Oskarżano ją o zbytnią emocjonalność, wytykano staropanieństwo. Niektórzy sugerowali nawet, że jest radzieckim szpiegiem. To cena, jaką płaciła za pisanie o szkodliwym wpływie pestycydów na środowisko naturalne. Nazywała się Rachel Carson.
Rok 1962, trwa zimna wojna. Stany Zjednoczone wprowadzają embargo wobec Kuby, pędzi nuklearny wyścig zbrojeń i wyścig o podbój kosmosu. Lou Reed ma 20 lat, Bob Dylan – 21 i właśnie wydał swój pierwszy album. 19-letnia Janis Joplin zaczyna studia na University of Texas w Austin, których nie ukończy. 5 sierpnia w niejasnych okolicznościach umiera Marilyn Monroe, jej śmierć określa się jako „prawdopodobne samobójstwo”. 28 sierpnia 1962 r. o godzinie 16.00 rozpoczyna się konferencja prasowa prezydenta Johna F. Kennedy’ego, podczas której pada pytanie, czy prezydent rozważa zaangażowanie Departamentu Rolnictwa albo publicznej służby zdrowia do zbadania wpływu DDT i innych popularnych pestycydów na ludzkie zdrowie. Kennedy bez wahania odpowiada twierdząco, dodając, że sprawa jest już badana, a to za sprawą książki „panny Carson”.
Książka, do której odniósł się Kennedy, to Silent Spring („Cicha wiosna”), powszechnie uważana za przełomową dla rozwoju świadomości ekologicznej w Stanach Zjednoczonych. Łącząc najwyższych lotów literaturę z wywodem naukowym, autorka Rachel Carson, z wykształcenia zoolożka, dowodziła w niej, że masowe stosowanie środków owadobójczych, głównie DDT (dichlorodifenylotrichloroetanu), może mieć szkodliwy wpływ na środowisko naturalne i ludzkie zdrowie. Przystępnym, sugestywnym stylem uświadamiała