Lekcja zachwytu
i
Daniel Mróz – rysunek z archiwum 383/1958r.
Ziemia

Lekcja zachwytu

Julia Fiedorczuk
Czyta się 12 minut

Oskarżano ją o zbytnią emocjonalność, wytykano staropanieństwo. Niektórzy sugerowali nawet, że jest radzieckim szpiegiem. To cena, jaką płaciła za pisanie o szkodliwym wpływie pestycydów na środowisko naturalne. Nazywała się Rachel Carson.

Rok 1962, trwa zimna wojna. Stany Zjednoczone wprowadzają embargo wobec Kuby, pędzi nuklearny wyścig zbrojeń i wyścig o podbój kosmosu. Lou Reed ma 20 lat, Bob Dylan – 21 i właśnie wydał swój pierwszy album. 19-letnia Janis Joplin zaczyna studia na University of Texas w Austin, których nie ukończy. 5 sierpnia w niejasnych okolicznościach umiera Marilyn Monroe, jej śmierć określa się jako „prawdopodobne samobójstwo”. 28 sierpnia 1962 r. o godzinie 16.00 rozpoczyna się konferencja prasowa prezydenta Johna F. Kennedy’ego, podczas której pada pytanie, czy prezydent rozważa zaangażowanie Departamentu Rolnictwa albo publicznej służby zdrowia do zbadania wpływu DDT i innych popularnych pestycydów na ludzkie zdrowie. Kennedy bez wahania odpowiada twierdząco, dodając, że sprawa jest już badana, a to za sprawą książki „panny Carson”.

Książka, do której odniósł się Kennedy, to Silent Spring („Cicha wiosna”), powszechnie uważana za przełomową dla rozwoju świadomości ekologicznej w Stanach Zjednoczonych. Łącząc najwyższych lotów literaturę z wywodem naukowym, autorka Rachel Carson, z wykształcenia zoolożka, dowodziła w niej, że masowe stosowanie środków owadobójczych, głównie DDT (dichlorodifenylotrichloroetanu), może mieć szkod­liwy wpływ na środowisko naturalne i ludzkie zdrowie. Przystępnym, sugestywnym stylem uświadamiała czytelnikom, że zasięg oddziaływania środków syntetycznych wprowadzonych do środowiska nigdy nie ogranicza się do jednej niszy, ponieważ wszystkie elementy ekosystemu są ze sobą powiązane. Trucizny, którymi spryskuje się rośliny, trafiają

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Z miłości do krów
i
zdjęcie: Rosalie Winard
Marzenia o lepszym świecie

Z miłości do krów

Joanna Nikodemska

Autyzm stał się dla zoolożki Temple Grandin kluczem do zrozumienia świata zwierząt. Specyficzna budowa jej mózgu sprawiła, że postrzega świat inaczej niż większość ludzi. Uważa, że myśli jak zwierzęta, i swój dar wykorzystuje, projektując humanitarne rzeźnie.

Liczba bodźców atakujących jej mózg jest tak olbrzymia, że aby się od nich odgrodzić, w dzieciństwie godzinami przesiewała piasek między palcami albo wirowała, wpadając w trans. Niektóre dźwięki bolą ją tak jak patrzenie w słońce. Najbardziej boi się suszarek w publicznych toaletach. Kiedy ktoś wkłada ręce pod strumień powietrza, nagły spadek wysokości dźwięku doprowadza mnie do obłędu. Tak jak odgłos spłukiwanej toalety próżniowej w samolocie. Najpierw rozlega się preludium, jakby zaczynał padać deszcz, później odgłos grzmotu i ssania. Nie znoszę też alarmów. Gdy byłam dzieckiem, dzwonek lekcyjny doprowadzał mnie do szału. Czułam się jak na fotelu u dentysty ten dźwięk wywoływał w mojej czaszce odczucie porównywalne do bólu wywołanego wiertłem. Jestem wyczulona na odgłosy. Na głośne dźwięki. Na nagłe dźwięki. A co gorsza, nagłe i głośne dźwięki, których się nie spodziewam. A co jeszcze gorsze, nagłe i głośne dźwięki, których się spodziewam, ale nie potrafię ich kontrolować.

Czytaj dalej