Pustynne chrząszcze z Namibii od wieków pozyskują wodę, skraplając mgłę. Teraz tej metody uczą się od nich ludzie, żeby pokonać suszę.
W Los Tomes prawie nikt już nie mieszka. Niegdyś zboczami wzgórz płynęły błękitne strumienie. Teraz krajobraz przybrał barwę beżu. Pragnienie zdziesiątkowało stada kóz i owiec, sucha ziemia przestała dawać plony. Pierwsi wyjechali młodzi. Jedni wyruszyli za pracą do miasta, inni szukali zatrudnienia w kopalniach miedzi. Zostali tylko starcy i kilkunastu odważnych comuneros, którym trwająca od ponad 10 lat susza nie odebrała ducha walki. Nazywani są łowcami mgły.
Los Tomes leży w północnym Chile, w regionie Coquimbo. To miejsce, gdzie Andy śmiało wychodzą na spotkanie z Pacyfikiem. Nie ma drugiego punktu na wężowatej mapie kraju, gdzie góry leżą tak blisko oceanu. Północne Chile to też królestwo Atakamy – gorącego powietrza, palącego słońca i niekończącego się piasku. Pustynia ta uznawana jest za najbardziej suche miejsce na ziemi.
Coquimbo ma długą historię suszy. W grudniu 2017 r. władze ogłosiły stan klęski żywiołowej. Eksport najlepiej sprzedającego się towaru Coquimbo – winogron – spadł o 39%. W szkole w Los Tomes został jeden uczeń. Deszcz przestał padać. Była za to mgła. Bardzo dużo złożonej z mikroskopijnych kropelek wody, napływającej znad oceanu, osiadającej na zboczach Andów mgły. Potrzebne były jeszcze sieci, w które można by tę mgłę złapać i wycisnąć z niej wodę.
Ponad 10 tys. km na północny wschód od Los Tomes mgła otula wierzchołek Mount Boutmezguida. U stóp góry rozciągają się berberyjskie wioski południowo-zachodniego wybrzeża Maroka. W ostatnich latach piaski Sahary zaczęły zawłaszczać coraz więcej ziemi. Połowa mieszkańców opuściła swoje domy, porzuciła berberyjską tradycję i przeniosła się do miasta.
Pewnego dnia grupa wieśniaków spod Mount Boutmezguida zaobserwowała, jak strugi wody płyną po metalowej konstrukcji telewizyjnej wieży transmisyjnej. Zauważyli, że działo się tak zawsze, kiedy wiał w jej kierunku wiatr. Powiedzieli o tym Aissie Derhemowi, szefowi lokalnej organizacji walczącej o przetrwanie kultury berberyjskiej Dar Si Hmad. Aissa posłuchał, popatrzył i przypomniał sobie o łapaczach mgły w Chile.
Technika chrząszcza
Pierwsze próby pozyskiwania wody z mgły miały miejsce w latach 50. ubiegłego wieku w Chile. Choć tak naprawdę sztukę tę na długo przed Chilijczykami opanowali mieszkańcy innej pustyni – chrząszcze z Namibii. Od wieków codziennie rano wspinają się na szczyt wydmy, ustawiają w kierunku przeciwnym do kierunku wiatru, prostują nóżki i opuszczają głowę. Przetaczająca się nad pustynią mgła stopniowo gromadzi się na pancerzu i w formie kropel wody spływa prosto do otworu gębowego owada. Natura przyszła więc mieszkańcom suchych terenów na ratunek i podarowała im mgłę. Najpierw nauczyły się z niej korzystać zwierzęta, teraz uczą się od nich ludzie.
Chilijczycy na gęstą mgłę mówią camanchaca. Powstaje, gdy wilgotne masy powietrza, schłodzone przez pacyficzny Prąd Humboldta, docierają nad nagrzany ląd. Tam zatrzymują je Andy. Mgła osiada na ich zboczach. Aby ją schwytać, wzorując się na technice namibijskich chrząszczy, ludzie rozstawiają na górskich grzbietach sieci. Wiatr zagania do nich mgłę, która skrapla się po ich drugiej stronie. Dalej woda płynie po przymocowanych do siatek rynnach prosto do domów i gospodarstw. Pierwsza tego typu konstrukcja powstała w 1990 r. w rybackiej wiosce Chungungo, położonej na północ od Los Tomes. Dawała codziennie 8000 l wody pitnej. Kolejne projekty kolektorów mgły w północnym Chile były udoskonalane przy wsparciu inżynierów z amerykańskiego Massachusetts Institute of Technology i ich kolegów z Pontificia Universidad Católica w Chile.
Mgła jak samolot
O tej historii przeczytał podczas swoich studiów doktoranckich w Kanadzie wspomniany już marokański filantrop Aissa Derhem. Matematyczny talent i pracowitość otworzyły przed nim drzwi zachodnich uniwersytetów. Wiedzę, którą zdobył daleko od domu, postanowił zainwestować w ratowanie świata, z którego pochodził. Jego rodzice byli marokańskimi Berberami z okolic Mount Boutmezguida. Po zdobyciu dyplomu Derhem założył organizację Dar Si Hmad, której misją było kultywowanie berberyjskiej tradycji.
O chilijskich łowcach mgieł Aissa przypomniał sobie, kiedy marokańscy wieśniacy wylewali łzy z powodu braku wody, pokazywali mu wyschnięte studnie i puste kanistry po wodzie, pękającą ziemię, kurczące się stada kóz i pustoszejące szkoły. Aissa rzucił okiem na okolicę, spojrzał w stronę Sahary, potem na pokryte mgłą góry Antyatlasu, które wychodzą śmiało na spotkanie z Atlantykiem. I pojął, że jego rodzinne strony stwarzają idealne warunki do łapania mgły. Tak jak w północnym Chile znajdują się tam: ocean, zimne prądy, wilgotne powietrze, żar pustyni, góry i silny wiatr.
Kiedy w Maroku pojawiły się pierwsze kolektory mgły, Aissa mówił dziennikarzom, że mgła jest jak samolot – kiedyś marzenie o lataniu wydawało się mrzonką, ale dzięki wysiłkowi wizjonerów, naukowców i biznesmenów nabrało realnych kształtów i nieodwracalnie zmieniło życie ludzi.
Rynna z chmur
W Majada Blanca, zamieszkanej przez hodowców kóz wiosce w północnym Chile, pojawiła się nadzieja. Na okolicznych wzgórzach postawiono trzy siatki o powierzchni 150 m². Woda pozyskana z mgły zasila plantację młodych drzew oliwnych. Majada Blanca znajduje się w tym samym pasie suszy co Los Tomes. Dzięki łapaczom mgły jest szansa, że ludzie tu zostaną. I będą zarabiać. Lokalni comuneros mówią, że będą pierwszymi na świecie producentami oliwy z mgły. Jeśli plan się powiedzie i drzewa dorosną, będą im dawać 750 l oliwy rocznie. To oznacza zyski w wysokości 12 tys. dolarów.
Potencjał jest ogromny. Szacuje się, że w regionie Coquimbo nawet 400 ha ziemi doskonale nadaje się pod „uprawę mgły”. Jeśli ten potencjał uda się dobrze wykorzystać, łapacze chmur będą produkować nawet 1400 l wody na sekundę. Problem wody pitnej dla całego regionu, od dekad borykającego się z suszą, byłby rozwiązany.
W Maroku system pozyskiwania wody z mgły funkcjonuje już w 14 wioskach. To dopiero początek, ale daje ludziom nadzieję, że nie będą musieli porzucać ziemi rodziców i uciekać w pogoni za lepszym życiem do miasta. Tylko w ten sposób jest w stanie przetrwać berberyjska tradycja. Choć może w nieco lepszej wersji, bo berberyjskie kobiety nie będą już musiały wstawać codziennie o czwartej rano, żeby dźwigać wodę ze studni. Ona sama spłynie rynną z łapaczy chmur prosto do domów.
Technologia pozyskiwania wody z mgły nie jest ani droga, ani skomplikowana. „Koszty operacyjne są w zasadzie zerowe, bo natura wykonała ciężką pracę odparowania, odsalania i kondensacji kropel za nas – mówi prof. Gareth McKiney, który nadzorował projekt budowania siatek na mgłę w Chile z ramienia MIT. – Naszym zadaniem jest jedynie zebranie gotowych produktów”.
Wojna o wodę
Polowanie na mgłę to coś więcej niż walka z suszą. To bitwa o prawo do wody. Stoczyli ją 18 lat temu Boliwijczycy z regionu Cochabamba, kiedy za zgodą rządu międzynarodowe konsorcjum Aguas del Tunari sprywatyzowało dostęp do wody. Jej ceny trzykrotnie podskoczyły. Dla biednych to był koniec, dla średnio zarabiających – niemal katastrofa. Na rozkaz rządu żołnierze blokowali studnie. Wkrótce wybuchły zamieszki, które przeszły do historii jako boliwijska wojna o wodę. Wygrali ją biedni. Aguas del Tunari wycofało się z Cochabamby. W Boliwii niedługo potem nastąpiły duże zmiany polityczne. W 2010 r. Zgromadzenie Ogólne ONZ uznało prawo do bezpiecznej, czystej wody zdatnej do picia oraz do urządzeń sanitarnych za fundamentalne prawo człowieka.
Niestety, prawo to jest nadal łamane. I to kilka miliardów razy każdego dnia. Według raportu opublikowanego w 2017 r. przez UNICEF i Światową Organizację Zdrowia jedna na trzy osoby (2,1 mld ludzi) nie ma dostępu do wody pitnej w miejscu zamieszkania, a sześć na dziesięć (czyli 4,4 mld ludzi) jest pozbawionych odpowiednich warunków sanitarnych. Co roku od 2,5 do 5 mln ludzi na świecie umiera z powodu braku dostępu do wody.
Walka o prawo do czystej wody pitnej nadal przypomina pojedynek Dawida z Goliatem, a dostęp do niej wytycza jedną z najbardziej drastycznych granic między światem nędzy i dostatku. Łowcy mgły mogą tę granicę zmniejszyć. Aissa Derhem ma nadzieję, że pojawią się wkrótce w innych regionach Afryki Północnej i Zachodniej, gdzie według FAO, agendy ONZ do spraw wyżywienia i rolnictwa, źródła wody pitnej należą do najuboższych na świecie.
Czy kolektory mgły staną się wynalazkiem na miarę samolotu? Jeśli spowodują, że szkoły w Los Tomes znów zapełnią się dziećmi, drzewa oliwne w Majada Blanca zaowocują, a mieszkanki Maroka nie będą musiały się schylać nad suchymi studniami, będzie to sukces na miarę braci Wright. Pomysł podsunięty przez namibijskie chrząszcze i udoskonalony przez naukowców z Zachodu jest wcielany w życie przez zwykłych ludzi nie tylko w Chile i Maroku, lecz także w Peru, Gwatemali, Ghanie, Erytrei, Nepalu i Stanach Zjednoczonych.
Korzystałam m.in. z następujących źródeł: The feisty fog-catchers of Chile („The Economist”, 14.06.2018), Fog Catchers Conjure Water Out of Moroccan Mist (Reuters, 7.06.2018), Turning Fog Into Water Transforms Women’s Lives in Morocco (Earth Focus, 22.05.2018).