Czy taniec może być narzędziem walki z rasizmem? Może, jeśli jest to maoryska haka. Haka jest o szacunku. O szacunku do Maorysów. O szacunku do siebie. Nie można jej tańczyć byle jak.
To duchowa odpowiedź na to, co się wydarzyło. Haka będzie tańczona w całym kraju, wszędzie przesłanie pozostanie to samo. Sprzeciwiamy się nienawiści, pokazujemy miłość i współczucie dla muzułmańskiej społeczności” – mówiła wiosną 2019 r. w BBC Dona Hall z Rady Maorysów po ataku na meczety w nowozelandzkim Christchurch. W zamachach przeprowadzonych przez białego suprematystę Brentona Tarranta zginęło 51 osób, 40 zostało rannych. Premierka Jacinda Ardern mówiła, że to jedna z najczarniejszych chwil w historii Nowej Zelandii. Mieszkańcy Christchurch przychodzili na miejsce tragedii, by okazać szacunek i współczucie zabitym, tańcząc hakę. W innych miastach działo się to samo. Tańczyli wszyscy. Uczniowie, studenci, nawet gangi motocyklowe. I zwykli ludzie.
Haka to maoryski taniec, w którym – jak mówi jedna z definicji – chodzi o to, by przemówić całym ciałem. Ręce, stopy, nogi, ciało, głos, język i oczy służą temu, by pokazać mobilizację przed wyzwaniem, powitanie, uniesienie, sprzeciw lub pogardę. Haka jest przesłaniem duszy wyrażonym słowami i postawą.
Kiedyś haka była głównie tańcem wojennym, który po pierwsze miał przestraszyć wrogów, a po drugie – podnieść morale; wojownicy wierzyli, że dzięki hace