Czym zajmuje się mitoznawca? Ten najsłynniejszy w XX stuleciu – Joseph Campbell – surfował, grał na saksofonie, ale przede wszystkim czytał. Mity z całego świata postrzegał jako język duszy, w którym toczy się wielka ludzka opowieść.
W starożytnych opowieściach i tych zbieranych przez etnografów, w porozrzucanych po różnych zakątkach globu baśniach, w ludowych bajkach i legendach, w Starym Testamencie, w mitach azteckich, egipskich oraz indyjskich, w antologii braci Grimm, a także Księdze tysiąca i jednej nocy Campbell poszukiwał ukrytych prawidłowości, ponadczasowych i ponadprzestrzennych form ludzkiej wyobraźni. Odkrywając uniwersalne motywy i tematy, takie jak narodziny z dziewicy, podróż do zaświatów, ofiara z króla czy zmartwychwstanie bóstwa, sformułował ideę duchowej jedności człowieka. Jak trafnie zauważył James Hillman, Campbell należał do pokolenia intelektualistów urodzonych przed pierwszą wojną światową, których dzieła wciąż cechowały XIX-wieczne wzorce uczoności: nieprawdopodobna erudycja i pracowitość Amerykanina wiązały się z ambicją stworzenia całkowitej syntezy duchowego życia człowieka.
Jego fascynacja mitologiami rdzennych Amerykanów rozpoczęła się w dzieciństwie; odnajdował je w książkach, które kupowali mu rodzice. Do późnej starości był przede wszystkim czytelnikiem. Kiedyś zapytany przez Alana Wattsa o rodzaj praktykowanej przez siebie jogi, Campbell miał odpowiedzieć, że to joga „podkreślania zdań”. Jean Erdman, awangardowa reżyserka i tancerka (małżonka Campbella przez prawie 50 lat, zmarła w 2020 r. w wieku 104 lat), wspominała, że podczas jednego z ich pierwszych wspólnych spacerów na Manhattanie Campbell pożyczył jej Zmierzch Zachodu Oswalda Spenglera. Nagle rozpętała się ulewa. Kiedy młody mężczyzna gwałtownie ściągnął z siebie płaszcz, kobieta uznała, że chce ją romantycznie ratować przed zmoknięciem. Szybko jednak się okazało, że chodziło o książkę.
Kult książek i niezwykłe oczytanie nie kłóciły się jednak z innymi aktywnościami. Campbell porzucił karierę akademicką, uznając za naiwny przejaw oszukiwania siebie i studentów przekonanie, że poszukiwaną prawdę o życiu można odnaleźć w książkach. Surfingu uczył go sam Duke Kahanamoku. Grał w zespole jazzowym na saksofonie. Był atletą i sportowcem – niewiele brakowało, aby reprezentował Stany Zjednoczone w bieganiu na olimpiadzie (ponoć przez całe życie zarzucał sobie, że nie udało mu się do niej zakwalifikować). Nieustannie podróżował między Ameryką a Europą, co owocowało szczególnymi spotkaniami. W 1924 r. na parowcu poznał