Domy ze słomy
i
zdjęcie: Weronika Siwiec
Ziemia

Domy ze słomy

Weronika Siwiec
Czyta się 4 minuty

Dlaczego ludzie tak sobie skomplikowali proces tworzenia siedlisk? Odpowiedź na to pytanie prowadzi do fascynującego świata architektury naturalnej.

Wystarczy spojrzeć na schronienia zwierząt. Prostota rozwiązań, dopasowanie do potrzeb, użycie najbliżej dostępnych materiałów choćby w żeremiach bobrów czy ptasich gniazdach są bardzo inspirujące. Stąd już tylko krok do fascynacji architekturą wernakularną – zakorzenioną w lokalnych tradycjach.

W większości kultur na świecie tworzenie domów z ziemi było dominującą techniką budowlaną aż do początku XX w. A gdy zaczęły pojawiać się ułatwienia, wszystko się skomplikowało. Tymczasem budowanie tradycyjnego siedliska jest bardzo poetyckie. Ziemia daje człowiekowi to, co potrzebne do życia: jedzenie, wodę, dom.

Materia uniwersalna

Jako niezwykle plastyczny materiał ziemia była wykorzystywana do tworzenia form rzeźbiarskich w tradycjach architektonicznych Afryki Centralnej. W roli materiału izolacyjnego pokrywała grubą warstwą dachy tradycyjnych chat norweskich. W Polsce najczęściej znajdowała zastosowanie w formie glinobitki lub (zmieszana ze słomą) jako dopełnienie konstrukcji szkieletowych. Co ciekawe, budowano z niej zarówno chłopskie lepianki, jak i pałace, dwory czy kościoły. Wiek XX przyniósł nowe technologie, które pozwoliły budować więcej, szybciej i łatwiej. Jednak proces optymalizacji zatarł pierwotną logikę tworzenia siedlisk. Budowanie z lokalnych materiałów, przez miejscowych rzemieślników, zgodnie z najbliższymi tradycjami estetycznymi i krajobrazem zostało wyparte przez ujednolicenie stylów architektonicznych oraz absurd sprowadzania surowców z drugiego końca globu.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Świat współczesnego naturalnego budownictwa przywrócił mi wiarę w architekturę. Zalety tradycyjnych materiałów można wymieniać bez końca: nie wymagają niebezpiecznych dla środowiska i człowieka procesów przemysłowych; minimalizują koszty i szkodliwość transportu; są zdrowe dla mieszkańców. Budowanie ze słomy, gliny i konopi przemysłowych wydało mi się tak piękne i logiczne, że postanowiłam poświęcić mu pracę magisterską na Wydziale Wzornictwa warszawskiej ASP i wybudować naturalny dom.

Grunt to glina

Kiedy opowiadałam o tym pomyśle, większość znajomych miała przed oczami koślawą, przysadzistą lepiankę. Ten model ma dużo uroku, moim celem było jednak stworzenie budynku o współczesnej estetyce. Zaprosiłam do współpracy architektów z pracowni MECH.build – Ankę Zawadzką i Janka Dowgiałło. Według naszych założeń dom miał być minimalistyczny, otwarty i odnoszący się z szacunkiem do krajobrazu. Wspólnie stworzyliśmy 35-metrowy dom-tubę, igrający nieco z ludzką percepcją.

Bydynek powstał latem 2015 r. w Potoczku, małej wiosce w Sudetach, na terenie pięknego gospodarstwa U Lokusza. Proces jego wznoszenia przebiegał w formie warsztatów, dzięki czemu około 100 osób, dowodzonych przez doświadczonych budowniczych, uczyło się naturalnych technik. Został postawiony na kamiennych fundamentach. Masywne bloki, które znaleźliśmy na działce, to pozostałości po zniszczonych poniemieckich siedliskach. Konstrukcję domu stanowi lekki drewniany szkielet na potężnych podwalinach zabezpieczających. Ściany wypełniliśmy mocno sprasowanymi kostkami słomy kupionej od sąsiadów. (To świetny izolator, tani i powszechnie dostępny, króluje w świecie budownictwa naturalnego). Następnie pokryliśmy je warstwą tynku glinianego. Zabezpiecza on słomę (także przed ogniem) oraz utrzymuje stały, zdrowy poziom wilgoci w pomieszczeniu. Zależało nam, żeby wykorzystać różne techniki naturalne, dlatego użyliśmy też innych materiałów izolacyjnych. W podłodze umieściliśmy hempcrete, kompozyt z konopi przemysłowych zmieszanych z wapnem. Konopie są prawdziwym hitem budownictwa naturalnego ze względu na swoją uniwersalność, wytrzymałość i bardzo dobre właściwości izolacyjne. Dom pokryty został w całości deską, układaną na wzór okolicznych stodół.

Mimo niewielkiej powierzchni wnętrze jest przestronne. Na antresoli, która zapewnia więcej prywatności, znajduje się sypialnia. Parter zajmuje salon z aneksem kuchennym i strefa wejściowa. Wielkie okno z widokiem na Sudety zorientowane jest na południowy zachód, co zapewnia piękną grę światła na lekko nieregularnej glinianej ścianie. Niespodziewanie podczas budowy odkryliśmy, że spadek dachu jest idealny do siedzenia i podziwiania zachodów słońca.

Architektura naturalna w odświeżonej formie przeżywa swój renesans. Łączenie budowania ze słomy i konopi z nowoczesnymi technologiami jest szybsze i możliwe na większą skalę. Pozwala także przyszłym mieszkańcom na aktywne uczestniczenie w procesie powstawania domu. A warto – naturalne budowy to siedlisko energii i radości, jaką daje wspólne tworzenie.

zdjęcie: Weronika Siwiec
zdjęcie: Weronika Siwiec
zdjęcie: Weronika Siwiec
zdjęcie: Weronika Siwiec
zdjęcie: Weronika Siwiec
zdjęcie: Weronika Siwiec
zdjęcie: Weronika Siwiec
zdjęcie: Weronika Siwiec
zdjęcie: Weronika Siwiec
zdjęcie: Weronika Siwiec
zdjęcie: Weronika Siwiec
zdjęcie: Weronika Siwiec
zdjęcie: Weronika Siwiec
zdjęcie: Weronika Siwiec
zdjęcie: Weronika Siwiec
zdjęcie: Weronika Siwiec
zdjęcie: Weronika Siwiec
zdjęcie: Weronika Siwiec

Projekt naszego domu, wraz z podręcznikiem opisującym proces budowy, jest dostępny bezpłatnie na www.domwpotoczku.pl.
 

Czytaj również:

Dom z drewna i słońca
Marzenia o lepszym świecie

Dom z drewna i słońca

Architektura pasywna
Zygmunt Borawski

Ola i Przemek zbudowali dom, który wykorzystuje energię z promieniowania słonecznego. Oddychają czystym powietrzem, nie muszą walczyć z grzybem – i płacą śmiesznie niskie rachunki za energię.

Mieliśmy mieszkanie w bloku. Długo pracowałam na stanowisku kierowniczym w banku, Przemek miał warsztat motocyklowy, wcześniej był wojskowym. Później zdałam na kulturoznawstwo i zaczęłam uczyć dzieci w przedszkolu. Zamarzył nam się dom. Zaczęliśmy szukać ziemi. Dwa razy mogliśmy kupić felerną działkę, ale raz wyratował mnie mój tata, a za drugim razem – mama, która jest leśnikiem. Widzieli, że jest w tych działkach coś dziwnego. I mieli rację. W ogóle bez rodziców nic by się nie udało. Dołożyli się też do inwestycji. Do trzech razy sztuka z tą działką, nieopodal tamtych dwóch znaleźliśmy kolejną i ta była idealna. Już nie było odwrotu. Sprzedaliśmy mieszkanie i z wielkim trudem, ze względu na moje problemy zdrowotne, dostaliśmy kredyt. Ale udało się. Mogliśmy zacząć.

Czytaj dalej