, mirungi (słonie morskie), myszołowy rdzawosterne, gnu, brudnice nieparki, mątwy, śluzowce, pingwiny cesarskie – wszystkie zwierzęta żyjące na naszej planecie mogą pochwalić się mniej lub bardziej imponującymi zdolnościami nawigacyjnymi, które są mniejszą lub większą zagadką dla naukowców.
To o