Dawniej się naprawiało, zamiast wyrzucać. Wkrótce, kupując na przykład pralkę, będziemy znali nie tylko informację, na ile jest energooszczędna, lecz także w jakim stopniu jest naprawialna i trwała. Przynajmniej we Francji. Rozmowa z Adèle Chasson ze stowarzyszenia Stop Planowanemu Postarzaniu.
Urszula Kaczorowska: Jest Pani zwariowaną aktywistką?
Adèle Chasson: Nie. Zupełnie nie.
Ale Pani organizacja chce wtrącać do więzienia producentów, którzy celowo postarzają produkty już na etapie projektowania. Osoby uznane za winne postarzania produktów mogą trafić za kraty na dwa lata, a firma zapłaci karę w wysokości 5% rocznych obrotów.
Na pierwszy rzut oka to może brzmieć bardzo radykalnie, ale tak naprawdę z jednej strony skupiamy się na potępianiu nieuczciwych praktyk biznesowych polegających na celowym wypuszczaniu na rynek szybko psujących się produktów, a z drugiej strony promujemy biznes, który działa dokładnie odwrotnie: chce, by produkty miały długą żywotność.
Pracownicy organizacji pozarządowej, w której Pani pracuje, wspólnie z politykami brali udział w tworzeniu prawa pozwalającego karać więzieniem za takie nieuczciwe projektowanie. Udało się – ustawa została przegłosowana. Dlaczego zdecydowaliście się na tak ostrą amunicję?
O celowym postarzaniu produktów wiemy od bardzo dawna – w Stanach Zjednoczonych po raz pierwszy użyto tego terminu w 1930 r. Problem w tym, że żadne wcześniejsze inicjatywy mające na celu walkę z tym procederem nie przynosiły rezultatu. Odkąd mamy oddzielną ustawę, łatwiej nam uświadamiać konsumentów, jak dużo zależy od nich. Sam biznes też staje się bardziej czujny i szuka innych rozwiązań. Częścią naszych działań jest również lobbing. Chcemy, aby produkty były trwalsze i możliwe do naprawienia dzięki dostępności części, z których są zbudowane. Od stycznia przyszłego roku na niektórych produktach sprzedawanych we Francji będzie informacja o stopniu „naprawialności”.
Na czym Wam najbardziej zależy jako organizacji pozarządowej?
Na tworzeniu społeczności konsumentów, która przez swoje działania będzie wpływać zarówno na polityków, jak i na biznes. Mamy różne obszary działania – informowanie i zwiększanie świadomości. Organizujemy sporo konferencji i zachęcamy media do podejmowania interwencji. Przeprowadzamy własne dochodzenia – bierzemy pod lupę konkretne produkty. Zbadaliśmy już drukarki, rajstopy i pralki konkretnych producentów. Tworzymy rankingi. Niedawno uruchomiliśmy stronę internetową z poradami, jak naprawiać produkty codziennego użytku albo czym się kierować, jeśli już musimy kupić nowy sprzęt. Prowadzimy też statystyki produktów, które psują się jeszcze w okresie gwarancyjnym i są najczęściej reklamowane. Na szczeblu unijnym chcemy namówić decydentów do wprowadzenia obowiązku oznaczenia trwałości produktu – coś na wzór oznaczenia energooszczędności.
Ciekawą kategorią jest „estetyczne postarzanie produktu”.
To najtrudniejszy obszar. Szczególnie młodzi ludzie lubią kupować nowe rzeczy nie dlatego, że stare się popsuły, ale dlatego, że przestały im się podobać. Organizujemy kampanie mające pomóc zmienić sposób myślenia. Pokazujemy, że „estetyczne postarzanie produktu” to nic innego jak sprytny zabieg marketingowy, na który dajemy się nabrać. Nie chcemy wywoływać uczucia wstydu, zależy nam raczej, żeby pokazać, jak bardzo atrakcyjne potrafi być powstrzymywanie się od kupowania rzeczy, których nie potrzebujemy.
Wyobrażam sobie, że ciężko namówić firmy do tworzenia trwalszych produktów. To im się po prostu nie opłaca.
Staramy się podchodzić do tego w sprytny sposób. Na przykład namawiamy właścicieli firm przewozowych, żeby podpisali specjalne umowy z producentami opon, którzy określą ich trwałość w kilometrach. Dzięki temu już na etapie zakupu klient dowie się, jak trwały produkt kupuje. To dobrze wpłynie na konkurencję.
Czyli nie tylko straszycie więzieniem, ale też współpracujecie z biznesem.
Zdecydowanie. To ważna część naszych działań. Chcemy pokazać, że z biznesowego punktu widzenia trwały produkt może być opłacalny w dłuższej perspektywie.
Muszę zapytać o rajstopy. To nie wina moich paznokci, że tak szybko robią się w nich dziury?
Rajstopy są modelowym przykładem celowego postarzania produktu. W latach 30. były symbolem trwałości, bo od początku wykorzystywano do ich produkcji nylon. Nasze babcie przechowywały je w szafie latami. Co się więc stało, że teraz możemy je założyć zaledwie kilka razy, bo tak szybko robią się dziury? Przeprowadziliśmy badanie, do którego zaprosiliśmy 3 tys. klientek. To solidna próba. Okazuje się, że kobiety kupujące rajstopy wydają na nie co roku we Francji przeciętnie 100 euro. Średniej wielkości firma potrafi produkować milion par rajstop miesięcznie. To potężny biznes. I potężny problem przy okazji, bo nie nadają się do recyklingu.
Poślecie do więzienia jakiegoś producenta rajstop?
To się raczej nie uda, bo musielibyśmy znać szczegółowo receptury wytwarzania rajstop, a to często jest tajemnica. Mimo to jesteśmy zadowoleni z reakcji na nasz raport. Media bardzo nagłośniły temat, a my stworzyliśmy ranking trwałości rajstop. W efekcie producenci sami zaczęli się do nas zgłaszać i pytać, co naszym zdaniem mogą poprawić.
W przypadku firmy Epson – producenta drukarek – i Apple – producenta iPhone’ów – na dobre rady jest już za późno, prokuratura wszczęła postępowanie.
Udowodniliśmy, że drukarki Epson wysyłają komunikat z żądaniem wymiany tuszu, podczas gdy w pojemniku jest go jeszcze 20–40 proc. To skandaliczne, bo taki tusz potrafi kosztować 2 tys. euro za litr. Firma Apple natomiast instalowała oprogramowanie spowalniające system. Zniecierpliwiony posiadacz takiego aparatu telefonicznego chętniej kupował nowy. Te sprawy są prowadzone od dwóch lat. W najbliższym czasie powinniśmy usłyszeć coś o ustaleniach prokuratury.
Dawno temu Naomi Klein napisała głośną, dobrze udokumentowaną książkę No logo, w której pokazała nieetyczne praktyki popularnych marek. Zarzuty były poważne, a mimo to do dziś te firmy istnieją i ludzie chętnie kupują ich produkty.
Ta książka została opublikowana w 2000 r. Od tego czasu świat bardzo się zmienił. Dotyczy to przede wszystkim kanałów komunikacji. Dziś media społecznościowe poruszają tłumy. Wierzę, że zmiana myślenia o konsumpcji jest możliwa. Skoro możliwe było wprowadzenie obowiązkowego ostrzeżenia: „Alkohol szkodzi zdrowiu” w reklamach, to być może doczekamy czasów, kiedy wszyscy producenci będą umieszczali komunikaty o tym, w ilu procentach ich towar jest przyjazny dla środowiska.
W ubiegłym roku stowarzyszenie MIPAI organizowało przejazd „czystymi” środkami transportu przez Francję, Niemcy, Austrię i Słowację do Polski, by w imieniu młodych ludzi przekazać prezydencję Michałowi Kurtyce i otworzyć konferencję klimatyczną w Katowicach. Byłam w tej grupie. Jeszcze przed wyjazdem z Francji odwiedziliśmy kilka szkół pod Paryżem i ze zdziwieniem odkryłam, że poziom wiedzy młodzieży licealnej na temat zmian klimatu jest bardzo niski. Dlaczego?
Rzeczywiście szkoły są na bardzo różnym poziomie. Opracowaliśmy już dokument, w którym rekomendujemy politykom prace nad wprowadzeniem w szkołach dodatkowych przedmiotów z zakresu ochrony środowiska. Chcemy też, by wróciły lekcje techniki, na których dzieci będą się uczyły, jak naprawiać zepsute sprzęty.