I co, feministką też pewnie jesteś? – z ironicznym uśmiechem pyta mnie młody mężczyzna, który już od dłuższego czasu spogląda na mnie z wyraźnym pobłażaniem. A dokładniej od chwili, w której zaczęłam odpowiadać na jego pytanie o działania mojej fundacji.
Zaczynam więc wywód o tym, dlaczego nią jestem, że feminizm rozumiem jako elementarną równość pozycji i szans i że to słowo jest niesłusznie obdarzane samymi negatywnymi konotacjami. Nagle słyszę:
– Masz chłopaka?
Zamurowało mnie, przyznaję. Co też natychmiast wykorzystuje mój rozmówca:
– Wiesz,