Liczby zakrapiane szkocką
i
„Portret matematyka”, Ferdinand Bol 1658 r. (domena publiczna)
Edukacja

Liczby zakrapiane szkocką

Marek Górlikowski
Czyta się 14 minut

Byli genialnymi matematykami, ale czy byliby w stanie obliczyć, że stworzona przez nich lwowska szkoła matematyczna przez następne 80 lat będzie inspirowała nie tylko kolejne pokolenia naukowców, lecz także artystów? Wciąż stawia się im pomniki, gra o nich spektakle, tworzy wiersze, kręci filmy i pisze kolejne książki oraz artykuły – takie jak ten.

W kawiarni, przy marmurowym stoliku bez końca mnożyli procenty koniaku i dzielili papierosy, by w chmurach dymu wzlatywać w świat matematycznych twierdzeń. W zwyczajnym zeszycie narobili problemów tak wielkich, że został podniesiony do potęgi księgi. A oni sami – choć już nie żyją – wciąż zerują śmierć, biorą w nawias czas, skracają przestrzeń.

Powodem ciągłej obecności legendy lwowskiej szkoły matematycznej jest nie tylko aktualność problematów, które postawili, czy tajemnica spotkania się w jednym miejscu i czasie aż tylu wybitnych głów, ale przede wszystkim nauka podniesiona do rangi zabawy. Przyjemność czerpana ze wspólnych zapasów umysłowych, do których trzeba błyskotliwych towarzyszy, skutkuje pewnością, że bierze się udział w czymś szczególnym, niedanym każdemu. To nie byli skromni, romantyczni naukowcy – świadomość własnego geniuszu sięgała zarozumiałości.

Hugo Steinhaus, od którego zaczęła się lwowska szkoła matematyczna, pisał wprost we Wspomnieniach i zapiskach: „Cały ten chaos w głowach półinteligencji bierze się stąd, że nauka naprawdę nie jest dla każdego. Dla ogromnej większości ludzi ani zagadnienia naukowe, ani metoda naukowa nie jest dostępna. Rzecz się ma nie inaczej jak z poezją; znałem ludzi, którzy uważali poezję za ćwiczenia szkolne dla kształcenia młodzieży w stylistyce”. Steinhaus uważał, że Stefan Banach – najważniejszy wodzirej tej zabawy – traktuje matematykę jak rzemiosło, którego uprawianie ma w sobie tę samą tajemnicę, co poezja.

Stanisław Ulam natomiast, który rozsławił w świecie lwowską szkołę, podziwiał we wspomnieniach potęgę umysłu Banacha. Gdy nie zgadzał się z rozmówcą, nie sprzeciwiał się od razu, ostro, ale zadawał spokojnie tak błyskotliwe pytania, że po jakimś czasie jego przeciwnik sam odkrywał błąd w swoim rozumowaniu. Ulam zapamiętał, że można

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Dyskretny urok matematyki
Edukacja

Dyskretny urok matematyki

Robbert Dijkgraaf

Jej badacze zwykle dostrzegają piękno albo w całej dyscyplinie, albo w jej wyjątkowych przypadkach. Jedno z tych podejść jest zdecydowanie bardziej użyteczne, jeśli za pomocą obliczeń chce się opisać wszechświat.

Poprzez matematyczny świat poprowadzić można wiele linii podziału. Funkcjonuje przede wszystkim tradycyjne przeciwstawienie matematyki „czystej” i stosowanej, które odzwierciedla – znany także z innych dziedzin – podział na teorię i praktykę oraz jest wyrazem napięcia między uprawianiem „nauki dla nauki” a dążeniem do określonego celu. Próbuje się także dzielić matematykę w sposób podobny, w jaki opisujemy ludzki mózg, wyróżniając w nim „algebraiczną” lewą półkulę, w której myśli układają się w logiczne sekwencje, i „geometryczną” prawą półkulę, która preferuje podejście wizualne. Ale możemy również przyjąć subtelniejsze kryterium podziału, jakim jest czyjeś osobiste upodobanie do jednego z dwóch rodzajów matematycznego piękna.

Czytaj dalej