Dziecięcy świat Bruno Munariego Dziecięcy świat Bruno Munariego
i
Ilustracje z książki Bruno Munariego "Nella nebbia di Milano", 1968 r.; zdjęcie: kolekcja prywatna, Brescia, Włochy
Edukacja

Dziecięcy świat Bruno Munariego

Aleksandra Kędziorek
Czyta się 4 minuty

To, że prezentujemy na naszych łamach książki artystyczne (Ładne strony), zawdzięczamy m.in. pewnemu włoskiemu artyście. Kochają go i dzieci, i tacy tuzowie intelektu jak Umberto Eco.

„Nigdy nie widziałem tyle śniegu” – tak włoski artysta Bruno Munari zaczyna bajkę o Białym Kapturku. Na kolejnych stronach książki śledzimy losy małej, ubranej na biało dziewczynki, która przez zaspy przedziera się do dawno niewidzianej babci. Z powodu śnieżnej zamieci nic jednak nie widać. Strony są zupełnie białe, a cała opowieść siłą rzeczy rozgrywa się w naszej wyobraźni. W innej książce, Nella nebbia di Milano (Mgły Mediolanu), miasto spowija mleczna mgła. Na stronach z półprzezroczystej kalki zarysowują się sylwety pojazdów, ulicznych latarni i śpieszących w różne strony przechodniów. Przedzierając się kartka po kartce przez zamglone ulice, docieramy w końcu do cyrkowego namiotu. Wchodzimy do środka i wtedy książka wybucha feerią barw.

Ilustracje z książki Bruno Munariego "Nella nebbia di Milano", 1968 r.; zdjęcie: kolekcja prywatna, Brescia, Włochy
Ilustracje z książki Bruno Munariego „Nella nebbia di Milano”, 1968 r.; zdjęcie: kolekcja prywatna, Brescia, Włochy

Lektura każdej z ponad 70 publikacji zaprojektowanych przez Bruno Munariego (1907–1998) jest niezwykłą przygodą – nawet jeśli, w przeciwieństwie do większości jego czytelników, mamy więcej niż kilka lat. Mediolański artysta, grafik i dizajner zasłynął jako twórca projektów skierowanych do najmłodszych odbiorców. I choć Picasso nazywał go „nowym Leonardem”, Pierre Restany – „Piotrusiem Panem włoskiego dizajnu”, a Umberto Eco dodawał, że pracuje z papierem tak, jakby stroił skrzypce, to wybór tej przez dłuższy czas niedocenianej dziedziny projektowania sprawił, że twórczość Munariego dopiero dekadę temu na dobre zagościła w muzeach i galeriach sztuki. Nie ma chyba jednak we Włoszech nikogo, kto w dzieciństwie nie zetknąłby się z jego projektami.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Ilustracje z książki Bruno Munariego "Nella nebbia di Milano", 1968 r.; zdjęcie: kolekcja prywatna, Brescia, Włochy
Ilustracje z książki Bruno Munariego „Nella nebbia di Milano”, 1968 r.; zdjęcie: kolekcja prywatna, Brescia, Włochy

Munari zaczynał jako futurysta. Gdy miał 18 lat, trafił pod skrzyd­ła Filippa Tommasa Marinettiego i w 1927 r. wziął udział w zorganizowanej przez niego wystawie „33 malarzy futurystów” w Mediolanie. Później, od 1948 r. współtworzył Movimento Arte Concreta, mediolańską grupę malarzy abstrakcjonistów. Od początku jednak – jak zauważył krytyk sztuki Claudio Cerritelli – miał skłonność do tego, by nie traktować świata sztuki zbyt poważnie. I choć znajdziemy w jego twórczości wyrafinowane studia malarskie (takie jak seria Negativo Positivo inspirowana psychologią Gestalt) czy znakomite projekty wzornicze (najbardziej znany to lampa Falkland stworzona dla firmy Danese w 1961 r.), to o wiele silniej kojarzą się z nim: fotoreportaż opublikowany w magazynie „Domus” w 1944 r., w którym z czułym rozbawieniem śledził ludzkie wysiłki w poszukiwaniu wygody w źle zaprojektowanym fotelu; rzeźby „Gadających widelców” z 1958 r., w których powyginane ząbki sztućców naśladują ludzką gestykulację; czy też humorystyczny suplement do słownika włoskiego z początku lat 60., tłumaczący zawiłości mowy ciała charakterystycznej dla mieszkańców Półwyspu Apenińskiego.

Ilustracje z książki Bruno Munariego "Nella nebbia di Milano", 1968 r.; zdjęcie: kolekcja prywatna, Brescia, Włochy
Ilustracje z książki Bruno Munariego „Nella nebbia di Milano”, 1968 r.; zdjęcie: kolekcja prywatna, Brescia, Włochy

Otwartość, ciekawość świata, giętki umysł i plastyczna wyobraźnia sprawiły, że szybko znalazł wspólny język z najmłodszymi odbiorcami. To dla nich w 1951 r. we współpracy z produkującą opony firmą Pirelli stworzył pierwsze na świecie zabawki z gumy piankowej – kota Meo Romeo i małpkę Zizi, których łapki można było dowolnie wyginać dzięki ukrytym w środku miedzianym drutom. Kilka lat później zaprojektował grę „ABC” złożoną z 26 elementów różnych kształtów, z których można było ułożyć dowolną literę alfabetu (lub cokolwiek innego), a we współpracy z pedagogiem Giovannim Belgrano – „Più e Meno”, zestaw kart z transparentnej folii z rysunkami, które nakładane jedna na drugą tworzyły różnorodne kompozycje.

Najwięcej uwagi poświęcił jednak książkom, z którymi kontakt chciał umożliwić również najmłodszym dzieciom. Libri illeggibili projektowane w latach 50. i 60. oraz Prelibri z lat 80. powstały z myślą o maluchach, które nie potrafią jeszcze czytać. Zamiast tradycyjnych opowieści opartych na linearnej narracji Munari stworzył dla nich książki-obiekty, które pozwalały na ich samodzielne odkrywanie i doświadczanie. Wyobraźnię dzieci miały pobudzać zróżnicowane materiały (papier, drewno, tkaniny, filc, gąbka czy plastik), faktury (karbowane tektury, piórka), kolory i kształty. Podobnie jak współczesne książki typu „touch and feel” pozwalały na „czytanie” ich wszystkimi zmysłami.

Ilustracje z książki Bruno Munariego "Nella nebbia di Milano", 1968 r.; zdjęcie: kolekcja prywatna, Brescia, Włochy
Ilustracje z książki Bruno Munariego „Nella nebbia di Milano”, 1968 r.; zdjęcie: kolekcja prywatna, Brescia, Włochy

Munari zachęcał także dzieci do samodzielnej twórczej aktywności. Podczas warsztatów, które od lat 70. prowadził m.in. w mediolańskiej Pinacoteca di Brera, namawiał je do tworzenia własnych „taktylnych opowieści” – przyklejania na deseczkach materiałów o różnej fakturze, które pod opuszkami palców opowiadały złożone historie. Wykorzystywał też w nieszablonowy sposób dostępne technologie – za pomocą wchodzących wówczas na rynek kserokopiarek wspólnie z najmłodszymi tworzył Xerografie originali, unikatowe obrazy-odbitki powstające z zebranych i zakomponowanych na płycie kserokopiarki przedmiotów. Wierzył, że w każdym drzemie twórczy potencjał, wrodzona ciekawość oraz potrzeba odkrywania i jak najpełniejszego doświadczania otaczającego nas świata. Najważniejsze było nie zgubić tego potencjału i rozwijać go poprzez angażującą wszystkie zmysły zabawę. A gdy ta okazywała się zbyt wyczerpująca, wystarczało skorzystać z zaprojektowanej przez niego w 1993 r. Libro letto – wielkoformatowej książki z miękkiego materiału, którą można było owinąć się jak kocem i zasnąć.

Ilustracje z książki Bruno Munariego "Nella nebbia di Milano", 1968 r.; zdjęcie: kolekcja prywatna, Brescia, Włochy
Ilustracje z książki Bruno Munariego „Nella nebbia di Milano”, 1968 r.; zdjęcie: kolekcja prywatna, Brescia, Włochy

 

Czytaj również:

Ładne strony – 2/2020 Ładne strony – 2/2020
Przemyślenia

Ładne strony – 2/2020

Justyna Machnicka

Nie bajka

Oto książka, która czeka na wydawcę. Powstała z empatii, szacunku do przyrody, drzew i całego świata natury. Autorką tekstu, oprawy graficznej oraz ilustracji jest Grażyna Pasterska-Napadło, która we wstępie pisze: „Przez wiele lat ludzie nie mieli świadomości, że drzewa posiadają bogate życie wewnętrzne i są istotami inteligentnymi, społecznymi, o własnym systemie nerwowym, obronnym i własnej pamięci”. Ta nietuzinkowa książka jest opowieścią opartą na dialogu małego chłopca z drzewem. Podczas tej rozmowy dziecko odkrywa tajemnice życia drzew. Celem książki jest uzmysłowienie zarówno młodszym odbiorcom, jak i dorosłym, że świat przyrody w wielu aspektach przypomina nasze życie. Książka została dogłębnie przemyślana, zaprojektowana według zasady złotego podziału występującego również w przyrodzie. Jej podłużna forma to pień, obwoluta z czarno-białą grafiką imituje korę – okrywa ona pozbawioną napisów okładkę, tak jak kora „nagie” wnętrze drzewa. Wewnątrz książka jest bogato ilustrowana czarno-białymi rysunkami, często ukrytymi w alonżach (in. przedłużkach). Wszystkie ilustracje to prace wykonane najpierw ręcznie, na papierze, bez pomocy komputera. Artystka do stworzenia ilustracji użyła materiałów pochodzących z drzew, m.in. węgla wierzbowego, posiłkując się dodatkowo techniką frotażu z zastosowaniem ołówka, używając do tego znalezionej kory drzew, szyszek, gałęzi czy liści. Jak mówi, zależało jej, by drzewa stały się współautorami ilustracji.

Czytaj dalej