Cenił narodowe tradycje, ale było mu w nich za ciasno. Domowy katolicyzm łączył z naukami Wschodu. Poznajcie Wincentego Lutosławskiego, prekursora jogi w Polsce.
Zadbany, wysportowany. Nie pił, nie palił. Był wegetarianinem. Regularnie pościł i uprawiał jogę. Znał biegle osiem języków. Kosmopolita. Żył w kilku krajach Europy. Pisał i wykładał. Zawodowo zajmował się filozofią, karierę i rozgłos zawdzięczał uporządkowaniu dzieł Platona. Wydał książkę o tym, jak podróżować po świecie za grosze. A także podręcznik do jogi.
Brzmi jak opis współczesnego interesującego mężczyzny – sęk w tym, że gdy przyszedł na świat, trwało jeszcze powstanie styczniowe. I nie było ani Polski, ani takich mężczyzn, ani książek o tanim podróżowaniu czy jodze. Wincenty Lutosławski wyprzedzał swoje czasy. I to o kilka epok.
Podróże i melancholia
Urodził się w Warszawie, dorastał w rodzinnym majątku pod Łomżą. Patriotyczne tradycje domu skrzętnie przed dziećmi ukrywano. Ojciec był skonfliktowany z władzami rosyjskimi ze względu na swoje zaangażowanie w powstanie. Z półek zniknęły więc wszystkie polskie książki, które w przypadku rewizji (a te zdarzały się często) mogłyby przysporzyć rodzinie dodatkowych kłopotów. Ale opór trwał w najlepsze