Epoka antropocenu rozpaczliwie potrzebuje krytycznej nadziei i przekonania, że konstruktywna zmiana jest możliwa” – pisze Ewa Bińczyk w przejmującej książce Epoka człowieka. Retoryka i marazm antropocenu. Filozofka analizuje w niej przedziwną kondycję ludzkości, która stanęła właśnie u szczytu swojej potęgi, zyskując moc kształtowania całego geoekosystemu. Tak, żyjemy w antropocenie, epoce człowieka. Zamiast jednak się cieszyć, musimy przyjąć do wiadomości, że szybkim jej zwieńczeniem może być ekologiczna apokalipsa. I mimo że znamy doskonale scenariusze opisujące nadchodzącą katastrofę, nie potrafimy podjąć działań, które ochroniłyby nas przed najgorszym. Bińczyk podsumowuje swoje dzieło westchnieniem: „jakże wspaniała byłaby możliwość zaproponowania na zakończenie tej pracy całego wachlarza inspirujących utopii. Niestety nie natknęłam się na nie, badając dyskursy antropocenu”.
Czy rzeczywiście jest tak źle, jak twierdzi? Przecież nie brakuje propozycji lepszej organizacji świata. Mieszkańcy kurdyjskiej Rożawy testują ustrój demokratycznego federalizmu, Boliwijczycy i Ekwadorczycy wpisali do swoich konstytucji zasadę buen vivir, dobrego życia, która kwestionuje ideę rozwoju rozumianego w kategoriach ekspansji ilościowej, Barcelona z Adą Colau na czele rozwija ideę