Fala czy cząstka?
i
zdjęcie: Christopher Burns/Unsplash
Wiedza i niewiedza

Fala czy cząstka?

Jan Pelczar
Czyta się 9 minut

Inspiruje intelektualistów, pisarzy oraz malarzy. Prowokuje do fundamentalnych pytań filozoficznych – o czas, sposób postrzegania­ rzeczywistości, a wreszcie także o samo istnienie.­ Jest równocześ­nie falą i cząstką. Światło.

Moim rozmówcą jest Robert Hübner, przedsiębiorca, z wykształcenia fizyk i artysta malarz. Rozmawiamy o świetle, o jego dwoistej, falowo-korpuskularnej naturze, ale też o świetle w filozofii, psychologii oraz sztuce. Hübner potrafi łączyć różne perspektywy i rozjaśniać najbardziej zawiłe tematy, nawet tak ciemne jak czarna dziura. Pracuje teraz nad Deltą Kroneckera – powieścią sensacyjno-psychologiczną, w której światło odgrywa kluczową rolę.


Jan Pelczar: Zapytam wprost. Czym jest dla Pana światło?

Robert Hübner: Dla mnie to przede wszystkim oddziaływanie fizyczne, w tym wypadku elektromagnetyczne, odpowiedzialne za szereg postrzeganych na co dzień fizycznych zjawisk. Kiedy studiowałem przed laty fizykę teoretyczną, ostrzegano nas, że już nigdy nie popatrzymy na świat w inny sposób jak tylko przez pryzmat tej dziedziny nauki. Ale malarskość spojrzenia też jest potrzebna, uzupełnia i wzbogaca wgląd fizyka.

Jaka to perspektywa?

Dla fizyka światło to po prostu widzialna część promieniowania elektromagnetycznego, w zakresie od blisko 400 do prawie 800 nanometrów, czyli w istocie bardzo wąskim, bo poza spektrum światła widzialnego istnieje bardzo szeroki zakres promieniowania elektromagnetycznego dla

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Skurczone olbrzymy, puchnące karły
i
Czarna dziura na zdjęciu przyczynia się do formowania gwiazd odległych od niej o milion kilometrów; zdjęcie: X-ray: NASA/CXC/INAF/R. Gilli i in.; Radio NRAO/VLA; Optical: NASA/STScI
Kosmos

Skurczone olbrzymy, puchnące karły

Piotr Stankiewicz

Gwiazda ma swój cykl życia – rodzi się, zmienia, a potem umiera, nierzadko zapewniając istnienie kolejnej gwieździe. I tak to trwa…

Pierwsze słowo w tekście o ewolucji gwiazd należy się nie astronomii, lecz semantyce. Pojęcie „ewolucja” znaczy bowiem tutaj coś innego niż wtedy, gdy używamy go w sensie darwinowskim. Ewolucja biologiczna dotyczy zmian zachodzących w obrębie gatunków przez tysiące i miliony pokoleń. Ewolucja gwiazd to coś innego – odnosi się do rozwoju pojedynczej gwiazdy, od jej narodzin aż do śmierci. Gwiazdy nie mają żadnego DNA, nie istnieje tu elementarna zasada świata ożywionego, że podobne rodzi podobne. Gwiazdy nie dziedziczą po sobie, nie ma tu „walki o byt” czy „przetrwania najlepiej przystosowanych”. „Ewolucja gwiazd” jest terminem przyjętym w astrofizyce, ale warto zaznaczyć, że trafniejsze byłoby określenie bardziej poetyckie: „życie gwiazd” albo wprost z Owidiusza: „przemiany gwiazd”.

Czytaj dalej