Wypuszczający drapieżnika sokolnik nigdy nie wie, czy ptak do niego wróci. Zawsze może przecież wybrać wolność. A jednak od tysięcy lat wraca!
W locie pikowym sokół wędrowny może rozwinąć prędkość nawet 350 km/h. To prawie trzy razy szybciej od geparda – najszybszego zwierzęcia lądowego. Rekordzistę świata na 100 metrów Usaina Bolta, który rozpędził się do 44,72 km/h, ptak zostawia daleko z tyłu.
Pikujący sokół jest szybszy niż większość dopuszczonych legalnie do jazdy po drogach supersamochodów. Szybszy niż Aston Martin Vanquish albo Ferrari 488 GTB. By zostać właścicielem takiego pojazdu, trzeba zapłacić około 250 tys. dolarów. Ćwierć miliona w amerykańskiej walucie to także wartość najdroższych sokołów. Ludzie, których stać na takiego sokoła, zazwyczaj nie muszą jednak stawać przed wyborem: ptak czy ferrari. Sokolnictwo jest ulubioną rozrywką bliskowschodniej arystokracji. I chociaż drapieżne ptaki tresuje się na całym świecie, i to od czasów prehistorycznych, to jednak w Zatoce Perskiej ma to pozycję szczególną. Dla szejków z Abu Zabi, Dubaju czy Ad-Dauhy sokół bowiem jest nie tylko sposobem na spędzanie czasu i kolejną manifestacją statusu majątkowego, ale przede wszystkim podkreśleniem przywiązania do tradycji.
Mój sokole chmurnooki…
Pierwsze wzmianki o polowaniach z udziałem oswojonych drapieżnych ptaków pochodzą sprzed tysięcy lat. Fragment o sokolnictwie znajduje się w Eposie o Gilgameszu. To opowieść spisana w języku akadyjskim, używanym w Mezopotamii, a jej bohater, legendarny władca Gilgamesz, poszukuje tajemnicy nieśmiertelności. Najstarsze tabliczki z fragmentami eposu datowane są na 2 tys. lat przed naszą erą. Z całą pewnością są to jednak tylko kopie wcześniejszych wersji – nawet 1,5 tys. lat starszych.
Są historycy skłonni bronić tezy, że człowiek oswoił ptaki do polowania już 8 tys. lat przed naszą erą – na terenach dzisiejszego Iranu. Jeszcze inni twierdzą, że to stepy Mongolii stanowią kolebkę sokolnictwa. Chyba trzeba uznać, że nie ma jednej prawdy.
Pewne jest natomiast, że sokolnictwo musiało powstać w dobrze rozwiniętej i bogatej cywilizacji. Takiej, której przedstawiciele mieli dużo wolnego czasu – nie musieli wszystkich sił koncentrować na walce o przetrwanie i zdobycie jedzenia. Czas mogli poświęcić na tresurę dzikich ptaków.
Nauczenie sokoła lub innego drapieżnego ptaka, by wypuszczony na wolność wracał do człowieka, a tym bardziej, by oddawał mu upolowaną zdobycz, jest niesamowicie trudne. Sokolnicy twierdzą zresztą, że każdy powrót na wyciągniętą rękę w grubej skórzanej rękawicy to autonomiczny wybór sokoła. Że równie dobrze mógłby on wybrać życie na wolności, gdyż drapieżne ptaki nigdy nie zostały w pełni udomowione – nie są przecież całkowicie zależne od człowieka. Owszem, dostają od niego pokarm (mniejsze zwierzaki, takie jak myszy, albo kawałki mięsa z sierścią, bo inaczej ich system trawienny nie zadziała), ale na zasadzie wymiany: ptak oddaje to, co sam upolował, w zamian za to, co otrzyma od człowieka. Sztuką w układaniu ptaka jest przekonanie go, by wolał wrócić.
Początkowo wypuszcza się go na długiej linie, kolejnym etapem jest kontrolowany lot do podstawionej przynęty, a następnie powrót na rękawicę. Z każdym kolejnym krokiem daje się drapieżnikowi coraz więcej swobody.
Mój sokole, mój przejrzysty…
Obecnie oswaja się więcej drapieżników niż kiedykolwiek wcześniej. Europejskim wkładem w rozwój tej dziedziny jest układanie nocnych ptaków – sowy czy puchacza. Najpopularniejszy pozostaje jednak myszołowiec towarzyski, nazwany tak, gdyż stosunkowo najłatwiej daje się układać i najszybciej przyzwyczaja się do ludzi, dlatego poleca się go tym, którzy dopiero zaczynają zajmować się sokolnictwem. Pozostałe popularne gatunki to raróg górski, białozór czy wspomniany już sokół wędrowny. Ten ostatni występuje pod każdą szerokością geograficzną i w każdej strefie klimatycznej. W Azji jednak przez wieki polowano z orłem przednim i do dziś na mongolskich stepach to właśnie on jest najpowszechniejszy.
Do Europy sokolnictwo zawitało około 400 r. n.e. wraz z najazdem Hunów i Alanów na Stary Kontynent. Pokryty gęstymi lasami ląd nigdy nie był idealnym miejscem dla skrzydlatych drapieżników, które najlepiej się czują na otwartych przestrzeniach, takich jak stepy, pustynie czy wysokogórskie zbocza. Z kolei prawdopodobieństwo przeżycia dla gryzoni i innych małych zwierząt jest największe, jeśli zastygną w bezruchu wśród krzaków lub drzew. Na otwartym terenie ich szanse drastycznie maleją.
Polowania z drapieżnymi ptakami spopularyzowali w Europie wracający z wypraw krzyżowcy. Podczas krucjat spotykali się z mieszkańcami Orientu i uczyli się technik układania ptaków. Próbował je zebrać w jedną księgę Święty Cesarz Rzymski – Fryderyk II Hohenstauf. Przez trzy dekady tworzył traktat o sokolnictwie – De arte venandi cum avibus. Początkowo głównie na podstawie tłumaczenia dzieła arabskiego autora Moamyna. Z czasem rozrosło się ono do wielkich rozmiarów. To również monumentalne dzieło ornitologiczne, zawierające opis i ilustracje ponad 900 gatunków ptaków.
W Polsce sokolnictwo było bardzo popularne, co odzwierciedla chociażby nazwa Sokółka (na Podlasiu), której mieszkańcy byli zobowiązani do hodowli sokołów. O wysokim poziomie tej hodowli świadczy fakt, że jednym z najstarszych zabytków polszczyzny jest poświęcone także sokołom dzieło Myślistwo ptasze, w którym się opisuje sposób dostawania wszelakiego ptaka autorstwa szlachcica Mateusza Cygańskiego, wydrukowane w Krakowie w 1584 r.
Jednakże w wiekach XIX i XX niemalże doszło do zaniku polowania z ptakami. Podobnie zresztą jak w pozostałych częściach Europy. Dziś ta tradycja się odradza.
Mój sokole gromowładny…
Czym obecnie jest sokolnictwo? Na szczęście najrzadziej polowaniem, którego efekt końcowy niczym się nie różni od strzelania z dubeltówki do zwierząt. Częściej usługą, z której korzystają lotniska, sortownie śmieci i wysypiska, gdy drapieżniki odganiają ptaki. Ale przede wszystkim jednak sportem: pod różnymi szerokościami geograficznymi organizowane są zawody w wielu konkurencjach – najbardziej widowiskowy jest wyścig na 400 jardów (365,7 m).
Największe i najpopularniejsze zawody odbywają się w krajach arabskich. Są organizowane zimą, gdy pustynia jest nieco chłodniejsza i mogą na niej wytrzymać ptaki, a także widzowie. Patronat nad tego typu imprezami obejmują szejkowie, członkowie rodzin królewskich oraz hojni sponsorzy. Pula nagród na największych festiwalach sokolniczych jest porównywalna z oferowaną w dobrych gonitwach konnych. W zeszłym roku do wygrania w Dubaju (ponad 270 sokolników wystawiło prawie 2 tys. ptaków) było 25 mln drachm (blisko 6 mln euro). Na najlepszych czekało też 60 samochodów.
W krajach arabskich polowanie z drapieżnymi ptakami zwykło się nazywać sportem królów. W 2012 r. UNESCO wpisało sokolnictwo na Listę reprezentatywną niematerialnego dziedzictwa kulturowego ludzkości, a trzy lata później znalazło się ono także na podobnej liście polskiej.