Manufaktura piękna Manufaktura piękna
i
Araucaria, fot. Marija Gajić, źródło: Wikimedia Commons
Ziemia

Manufaktura piękna

Szymon Drobniak
Czyta się 7 minut

Jak to się dzieje, że z bilionów geometrycznych możliwości natura wybiera te najbardziej perfekcyjne, oszałamiająco piękne? Naukowcy ledwie zbliżyli się do rozwikłania tego sekretu.

Oglądam film, trudno uwierzyć, że prawdziwy. Na filmie jest ryba. Wszystko w tej rybie byłoby normalne i najzwyczajniejsze, gdyby nie to, co wyprawia. Ona – wyobraźcie sobie – tworzy sztukę. Bohaterem filmu jest niepozorny samiec gatunku Torquigener albomaculosus. Swoim kilkucentymetrowym ciałem przyprawia mnie o rozstrój nerwowy i patologiczną zazdrość. Rybka rzeźbi w morskim dnie opodal wybrzeża Japonii: energicznymi ruchami rozgarnia piasek, gdzieniegdzie dosypuje stosiki i tworzy garby z drobin. W ten sposób powstaje mandala. W jej centrum rozdymka uwija się bez wytchnienia – licho tylko chyba wie, co sobie kalkuluje w zakamarkach rybiego mózgu. A musi rachować niepojęcie szybko – piaskowa śnieżynka wtłoczona w morskie dno obrasta w kolejne fałdy i zakamarki, mnożą się symetrie i krystalizuje niepowtarzalność. Ryba pewnie już na starcie czuje, że to będzie mandala jedyna w swoim rodzaju. Egzemplarz unikatowy, pojedyncze wahnięcie wszechświata.

Rozdymka Torquigener albomaculosus robi to wszystko, by 

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Matematyka pędzla i batuty Matematyka pędzla i batuty
i
Vincent van Gogh, „Kwitnący kasztanowiec”, 1890 r., Kröller-Müller Museum; zdjęcie: domena publiczna
Opowieści

Matematyka pędzla i batuty

Kajetan Giziński

Można je dostrzec na płótnach van Gogha i Pollocka, w architekturze świątyni Angkor Wat i weneckiego Pałacu Dożów, w partyturach Mozarta. Mowa, oczywiście, o fraktalach.

W latach 90. rozgorzała dyskusja wokół obrazów Jacksona Pollo­cka. Wszystko zaczęło się od tego, że pani Teri Horton kupiła za pięć dolarów obraz, o którego oryginalność spierali się znawcy sztuki. Po wielu badaniach okazało się, że płótno zostało namalowane w za ciemnej gamie, farbami akrylowymi, których Pollock nie używał, i na standardowym formacie, podczas gdy reszta jego dzieł była ręcznie docinana z płótna żaglowego. Nadal nie uznawano ekspertyz. Matematyk Richard Taylor postanowił jednoznacznie stwierdzić autentyczność dzieła. Za wzór wziął obraz Numer 1 z 1948 r. Wykorzystał w tym celu metodę box-countingu, która polega na nakładaniu na płótno kolejnych, coraz drobniejszych, kwadratowych siatek. Następnie zlicza się, ile kwadratów zawiera elementy obrazu. Sprawdzane jest więc, w jakim stopniu wzór pokrywa płaszczyznę.

Czytaj dalej