Dom huraganoodporny Dom huraganoodporny
i
ilustracja: Cyryl Lechowicz
Ziemia

Dom huraganoodporny

Zygmunt Borawski
Czyta się 4 minuty

Dla Polaków dom to przede wszystkim betonowe fundamenty i solidna murowana konstrukcja, które już z założenia mają wytrzymać niejedną dekadę. W przeciwieństwie do nas Amerykanie wolą budować szybciej i taniej, nie zważając na upływ lat czy ewentualne klęski żywiołowe. Czy tak stawiane domy mogą przetrwać kataklizm? Owszem, jeśli są okrągłe.

Jednym z krajów najbardziej narażonych na zmiany klimatu są USA. Według badań przeprowadzonych w grudniu 2019 r. przez Geophysical Fluid Dynamics Laboratory wraz z globalnym ociepleniem stopniowo wzrastać będzie temperatura Oceanu Atlantyckiego, co doprowadzi do większej liczby huraganów nawiedzających południowe i wschodnie wybrzeże kraju. Jest to zła wiadomość, ponieważ porywiste wiatry powodują największe klęski żywiołowe w całych USA. Huragan Harvey, który wstrząsnął Houston w 2017 r., wyrządził szkody szacowane na 125 mld dolarów. Huragany 4. i 5. stopnia, o prędkości do 250 km/h, mogą z łatwością niszczyć budynki i mieć wpływ na życie ich mieszkańców. Jednak o zmianie sposobu osadnictwa na terenach zagrożonych raczej nie może być mowy. Jak zauważyli w 2018 r. redaktorzy „The Wall Street Journal”, miasta przybrzeżne wytwarzają 46% amerykańskiego PKB, a w latach 1980–2017 więcej ludności przybyło w hrabstwach narażonych na huragany niż wewnątrz kontynentu.

Skoro zatem nic nie wskazuje na to, by Amerykanie chcieli opuścić wybrzeża, powinni przynajmniej przygotować się na najgorsze. Ale zdjęcia i filmy docierające do nas zza oceanu tuż po uderzeniu huraganu są za każdym razem identyczne – ukazują rozpościerający się aż po horyzont kraj­obraz zdewastowanych i zniszczonych domów, mnóstwo drewnianych szkieletów i połamanych płyt gipsowo-kartonowych, wyrwane z korzeniami drzewa oraz poprzewracane samochody. Harvey, Katrina, Sandy – wszystkie skutkowały tym samym. Po kolejnej dawce podobnych ujęć zawsze się zastanawiam, dlaczego mieszkańcy Stanów Zjednoczonych nie stawiają solidniejszych konstrukcji. I czemu wciąż budują wszystko z drewna.

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Ale zacznijmy od początku. Dlaczego drewno? Otóż w USA znajduje się 5% światowych terenów leśnych, a w Kanadzie kolejne 10%. Oprócz powszechnej dostępności surowiec ten jest szybki i łatwy w obróbce, a zarazem tani. Ponadto, historycznie rzecz ujmując, w Stanach używa się go już od dłuższego czasu. Robili to pierwsi osadnicy na Dzikim Zachodzie, a później kontynuowały ich dzieci, wnuki i prawnuki. Drewniana konstrukcja kosztuje średnio o 15% mniej od betonowej lub ceglanej. I chociaż technologia jest dostępna, to rozdrobnienie przemysłu mieszkaniowego na wiele małych firm i kontrahentów drastycznie spowalnia wprowadzenie zmian i przyjęcie trwalszych technik budowania – jak wskazuje Christopher Flavelle na łamach „Bloom­berg News”.

Można by zapytać: a co z normami? Czy nie powinny być dostosowane do drewnianych konstrukcji? Dlaczego nie wymuszać na wykonawcach, aby budowali solidniejsze bryły? W USA istnieją wprawdzie tzw. kody form przestrzennych, ale nie są one prawnie wiążące – poza Florydą. Nigdzie indziej nie sprawdza się więc, czy dany obiekt został zbudowany tak, by wytrzymać ewentualne kataklizmy. Budynki, które pozostają, gdy cała reszta osiedla ulega zniszczeniu, to prawdopodobnie pojedyncze domy budowane powyżej obowiązujących standardów. Ich właściciele pokusili się np. o zainstalowanie specjalnych antyhuraganowych okien albo wzmocnili dachy dodatkowymi metalowymi pasami.

Pod tym względem ciekawym fenomenem na rynku amerykańskim jest założona w 1968 r. rodzinna firma Deltec Homes. Jej właściciele specjalizują się w konstrukcji okrągłych drewnianych domów. Początkowo zajmowali się budowaniem ośrodków i domków wypoczynkowych, ale gdy z biegiem lat okazało się, że ich niecodzienne projekty wyjątkowo podobają się wczasowiczom, postanowili skupić się na budowie prywatnych domów, które dziś stanowią 85% produkcji firmy. Przypadkiem odkryto, że nietypowe kształty tych budynków świetnie znoszą silny napór wiatru i w konsekwencji są odporne nawet na najgwałtowniejsze huragany. Dzięki okrągłym kształtom wiatr nie może wytworzyć wystarczającego nacisku na żadną ze ścian. Istotną funkcję spełnia również niski spadek dachu, a także konstrukcja stropu i podłogi, w której wiązary i legary rozkładają się promieniście. Dzięki temu cała struktura nośna budynku działa jak szprychy w kole i amortyzuje siły napierające na zewnętrzne ściany. Gdy zrozumiano, że okrągłe domy znakomicie radzą sobie w ekstremalnych warunkach, firma zaczęła inwestować w dodatkowe wzmocnienia oraz innowacje. Wszystkie okna oklejane są specjalną folią, która sprawia, że w trakcie wichury szyby nie roztrzaskują się na kawałki i nie wpadają z impetem do środka. Szczelne i dobrze zabezpieczone okna i drzwi to jedna z najważniejszych reguł antyhuraganowego domu. Jeżeli wiatr dostanie się do wnętrza, ciśnienie tworzące się pod dachem może rozsadzić budynek od środka. Wzmocnienie konstrukcji i samych okien ma jeszcze jedno zastosowanie: niejeden ciężki obiekt może być uniesiony przez podmuch huraganu i uderzyć w dom z ogromną mocą. Na wszelki wypadek zaleca się więc też zainstalowanie stalowych okiennic.

To jednak nie koniec innowacji. Gdy domy powstają na samym wybrzeżu, często wyposaża się je w dodatkową konstrukcję, czyli gęsto rozstawioną siatkę wysokich słupów, na której stawia się budynek. Wraz z porywistym wiatrem w wybrzeże uderzają wysokie fale sztormowe lub zabójcze sztormowe przypływy, które jak w przypadku huraganu Sandy z 2012 r. zwykle okazują się bardziej niszczycielskie od samej wichury, dlatego właśnie dobrym rozwiązaniem jest postawienie domu kilka metrów nad ziemią.

Mimo dużego niebezpieczeństwa Amerykanie nadal wolą się osiedlać w urokliwych przybrzeżnych miasteczkach południowych stanów, niż na północy, np. w obu Dakotach. Może dlatego, że kiedy na Florydzie nie szaleją huragany, pogoda jest tam wspaniała, a życie kolorowe jak w serialu Policjanci z Miami…? A jednak kto wie, czy w niedalekiej przyszłości – o ile mieszkańcy zaczną się uczyć na własnych błędach – krajobraz wybrzeży nie zmieni się do tego stopnia, że po horyzont wyrastać będą same okrągłe domy na wysokich palach. I to takie, które pozostaną tam już na zawsze.

Czytaj również:

O domu, który lekko dotyka ziemi O domu, który lekko dotyka ziemi
i
zdjęcie: Glenn Murcutt; dzięki uprzejmości Architecture Foundation Australia
Opowieści

O domu, który lekko dotyka ziemi

(ale wyjątkowo mocno się jej trzyma)
Zygmunt Borawski

Zanim Glenn Murcutt zaprojektował dom dla Banduk Mariki, przez trzy lata intensywnie studiował kulturę i historię Aborygenów. Dzięki temu w Yirrkali na północy Australii powstał niezwykły budynek, podziwiany ze względu na swoją elegancką prostotę, ekologiczne rozwiązania techniczne i szacunek dla kulturowego dziedzictwa jego mieszkańców.

Zalecenia klienta dla architekta, dosyć niecodzienne, brzmiały z grubsza tak:

Czytaj dalej