Jak Maria Sibylla Merian dopiła wino i wyszła poza mapę
i
Maria Sibylla Merian - Motyle z gatunku Urania leilus na gałązce pomelo
Wiedza i niewiedza

Jak Maria Sibylla Merian dopiła wino i wyszła poza mapę

Agnieszka Drotkiewicz
Czyta się 13 minut

Niezwykła malarka, zaradna matka, która porzuciła niekochanego męża i sama wychowała córki; uczona, która wyruszyła w wieku 53 lat na koniec świata 100 lat przed Darwinem i udowodniła, że Arystoteles pisał bzdury o życiu owadów.

Rok 1700, Surinam, Ameryka Południowa. Soczysta zieleń pól manioku, wybujała roślinność, owoce o intensywnych barwach i intensywnych smakach. Gorąco i wilgotno. Surinamski las deszczowy wraz ze sprzymierzonym tajemniczym wszechświatem owadów gęstą plątaniną drzew i krzewów broni dostępu do przeważającej części tych holenderskich posiadłości niczym porządna fortyfikacja. Każdy, kto zapuszcza się do środka tego lasu, ryzykuje, że zostanie złapany w pułapkę bez wyjścia.

Nie boją się tego dwie kobiety, które przypłynęły tu z Amsterdamu. Przedzierają się przez las w europejskich sukniach – ich spódnice zaplątują się w korzenie, a gałęzie drzew zaczepiają się w ich włosach, nieraz drapią policzki. Skóra pod ciasno zasznurowanymi gorsetami jest spocona. Muszą uważać, aby pod gorset nie dostały się owady, których ukąszenia są bolesne. Z gałęzi w każdej chwili mogą zsunąć się węże…

To Maria Sibylla Merian, malarka i przyrodniczka, oraz jej córka – Dorothea. Przemierzają surinamski las, aby szkicować zamieszkujące go owady i rośliny. Mają przy sobie także pudełka, do których udaje im się czasami schować larwy owadów. Merian hoduje je później w swoim domu: karmi, obserwuje i rysuje poszczególne etapy ich rozwoju. Robiła to już jako dziewczynka we Frankfurcie, mężatka w Norymberdze, rozwódka w Amsterdamie. Teraz robi to w kuchni domu, który wynajęła w Paramaribo, stolicy Surinamu, holenderskiej kolonii.

Maria Sibylla Merian – Motyle z rodziny pawicowaty

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Potwór z Le Marais
i
Dowcipnisie nazywają Centrum Georges'a Pompidou „Rafinerią”. Wielbiciele obiektu odpowiadają, że w całym Paryżu nie ma lepszej siedziby dla muzeum sztuki współczesnejŹródło: enzogialo/Adobe Stock
Opowieści

Potwór z Le Marais

Stach Szabłowski

O co chodzi w sztuce? Wiadomo: o sztukę i chodzenie.

„Jak najmniej siedzieć” – apeluje w Ecce Homo Fryderyk Nietzsche, który „cierpliwość pośladków” nazywał grzechem przeciw Duchowi Świętemu. Filozof zalecał, by jak najwięcej chodzić i nie ufać żadnej myśli zrodzonej w bezruchu. Trzeba mieć duszę z kamienia (i nogi z waty), aby pozostać obojętnym na wezwanie człowieka, który swój dyskurs przypieczętował obłędem. Ruszajmy zatem na spacer. Na dobry początek polecam przechadzkę do Centrum Pompidou w Paryżu. Z wyprawą nie należy zwlekać, bo w niedalekiej przyszłości to niezwykłe muzeum zostanie zamknięte na długie lata.

Czytaj dalej