Jak to się dzieje, że z bilionów geometrycznych możliwości natura wybiera te najbardziej perfekcyjne, oszałamiająco piękne? Naukowcy ledwie zbliżyli się do rozwikłania tego sekretu.
Oglądam film, trudno uwierzyć, że prawdziwy. Na filmie jest ryba. Wszystko w tej rybie byłoby normalne i najzwyczajniejsze, gdyby nie to, co wyprawia. Ona – wyobraźcie sobie – tworzy sztukę. Bohaterem filmu jest niepozorny samiec gatunku Torquigener albomaculosus. Swoim kilkucentymetrowym ciałem przyprawia mnie o rozstrój nerwowy i patologiczną zazdrość. Rybka rzeźbi w morskim dnie opodal wybrzeża Japonii: energicznymi ruchami rozgarnia piasek, gdzieniegdzie dosypuje stosiki i tworzy garby z drobin. W ten sposób powstaje mandala. W jej centrum rozdymka uwija się bez wytchnienia – licho tylko chyba wie, co sobie kalkuluje w zakamarkach rybiego mózgu. A musi rachować niepojęcie szybko – piaskowa śnieżynka wtłoczona w morskie dno obrasta w kolejne fałdy i zakamarki, mnożą się symetrie i krystalizuje niepowtarzalność. Ryba pewnie już na starcie czuje, że to będzie mandala jedyna w swoim rodzaju. Egzemplarz unikatowy, pojedyncze wahnięcie wszechświata.
Rozdymka Torquigener albomaculosus robi to wszystko, by