Piasek jest jednym z najszybciej drożejących zasobów naturalnych. I wcale nie mamy go pod dostatkiem. A nielegalny handel ziarenkami jest śmiertelnie groźny.
Leżenie na sypkim piasku to na razie synonim letniego relaksu, ale wkrótce będzie luksusem. Podczas gdy ceny ropy i gazu spadają, wartość piasku na globalnym rynku od kilkudziesięciu lat rośnie, a od początku XXI w. – ostro skacze w górę. To zjawisko przeoczone i gwałtowne. Specjalizujący się w piaskowych kłopotach obrońcy środowiska mówią o utajonej katastrofie, zagłuszonej lamentem – najzupełniej zresztą słusznym – nad zaśmiecającym oceany plastikiem i niedoborami wody pitnej. Wbrew beztroskim przekonaniom, że Ziemia dysponuje niewyczerpanymi zasobami tego pospolitego i pozornie wszędobylskiego surowca, mamy coraz mniej piasku, a pochłaniamy go coraz żarłoczniej.
Do końca stulecia zniknie większość plaż Kalifornii, ubędzie rajskich wysp w Indonezji; zagrożony jest też los piaskowych połaci w Goa i Kerali. Nie dlatego, że podnosi się poziom wód w oceanach. Zanim nasze ulubione pocztówkowe pejzaże pochłoną fale, mogą zostać rozkradzione i… przemielone na beton.
Podstawa cywilizacji
Choć nikt z nas nie kupuje go osobiście w sklepie czy na targu, wszyscy konsumujemy ten surowiec w olbrzymich ilościach i jesteśmy od niego zależni. Jest on trzecim – po wodzie i powietrzu – najintensywniej używanym przez ludzi zasobem naturalnym. Znajduje się prawie we wszystkim, czego potrzebujemy: w paście do zębów, szkle,