
Po katastrofach milczenie jest sposobem chronienia się przed rozpadem. Tak jak zranione ciało oddziela się od zniszczeń nawarstwieniami blizn, tak każdy podmiot, indywidualny i zbiorowy – choć to ten ostatni interesuje nas tu przede wszystkim – stawia mur milczenia pomiędzy sobą a tym, co nieznośne i śmiertelnie zagrażające.
Zagrożenie dla wspólnoty może się wiązać z chęcią odwetu, którą niesie ze sobą przepowiadanie krzywd, odwet bowiem to widmo wojny domowej. A także z lękiem przed represją za winy nie do wybaczenia. Milczenie może też oddzielać od wizji zagrożenia tak strasznego, że uświadomienie go sobie działałoby całkowicie obezwładniająco. Skutkiem tego mogłaby być utrata sił życiowych, paraliż pragnień, które uszkodzone zostałyby ciągle wracającymi scenami tego, co nie do zniesienia.
Z czasem jednak milczenie staje się rytuałem. Albo może inacz