Po drugiej stronie Po drugiej stronie
i
rysunek: Marek Raczkowski
Wiedza i niewiedza

Po drugiej stronie

Wojciech Glac
Czyta się 20 minut

Coraz skuteczniejsze metody reanimacji mają pewną, mniej oczywistą zaletę: przywróceni do życia dostarczają kolejnych opisów tego, co widzieli i czuli, gdy już prawie ich nie było. Neurolodzy czekają na takie historie.

Zawał. Ból. Przerażenie. Atak paniki. Zatrzymanie krążenia. Niedotlenienie mózgu. Utrata przytomności. Cisza. Czas staje w miejscu, choć wskazówki zegara odmierzają kolejne sekundy i minuty. Reanimacja. Przywrócenie funkcji życiowych. Odzyskanie przytomności.

Badania wskazują, że około 20% pacjentów, którzy doświadczyli śmierci klinicznej i zdołali powrócić do świata żywych, pamięta to doświadczenie. Nie tylko opisują oni swój stan jako świadomy, lecz także twierdzą, że był on bardziej wyrazisty niż na jawie. Co więcej, mają pewność, że zapamiętane przez nich przeżycia są absolutnie prawdziwe. Wspomnienia te, mimo że pochodzą od osób pod wieloma względami od siebie różnych, wykazują zadziwiające podobieństwo. Określa się je jako doświadczenia okołośmiertne czy też z pogranicza śmierci (ang. NDE – near-death experience). Zjawisko to zostało spopularyzowane w latach 70. XX w. przez amerykańskiego lekarza i psychologa Raymonda Moody’ego, autora książki Życie po życiu. Jednak opisy zbliżonych doznań można odnaleźć już w Państwie Platona, a także w Biblii oraz w egipskiej Księdze umarłych czy Tybetańskiej księdze umarłych. Liczba ludzi na całym świecie, którzy zaznali zjawisk okołośmiertnych, sięga milionów, a wraz z postępem technik resuscytacji i reanimacji wciąż rośnie. Mimo że większość świadectw pochodzi od osób, które przebywały w stanie śmierci klinicznej np. wskutek zawału serca, urazu czy udaru, to wydaje się, że pojawienie się tego typu doświadczeń może być związane po prostu z sytuacjami zagrożenia życia. Opisywali je bowiem również ci, którzy uleg­li poważnym, potencjalnie śmiertelnym wypadkom, czy ofiary przestępstw, u których nie doszło do zatrzymania krążenia i akcji oddechowej.

Ogromna spójność zjawisk towarzyszących pacjentom w stanie śmierci klinicznej stała się podstawą do skonstruowania wykazów zawierających najbardziej typowe objawy, zgodnie z którymi klasyfikuje się przeżycia pacjenta jako swoiste dla doświadczeń z pogranicza śmierci. Według profesora psychiatrii i nauk neurobehawioralnych Bruce’a Greysona do objawów takich należą: zaburzenie poczucia czasu, przyśpieszenie procesów myślowych, przegląd wydarzeń z życia, poczucie pełnego zrozumienia, spokoju, przyjemności, zjednoczenia z wszechświatem, wrażenie bycia otoczonym przez światło, nienaturalnie wyraziste doznania zmysłowe, postrzeganie pozazmysłowe, wizje poznawcze, utrata poczucia cielesności, wrażenie przebywania poza światem, obecności bóstw, aniołów lub duchów zmarłych, aż w końcu odczucie pozostawania na granicy życia i śmierci. Z kolei według amerykańskiego psychologa Kennetha Ringa kwalifikacja przeżyć deklarowanych przez pacjenta jako doświadczenie okołośmiertne zależy od wystąpienia takich objawów, jak: świadomość bycia martwym, przeżywanie pozytywnych emocji, wrażenie przebywania poza ciałem, uczucie zmierzania przez ciemny tunel, barwne doznania wizualne, obserwacja nieziemskich obrazów świata, spotkanie ze zmarłymi, wspomnienia z życia oraz wrażenie istnienia punktu bez powrotu.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Nie wszyscy pacjenci doznają wszystkich z wymienionych objawów. Niemal 100% tych, którzy pamiętają swoje doświadczenia okołośmiertne, opisuje swój stan w trakcie śmierci klinicznej jako świadomy, a 75% pamięta szczególnie silne pobudzenie procesów poznawczych, jednak tylko około 60% deklaruje odczuwanie niezwykle przyjemnych emocji czy euforii oraz ustąpienie wszelkich negatywnych doznań i bólu. Jeszcze mniej, bo połowa badanych wskazuje na poczucie bycia martwym, 45% miało wrażenie przebywania poza własnym ciałem i obserwowania wydarzeń niejako z odleg­łej perspektywy, około 30% zaś pamięta wędrówkę przez tunel w kierunku świat­ła, a także spotkania z osobami zmarłymi czy innymi istotami, m.in. bóstwami i aniołami. Zaledwie około 15% ujrzało wspomnienia z własnego życia.

Zagadka euforii

W dyskusji dotyczącej doświadczeń okołośmiertnych pojawia się argument, że chociaż łączące je podobieństwo uwiarygodnia ich istnienie, może też ono wynikać z tego, że jedna osoba „inspiruje” inne. Przez fakt doświadczenia stanu śmierci klinicznej przypisują sobie one więc przeżycia zbliżone do tych zasłyszanych. Badania pacjentów wydają się jednak wykluczać taką możliwość. Po pierwsze ze względu na to, że ich opisy charakteryzują się dużą ilością szczegółów percepcyjnych – dotyczących obrazów, dźwięków czy zapachów – co jest typowe dla rzeczywistych wspomnień w przeciwieństwie do pozbawionych tych detali wyimaginowanych historii. Po drugie, w trakcie przekazywania treści obserwowano w okolicach skroniowych kory wzrost mocy specyficznych fal mózgowych (theta), charakterystyczny dla przywoływania rzeczywistych śladów pamięciowych.

Niezwykła zgodność przekazów skłoniła neurobiologów do próby odkrycia natury tego zjawiska. Jedną z najbardziej przekonujących przesłanek do podjęcia badań było to, że opisywane przeżycia nie dotyczą wyłącznie osób religijnych, lecz także deklarujących się jako ateiści. Poza tym nie zauważono, aby inne czynniki, np. socjoekonomiczne czy płeć, były jakimkolwiek wyznacznikiem występowania doświadczeń okołośmiertnych. Wszystko to może wskazywać, że odpowiada za nie uniwersalny mechanizm neuronalny. Od momentu, w którym doszło do zatrzymania krążenia, do chwili, w której następują nieodwracalne zmiany w mózgu i śmierć neuronów, mija trochę czasu – od kilku do kilkudziesięciu minut, podczas których mimo niedotlenienia wciąż przez krótki czas podtrzymywana jest aktywność komórek nerwowych. W badaniach EEG, wykonywanych w przebiegu śmierci klinicznej, wykazano istnienie niemal każdego rodzaju fal mózgowych, począwszy od wolnych fal alfa po ekstremalnie szybkie fale gamma. Stanowi to podstawę do wysunięcia hipotezy, że doświadczenia okołośmiertne mają swoje źródło w aktywności neuronów mózgowia.

Neurobiologia dostarcza wielu intrygujących koncepcji będących próbą wyjaśnienia tych zjawisk, a badania nad zdarzeniami towarzyszącymi umieraniu dostarczyły dodatkowych fascynujących obserwacji, które z jednej strony uprawdopodabniają formułowane założenia, a z drugiej skłaniają do stawiania kolejnych pytań o naturę śmierci mózgu, a nawet jej odwracalności.

Stosunkowo łatwo można wyjaśnić, jak to się dzieje, że w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia ktoś ulegający zawałowi serca czy groźnemu wypadkowi staje się spokojny, doświadcza błogostanu oraz wpada w euforię, tuż po tym, jak odczuwał silny lęk i wykazywał wszelkie objawy reakcji panicznej. Z badań prowadzonych wśród zwierząt i potwierdzonych u ludzi wynika, że w momentach, w których pojawia się silny stres związany ze strachem czy lękiem, w móz­gu może dochodzić do uruchomienia procesu zwanego analgezją stresową, czyli do hamowania bólu w wyniku aktywacji stresowej. Reakcja ta występuje też w chwilach mniej ekstremalnych niż śmierć kliniczna, np. w wyniku urazu, czyli w tych przypadkach, w których ból mógłby ograniczać możliwość podjęcia działania zmierzającego do pokonania niebezpieczeństwa i ucieczki przed zagrożeniem. Ból jest sygnałem do zaprzestania działania, o czym każdy z nas mógł przekonać się pewnie nie raz, kalecząc się podczas wykonywania jakiejś czynności: odczuwając ból, natychmiast zatrzymywaliśmy się w bezruchu.

Przeciwbólowe działanie stresu wynika zapewne z przystosowania i – choć wydaje się to paradoksalne – również w procesie umierania może dochodzić do uruchomienia podobnego mechanizmu. Bynajmniej nie po to, by umilić nam odejście z tego świata. Po prostu reakcja stresowa jest uniwersalna, a jej mechanizmy fizjologiczne są w dużym stopniu niezależne od kontekstu.

Reakcja na zagrożenie

Mechanizm analgezji stresowej może być dwojakiego rodzaju: zależny lub niezależny od opioidów. Opioidy to jedne z neuroprzekaźników wytwarzanych i wysiewanych przez komórki nerwowe. Szczególnie dużo neuronów opioidowych znajduje się w rejonach mózgu związanych z układem emocjonalnym (limbicznym) oraz w pniu mózgu, czyli najniżej położonej części mózgowia przechodzącej w rdzeń kręgowy. Opioidy mogą hamować szlaki nerwowe związane z przekazywaniem informacji bólowej z ciała do mózgowia, a także przetwarzaniem bólu przez układ limbiczny. Podobną funkcję mogą pełnić niektóre monoaminy, czyli neuroprzekaźniki, np. noradrenalina i serotonina, które odpowiadają wraz z innymi systemami transmiterowymi za niezależną od opioidów analgezję stresową. Liczne skupiska neuronów noradrenergicznych i serotonergicznych znajdują się w pniu mózgu, a ich długie wypustki (aksony) unerwiają niemal wszystkie rejony mózgu i rdzeń kręgowy. Wśród różnorodnych funkcji tych neuroprzekaźników znajduje się właśnie hamowanie transmisji bólowej oraz regulacja funkcji układu limbicznego i kory mózgu.

Z badań nad zmianami zachodzącymi w mózgu zwierząt w czasie wywołanej zatrzymaniem krążenia śmierci klinicznej wiemy, że w jej trakcie dochodzi do znacznego wzrostu stężenia zarówno opioidów, jak i noradrenaliny oraz serotoniny w móz­gowiu. Niezależnie więc od tego, jaki mechanizm odpowiada bezpośrednio za zniesienie bólu, będącego jednym z objawów towarzyszących doświadczeniom okołośmiertnym, efekt ten można porównać do powszechnie występującego mechanizmu znoszącego lub ograniczającego odczuwanie bólu w momentach stresowych związanych z silnym zagrożeniem. O udziale opioidów w efektach towarzyszących zjawiskom okołośmiertnym świadczą jeszcze inne objawy. Zniesienie lęku może być wywołane właśnie masowym wysiewem opioidów oraz ich tłumiącym działaniem na neurony zlokalizowane w ciałach mig­dałowatych. Ciała migdałowate to jedne z najważniejszych struktur należących do układu limbicznego, których zadaniem jest nadawanie znaków emocjonalnych rozmaitym bodźcom, czyli tworzenie emocji. Ich silne wzbudzenie pod wpływem bólu albo innych doznań identyfikowanych jako niebezpieczne odpowiada za silny strach lub lęk, który początkowo odczuwa osoba doświadczająca sytua­cji stanowiącej zagrożenie dla jej życia.

Działanie opioidów zmniejsza nie tylko ból, lecz także towarzyszące mu nieprzyjemne emocje. Dochodzi do uspokojenia. Opioidy pełnią też bardzo ważną funkcję regulującą nastrój. Jednym z głównych systemów odpowiedzialnych za nastrój jest układ nagrody, który tworzą neurony dopaminowe, natomiast opioidy należą do związków chemicznych, które regulują aktywność tych neuronów. W przypadku wzrostu stężenia w mózgowiu opioidów endogennych (np. beta-endorfiny), jak również egzogennych (m.in. morfina) obserwuje się silny wzrost aktywności neuronów dopaminowych i ogromny wysiew dopaminy. Dochodzi wówczas do gwałtownej poprawy nastroju – euforii, czyli dokładnie tego samego stanu, który może towarzyszyć ludziom podczas doświadczenia z pogranicza śmierci.

Bycie poza ciałem

Niezwykle fascynującym doświadczeniem okołośmiertnym jest wrażenie przebywania poza ciałem (ang. out of body experience), opisywane przez pacjentów jako unoszenie się nad nim, a w niektórych przypadkach oglądanie go z góry. Doświadczenia te nie są wyłącznie domeną zjawisk okołośmiertnych, należą bowiem do objawów związanych z przyjmowaniem substancji z grupy dysocjantów, takich jak ketamina czy fencyklidyna. Efekt ten w przypadku tych substancji najprawdopodobniej wiąże się ze zmianami aktywności kory mózgu na skutek blokowania przez te związki jednych z ważniejszych receptorów uczestniczących w komunikacji pomiędzy neuronami, a mianowicie receptorów typu NMDA (N-metylo-D-asparaginowych) dla glutaminianu, głównego transmitera pobudzającego. Podobne efekty mogą być też wywoływane za pomocą przezczaszkowej stymulacji okolic kory, leżących na styku płata ciemieniowego i potylicznego. Silna stymulacja tego obszaru mózgu może zakłócać pracę neuronów i prowadzić do powstania wrażenia bycia poza ciałem. Neurony okolic ciemieniowych kory tworzą reprezentację korową ciała, otrzymując informacje z receptorów skórnych oraz interoreceptorów (zlokalizowanych wewnątrz ciała), a także błędnika (odpowiedzialnego za zmysł równowagi), zaburzenia ich pracy mogą zaś przyczyniać się do zniekształcenia obrazu własnego ciała. Niewykluczone, że bardzo silna aktywacja neuronów monoaminergicznych pnia mózgu, które unerwiają korę, skutkuje zakłóceniem funkcji tej ostatniej. Podobny efekt może powodować także niedotlenienie, którego konsekwencją jest dysfunkcja neuronów korowych. Rezultatem jednego, drugiego albo obu mechanizmów bywa częściowa bądź całkowita utrata informacji sensorycznych pochodzących z ciała, co wywołuje wrażenie oderwania się go od umysłu.

Badacze wskazują, że dostrzeganie swojego ciała z perspektywy bytu unoszącego się ponad nim może być wynikiem dokonywanego automatycznie przez korę przedczołową procesu przewidywania rzeczywistości na podstawie braku danych sensorycznych. W połączeniu z informacjami z pamięci krótkotrwałej dotyczącej wydarzeń poprzedzających daną chwilę, czyli wypadku, urazu, nag­łego pogorszenia stanu zdrowia itp., skojarzonych w pamięci ze śmiercią, kora przedczołowa mogłaby niejako zgodnie z logiką generować narrację o byciu martwym. Wydaje się to tym bardziej prawdopodobne, że wskutek niedotlenienia zaburzeniu ulega funkcjonowanie procesów poznawczych, co znacznie zmniejsza szansę na weryfikację przez tzw. zdrowy rozsądek wytworzonego automatycznie przewidywania rzeczywistości jako będącej efektem śmierci. W normalnych warunkach kora przedczołowa boczna, odpowiedzialna za zdrowy rozsądek i wszelkie funkcje kontrolne, zazwyczaj „kasuje” błędne przewidywania, zastępując je w świadomości bardziej dopasowanym do realiów obrazem sytuacji.

Co ciekawe – i częściowo potwierdzające powyższą hipotezę – w zespole Cotarda, schorzeniu charakteryzującym się przekonaniem chorego o byciu martwym, stwierdza się nieprawidłowości w funkcjonowaniu i komunikacji kilku rejonów kory mózgu (do których należą wszystkie wspomniane już wcześniej części: przedczołowa, skroniowa i ciemieniowa) odpowiedzialnych za tworzenie obrazu własnego ciała, przewidywań rzeczywistości oraz ich weryfikację.

Podobny mechanizm może wyjaśnić wrażenie obecności osób zmarłych, a także istot boskich. Z jednej strony obrazy te mogą być „zaciągane” automatycznie z pamięci jako skojarzone ze śmiercią, z drugiej – byłyby efektem charakterystycznych halucynacji lub zniekształcenia percepcji i świadomości, jakie wywoływane są silną stymulacją neuronów kory przez serotoninę. Jak wspomniałem wyżej, w wyniku stresu towarzyszącemu śmiertelnie niebezpiecznej sytuacji dochodzi do ogromnego pobudzenia neuronów serotoninowych, co przypomina stan po zażyciu psychodelików, takich jak LSD czy dimetylotryptamina, które uaktywniają receptory serotoninowe. Substancje te wywołują często wrażenie zatarcia się granicy między jaźnią osoby będącej pod ich wpływem a światem wokół niej. Towarzyszy temu doznanie głębokiej więzi ze wszystkim, co otacza daną osobę. Doświadczenie to może powodować także wrażenie obecności istot nadnaturalnych. Wówczas, konsekwentnie do wytworzonego poczucia przebywania poza ciałem i podróży do świata zmarłych, przywoływane mogą być obrazy postaci spełniających jednocześnie dwa kryteria: są istotami, z którymi dana osoba odczuwa więź, oraz należą do świata innego niż ziemski.

Za te swoiste halucynacje może być odpowiedzialna również dopamina, której wydzielanie w stanie zagrożenia życia – podobnie jak pozostałych monoamin – drastycznie wzrasta. Różnego rodzaju substancje stymulujące receptory dopaminowe mózgowia znane są ze swojego potencjału do wywoływania halucynacji. Kolejnym mechanizmem odpowiedzialnym za generowanie obrazów nieprzypominających naszej rzeczywistości może być pośrednio niedotlenienie, które będąc powodem „wyłączania się” neuronów, prowadzi do częściowej lub całkowitej deprywacji sensorycznej. Zmniejszenie ilości informacji zmysłowych albo całkowite ich pozbawienie kory mózgu może paradoksalnie aktywować rozległe jej rejony kojarzeniowe, które zaczynają niejako samoistnie generować wizje obcych światów.

Przykładem takiego mechanizmu prowadzącego do powstania halucynacji obejmujących czasem złożone obiekty jest zespół Charlesa Bonneta. W tym zaburzeniu, na skutek deprywacji sensorycznej – wynikającej np. z uszkodzenia siatkówki oka – ubytki w polu widzenia chorego wypełniane są obrazami generowanymi przez neurony wzrokowych pól kojarzeniowych kory, które normalnie byłyby wyciszane przez te przetwarzające rzeczywiste dane zmysłowe. Uzasadnione jest więc założenie, że w przypadku znacznej deprywacji, jaka może wystąpić podczas śmierci klinicznej, luka w przedstawieniu świata, którą uzupełnia kora, tworząc własną wizję, może obejmować nawet do 100% percepcji. Dlatego przeżycia takiej osoby bywają nie dość, że nieziemskie i pełne detali, to jeszcze wiarygodne, ponieważ do kory nie dopływają dane mogące sprowadzać ją na ziemię.

Skąd się bierze tunel

Wiarygodność doświadczeń okołośmiertnych, określanych przez osoby, które przeżyły śmierć kliniczną, jako absolutnie prawdziwe, może być też związana z dopaminą. Neuroprzekaźnik ten jest odpowiedzialny za nadawanie znaczenia, istotności zarówno poszczególnym obiektom analizowanym przez mózg, jak i całym sytuacjom. Nic więc dziwnego, że w efekcie ogromnego wyrzutu dopaminy pacjenci nie tylko nie mają wątpliwości co do swojej wizji, lecz także głęboko zapada im ona w pamięć i traktowana jest jako doświadczenie odmieniające ich dotychczasowe życie.

Kolejnym charakterystycznym objawem towarzyszącym doświadczeniom z pogranicza śmierci jest wrażenie przebywania w ciemnym tunelu, a czasem poruszania się w nim w kierunku jaśniejącego u jego wylotu światła. Podobnie jak w przypadku doświadczenia przebywania poza ciałem, również ten efekt często pojawia się w wyniku przyjmowania dużych dawek dysocjantów, takich jak ketamina. Osoby zażywające te substancje dzielą się np. wizją przebywania w głębokiej studni, w której – z perspektywy dna – świat u wylotu wydaje się bardzo odległy, jakby nieosiągalny przez obserwatora.

Nie jest do końca jasne, jaki konkretnie mechanizm może być odpowiedzialny za ten stan, ale w przypadku dysocjantów wiąże się to prawdopodobnie z blokowaniem receptorów dla głównego neuroprzekaźnika pobudzającego kory, jakim jest glutaminian. Być może przyczyną jest ograniczenie strumienia świadomości, które może powodować wrażenie, że dystalne części pola widzenia, które obejmuje uwaga i świadomość, pozostają puste, a więc czarne. Podobne zawężenie świadomości, z poczuciem oddalania się świata od obserwatora, jest także opisywane przez pacjentów poddawanych znieczuleniu ogólnemu (narkozie). Istnieją też inne próby wyjaśnienia tego fenomenu, choćby hipoteza, że neurony kory wzrokowej odpowiadające obszarowi siatkówki odpowiedzialnemu za centralną część pola widzenia są lepiej ukrwione od neuronów, które „obsługują” jej dystalne części, a zatem dłużej pozostają aktywne, pozwalając na generowanie obrazów umiejscawianych centralnie, co jest niemożliwe w przypadku obwodowych rejonów percepcji wzrokowej, które pozostają czarne.

Mechanizmy prawdopodobnie odpowiedzialne za składowe doświadczeń, o których mówią uratowani ludzie, są oparte na założeniu, że w śmierci klinicznej, po zatrzymaniu krążenia neurony mózgowia są na tyle aktywne, by nie tylko wygenerować wszystkie te objawy, ale też wytworzyć i utrzymać stan świadomości tak długo, by mogło dojść do ich zarejestrowania i zapamiętania. Neurobiolodzy nie są jednak zgodni co do odpowiedzi na podstawowe pytanie: czy mózg, a zwłaszcza kora, pozostaje wystarczająco silnie i długo aktywny, żeby wytworzyć doświadczenie okołośmiertne?

Migawki z życia

Krokiem w stronę pozyskania danych przybliżających nas do bardziej jednoznacznej odpowiedzi są po pierwsze badania prowadzone wśród pacjentów w stanie terminalnym, w których udało się uchwycić moment śmierci i zjawisk mu towarzyszących, po drugie – badania prowadzone na zwierzętach, wprowadzanych w stan niedotlenienia mózgu poprzez wywoływanie zatrzymania krążenia (te ostatnie wydają się z pozoru pozbawione większego sensu poza zaspokojeniem ciekawości, ale podejmowane są w celu zdobycia danych, które pozwolą w przyszłości poprawić skuteczność czynności reanimacyjnych u ludzi).

Badania EEG, dzięki którym możemy mierzyć aktywność elektryczną móz­gu, pokazują, że w stanie niedotlenienia czynność neuronalną charakteryzuje bardzo zbliżony do stanu czuwania (a różniący się od stanu narkozy) wzorzec działania z niemal wszystkimi typami fal mózgowych – także tych o największej częstotliwości (gamma) wskazujących na wysoką aktywność poznawczą, w tym świadomość. O zachowaniu świadomości przez pacjentów podczas umierania mogą świadczyć te dane, które dotyczą komunikacji pomiędzy korą przedczołową a obszarami kory ciemieniowej lub kory położonej na styku płatów ciemieniowego i skroniowego. Neurony tych obszarów, jak się wydaje, tworzą ze sobą wzajemne połączenia, a zwrotne pobudzenia, do jakich między nimi dochodzi, są podstawą procesu uwagi i świadomości. O możliwości nie tylko wytworzenia i utrzymania świadomości, lecz także niezwykle silnej aktywacji procesów uwagi świadczyć może też podwyższona aktywność noradrenergiczna i dopaminergiczna. Zarówno noradrenalina, jak i dopamina należą do ważniejszych neuroprzekaźników aktywujących oraz nasilających uwagę.

Przy okazji badań prowadzonych na zwierzętach, których wyniki zostały potem częściowo potwierdzone u ludzi, odkryto jedno z najbardziej fascynujących zjawisk zachodzących w mózgu podczas śmierci klinicznej. Na skutek zatrzymania krążenia dochodzi do dość szybkiej – trwającej od sekund do minut – ciągłej redukcji aktywności neuronalnej spowodowanej niedotlenieniem, które oczywiście doprowadza do śmierci neuronów, następnie mózgu i w końcu śmierci biologicznej. Jednak zanim to nastąpi, pojawia się nagły, niezwykle silny wzrost aktywności neuronalnej obejmujący znaczne obszary mózgu. Trwa on do kilku sekund, po czym wykres aktywności mózgu ponownie przybiera postać linii prostej. Krótka, ale wyraźna i silna fala aktywności bioelektrycznej mózgu została nazwana „falą śmierci” i według niektórych może stanowić podstawę wrażeń opisywanych jako doświadczenie około­śmiertne. Można w niej widzieć również naukowe potwierdzenie przekonania, że przed śmiercią „całe życie przelatuje nam przed oczami”.

Inni badacze uważają, że ten wzrost aktywności mózgu trwa zbyt krótko, aby „pomieścił” wszystkie te doznania, nawet po uwzględnieniu faktu, że pacjenci mogą błędnie szacować czas trwania opisywanych zdarzeń z uwagi na znaczne zakłócenie percepcji czasu, do jakiego dochodzi na skutek zaburzenia pracy mózgu.

W badaniach przeprowadzonych na zwierzętach wykazano ponadto istnienie drugiej – podobnej, choć słabszej i bardziej rozciągniętej w czasie – fali wzrostu aktywności mózgu, która powstawała po przywróceniu akcji serca i dopływu utlenowanej krwi do mózgu. Nazwano ją „falą resuscytacji”, a związana jest ona z powolnym powrotem aktywności móz­gu. Część badaczy uważa to zjawisko za podstawę przeżyć będących udziałem osób, którym udało się wrócić do świata żywych ze stanu śmierci klinicznej.

Dowód na istnienie duszy?

Tajemnicza „fala śmierci” fascynuje, wywołuje dreszcz ekscytacji albo przerażenia. Osoby, które poszukują w nauce dowodów na transcendencję, widzą w niej moment odłączenia się duszy (ducha) od ciała, jednak badacze mózgu dostarczają przyziemnego i prozaicznego wyjaśnienia tego fenomenu. Z naukowego punktu widzenia wydaje się, że ten gwałtowny wybuch aktywności ogromnej liczby neuronów wynika z niezdolności do wytworzenia i utrzymania przez nie tzw. potencjału spoczynkowego. Jest on związany z nierównomiernym rozmieszczeniem ładunku pomiędzy wnętrzem komórki a jej otoczeniem i zapewnia komórce pobudliwość, czyli zdolność do generowania potencjału czynnościowego, zwanego popularnie impulsem nerwowym. W przeciwieństwie do potencjału czynnościowego, który wbrew nazwie jest biernym procesem, zachodzącym wskutek otwarcia kanałów, przez które jony swobodnie wyrównują stężenia między dwiema stronami błony komórkowej, potencjał spoczynkowy wymaga sporych nakładów energii. Pochodzi ona z hydrolizy ATP (związku zwanego popularnie nośnikiem energii) i zużywana jest po to, aby wbrew dyfuzji doprowadzić do nierównomiernego rozkładu jonów po dwóch stronach błony. ATP wytwarza się w metabolizmie tlenowym, a więc w chwili, kiedy podaż tlenu do neuronów w wyniku niedotlenienia spada do zera, komórki nerwowe masowo tracą potencjał spoczynkowy, generowany jest potencjał czynnościowy i dochodzi do wybuchu aktywności neuronów całego mózgu, który rejestrowany jest właśnie jako fala śmierci.

Nie wiadomo do końca, co odpowiada za wszystkie przeżycia określane jako doświadczenie okołośmiertne. Nasze neurobiologiczne hipotezy są potwierdzane w coraz liczniejszych analizach. Być może kolejne badania i rozwój wiedzy o mechanizmach funkcjonowania mózgu przyniosą ostateczne naukowe wyjaśnienie tego fenomenu. Na razie ostatni etap życia wciąż skrywa przed nami sporo tajemnic.

Nadzwyczaj sugestywne i wyjątkowe odczucia, które pojawiają się podczas umierania, dla jednych są świadectwem istnienia życia po życiu, nieśmiertelności duszy, raju oraz Boga, dla innych – niezwykłym efektem zmian zachodzących w mózgu z powodu niedotlenienia i zaburzenia jego fizjologii. Jednak bez względu na naturę tych przeżyć doświadczenia z pogranicza śmierci są warte dalszego zgłębiania zarówno naukowego, jak i duchowego. Bez wątpienia zmieniają życie tych, których udziałem się stały.

A ci, których ominęły, mogą mieć absolutną pewność, że prędzej czy później (oby później) również oni będą mieli okazję przekonać się, co znajduje się u wylotu tunelu: światło czy mrok.

Czytaj również:

Dusza z ciała uleciała Dusza z ciała uleciała
i
zdjęcie: Mathias Reding/Unsplash
Pogoda ducha

Dusza z ciała uleciała

Tomasz Wiśniewski

Euforia, wyjście poza ciało, wizje zbyt cudowne, by je opisać. To jednak tylko część prawdy o doświadczeniach bliskich śmierci. Okazuje się, że nie zawsze pojawia się w nich tunel i nie za każdym razem na jego końcu jest światło.

Zanim książka Życie po życiu Raymonda Moody’ego zrobiła światową karierę, istniały znacznie mniej znane prace opisujące doświadczenie blis­kie śmierci (NDE – near-death experience). Za prekur­sora tej tematyki można uznać żyjącego na przełomie XIX i XX w. szwajcarskiego profesora geologii i alpinistę Alberta Heima. Choć nie miał on wykształcenia w zakresie psychologii, był człowiekiem o wszechstronnych zainteresowaniach – badał m.in. terapeutyczne zastosowanie hipnozy i hodował szwajcarskie psy pasterskie.

Czytaj dalej