Myśli maślaka Myśli maślaka
i
ilustracja: Natka Bimer
Wiedza i niewiedza

Myśli maślaka

Tomasz Sitarz
Czyta się 12 minut

Uwaga, uwaga! Tylko u nas! Nasz niezastąpiony biolog-reporter Tomasz Sitarz rozmawia z maślakiem sitarzem. Skromny grzyb okazuje się nie lada mędrcem i daje gatunkowi Homo sapiens kilka bezcennych rad.

Latem wybrałem się ze znajomymi na biwak. Dzień po przyjeździe obudziłem się wcześnie, by przespacerować się po okolicy i nazbierać kurek do śniadania. Ambaras w tym, że okulary zostawiłem w namiocie, a bez nich mam problem z odróżnianiem gatunków. Byłem jednak zdeterminowany i po omacku nazbierałem garść kapeluszników, po czym wróciłem do obozu.

Przyjaciele, wciąż w objęciach Morfeusza, nie skorzystali z mojej oferty śniadaniowej, więc grzybową tofucznicę zjadłem sam. Po jej efektach rozpoznałem, że przypadkiem zebrałem grzyby z rodzaju Psilocybe. Nie wytrąciło mnie to jednak z równowagi – dałem się ponieść psylocybinowej pieśni. Gdzie byłem i co widziałem, tu opowiem. O ile starczy mi słów.

*

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Ziemia zaczęła drżeć, a raczej mieszać się i wić, jak gdyby pod jej powierzchnią oddychała ogromna wężowata istota. Spomiędzy mchów i listowia wydobywał się pomruk i chemiluminescencyjny blask. Zapłonęły zielonkawe macki, które skręcając się, ukazywały mi drogę w głąb lasu. W tych niteczkach rozpoznałem grzybnię, zbudowaną ze strzępek stanowiących podstawową jednostkę organizacji grzyba, a źródłem blasku wydawała się lucyferyna – białko zdolne do emisji światła w wyniku reakcji enzymatycznej. Gdy zrozumiałem ten mykologiczny fenomen, przestałem się obawiać i ruszyłem przed siebie.

W trakcie przedzierania się przez knieje próbowałem usystematyzować sobie w głowie podstawowe informacje o grzybach. Są one królestwem należącym do domeny Eukaryota, czyli zbudowanych z komórek organizmów, które upakowują swój materiał genetyczny w chromosomy schowane w jądrze. Fakt ten czyni je dość podobnymi do ludzi, więc tym bardziej utwierdziłem się w przekonaniu, że mogę zawierzyć naglącemu mnie zewowi. Zwłaszcza że organizmy te mają długą historię ewolucyjną. Wiek najleciwszych skamieniałości identyfikowanych jako szczątki grzybów szacowany jest na około miliard lat, co bezsprzecznie wskazuje na pradawność wzywającej mnie mądrości.

Z każdym krokiem zbliżającym mnie do pępka ziemi coraz wyraźniej słyszałem gwar zagorzałej dyskusji. Przypomniałem sobie wtedy o pewnej teorii łączącej spożywanie przez przodków współczesnych ludzi grzybów halucynogennych i rozwój świadomości. Gdyby nie zjawisko synestezji, sens rozmów, które słyszałem, niechybnie by mi umknął. Komunikacja grzybowa zachodzi przecież bezdźwięcznie, przy użyciu substancji chemicznych przepływających przez grzybnię. Szczęśliwie wyczuwałem drgania gleby, impulsy elektromagnetyczne i wychwytywałem nawet najmniejsze molekuły sygnałowe, dzięki czemu rozumiałem wszystko.

Doszedłem do areny w kształcie apotecjum, owocnika workowców. Miejsca zajęte były przez dziesiątki tysięcy różnych gatunków grzybów, a na szczycie audytorium zasiadała starszyzna, której przewodniczył Kapelusznik, z wyglądu łudząco podobny do znanego i lubianego maślaka sitarza.

Uciszył tłum i rzekł:

– Witaj, człowieku, synu grzybni. Tej grzybni.

– Witajcie, bracia – odpowiedziałem życzliwie, przepełniony uczuciem jedności z otaczającymi mnie organizmami.

– Twój aktualny stan jest nieprzypadkowy. Zostałeś wybrany spośród osobników Homo sapiens, by pomóc nam rozwiązać najbardziej palące problemy współczesnego świata. Czy jesteś gotów przysłużyć się sprawie?

– Jeśli mówicie o tych samych problemach, które nawiedzają co dzień moje myśli, to tak – zwracałem się do niego, a jednocześnie czułem, że zwracam się do każdego z osobna, gdyż stanowili oni nierozerwalną całość.

– Znamy twoje myśli, ale bardziej antropomorficznie będzie, jeśli wysłowisz swoje obawy dotyczące stanu świata. My, jako królestwo bogate w wiedzę, postanowiłyśmy podjąć próbę uratowania naszej wspólnej ojczyzny. Jedynej, jaką mamy.

– Dobrze by było, gdybyśmy wspólnie przypomnieli sobie co nieco informacji o was. Zrozumcie, proszę. W moim stanie nic nie jest pewne, a tak wiekopomna rozmowa zasługuje na pełne zrozumienie.

– Wiemy, co masz na myśli. Chętnie też dowiemy się, co wy, ludzie, dokładnie o nas myślicie.

– Z tego, co wiem, dość długo byłyście klasyfikowane jako rośliny. Wasza zdolność do poruszania się jest daleka od imponującej i wydajecie się zakorzenione w glebie. Nawet grzybnia łudząco przypomina roś­linne korzenie. Co właściwie wyróżnia was wśród innych królestw świata ożywionego?

– Niektórzy z nas potrafią poruszać się całkiem żwawo, a od roślin odróżnia nas kilka charakterystycznych cech. Pierwszą z nich jest brak tkanek. Nasze ciała składają się z gęstych splotów grzybni. Ponadto jesteśmy heterotrofami, czyli organizmami cudzożywnymi. Pożywienie czerpiemy z rozkładającej się materii organicznej, której oczywiście pomagamy rozłożyć się przez wydzielanie do środowiska enzymów trawiennych. Czyni nas to jego głównymi sprzątaczami. Ale potrafimy także karmić się pasożytniczo, polować albo wchodzić we współpracę z organizmami samożywnymi.

– Jednak nie jesteście tylko tym, co jecie?

– Spośród innych istot wyróżniają nas też cechy biochemiczne. Tak jak rośliny mamy ścianę komórkową, której zadaniem jest ochrona wnętrza komórki. Co ciekawe, głównym składnikiem tej osłonki nie jest charakterystyczna dla roślin celuloza, ale chityna – wielocukier występujący również w pancerzykach owadów. Od zwierząt łatwo nas odróżnić, ponieważ do budowy błony komórkowej używamy ergosterolu zamiast cholesterolu. W sumie jednak na poziomie genetycznym jesteśmy bliżej spokrewnione ze zwierzętami niż z roślinami.

– Pewnie z podobieństwa genetycznego bierze się przepełniające mnie poczucie braterstwa. Słyszałem pewne plotki o największym organizmie na planecie. Mówią, że jest to grzyb ważący 440 ton! Trudno mi to sobie wyobrazić. Jego kapelusz byłby przecież widoczny z kosmosu.

– Zagalopowałeś się. Grzyby, zbudowane z kapelusza i nóżki, są owocnikami – stanowią stadium rozrodcze. Esencja takiego grzyba znajduje się pod ziemią, w postaci grzybni, która wybija się na powierzchnię w celach reprodukcyjnych. To właśnie grzybnia naszego opieńkowatego brata uważana jest przez was za największy organizm. Niestety nie mógł on dotrzeć na to spotkanie. Jest troszkę ociężały z racji masy i wieku. Nikt dokładnie nie pamięta, ale on sam uważa, że ma ponad 2500 lat.

– Proszę go pozdrowić. Muszę jeszcze spytać o inną sprawę. Słyszałem wiele o gatunkach pionierskich, takich, które potrafią przygotować ubogie środowisko do zasiedlenia przez bardziej wymagające gatunki, w tym rośliny zielone, skąd już prosta droga do dojrzałego ekosystemu.

– Dzięki szerokiej gamie wytwarzanych enzymów potrafimy rozłożyć prawie wszystko! Niestraszne są nam tereny skaliste i pogorzeliska. Grzybnię i zarodniki znajdziesz nawet w miejscach cofania się lodowców czy na pustyni. Przetwarzając niegościnne środowisko, tworzymy warstwę żyznej gleby, na której może kwitnąć życie. Dzięki nam pierwsze rośliny mogły zasiedlić ląd. Wystarczy jednak o nas. Przyszedł czas, byśmy omówili problemy, przed którymi postawiliście Ziemię, a które my możemy pomóc rozwiązać. Pytaj.

– Jesteście tu już długo, więc znacie historię paliw kopalnych. Używamy ich jako źródeł energii. Spalamy je, tym samym uwalniając do atmo­sfery gazy cieplarniane. Ostatnimi czasy stało się to znaczącym problemem naszej cywilizacji. Co robić?

– Lasy absorbują przeszło jedną trzecią CO2, który emituje grabieżcza kultura konsumpcji charakteryzująca erę zwaną antropocenem. Rośliny pochłaniają CO2 i przekształcają go w biomasę w procesie fotosyntezy. Chociaż my nie fotosyntetyzujemy, nasza rola w akumulacji CO2 jest nieoceniona. Wchodząc w symbiozę z roślinami, zwiększamy tempo ich wzrostu oraz poprawiamy jakość życia. Gdy wasi naukowcy porównają wydajność „sprzątania CO2” między lasem o niskim poziomie mikoryzy, czyli współżycia roślin z grzybami, a lasem, w którym interakcje te są powszechne, staje się jasne, że ekosystemy bogate w grzyby lepiej radzą sobie z tym zadaniem. Musimy jednak zwrócić waszą uwagę na pewien problem. CO2 nie jest jedynym produktem waszej aktywności. Istotne jest także zanieczyszczenie związkami azotu, za którymi nie przepadamy. Dbajcie o nas, a my zadbamy o was.

– Zrobię, co w mojej mocy, by przekonać o tym moich współplemieńców. Idąc dalej tropem paliw kopalnych – przychodzi mi na myśl kolejna kwestia. Gdy wydobywamy i transportujemy ropę naftową, zdarza się nam zanieczyścić środowisko. Czy macie na to jakąś radę?

– To całkiem prosta sprawa. Jest wśród nas kilka rodzin zdolnych do trawienia węglowodorów wchodzących w skład tej czarnej posoki. Produkty tego rozkładu mogą być wykorzystane przez inne organizmy żywe. Nie dość, że oczyszczamy skażoną glebę, to jeszcze potrafimy współpracować z roślinami rosnącymi w miejscach skażonych, promując ich wzrost. W odpowiednich warunkach odpady naftowe mogą stać się inkubatorem zieleni.

– Wydaje się więc, że część problemów ekologicznych prosi się o wykorzystanie grzybowej mocy. Są jednak kłopoty innego typu. Ludzkie życie się wydłuża i z wiekiem zaczyna szwankować nam zdrowie. Od nowotworów po choroby metaboliczne, takie jak cukrzyca. Czy grzyby mogą być naszymi uzdrowicielami?

– Znasz przecież metody wytwarzania wielu leków przy użyciu grzybów, człowieku. Drożdże piekarskie, których przez lata używaliście do produkcji pieczywa, wina i piwa, wykorzystywane są jako mikrofabryki.

– To prawda. Poznaliśmy genom Saccharomyces cerevisiae, dzięki czemu zrozumieliśmy wiele procesów biologicznych. Podobieństwo działania komórki grzyba i komórki człowieka jest zatrważające. Ten należący do drożdży grzyb to organizm modelowy, który jest powszechnie wykorzystywany w badaniach naukowych. Przy użyciu drożdży potrafimy nawet wytwarzać insulinę, hormon niezbędny w leczeniu cukrzycy – jednej z chorób cywilizacyjnych.

– Jestem z was dumny. Pamiętaj je­dnak, że wiele problemów, których rozwiązaniem się szczycicie, sami żeście na siebie sprowadzili.

– To prawda, a wiele z nich nadal czeka na rozwiązanie.

– Nie powiem ci, żebyś się nie martwił, ale nie trać nadziei. Wśród grzybów powodzeniem cieszy się literatura rosyjska. Jeden z nas, rosnący na brzozach błyskoporek podkorowy, jest protagonistą powieści Sołżenicyna Oddział chorych na raka. Napar, który można przyrządzić z tego nadrzewnego guza, ma niewiarygodne właściwości lecznicze: reguluje ciś­nienie krwi, pomaga przy wrzodach żołądka i hamuje rozwój niektórych rodzajów komórek nowotworowych. Znajduje także zastosowanie w leczeniu zakażenia wirusem HIV.

– Też czytałem tę książkę i daleki jestem od stwierdzenia, że to grzyb był głównym bohaterem.

– Chcesz naszej pomocy czy nie?

– Przepraszam.

– To bez znaczenia. Nasz czas dobiega końca. W twoim układzie nerwowym wyczuwam deplecję receptorów serotoninowych. Już za chwilę przestaniemy się rozumieć. Weź jednak te ulotki, znajdziesz w nich kilka przydatnych informacji i ciekawostek. Czy wykorzystacie je w celu ratowania wspólnego domu, to już wasza sprawa. Żegnaj, człowieku, i pamiętaj: jesteśmy zawsze z tobą, w tobie i dookoła ciebie. Bywaj!

*

Gdy odzyskałem zmysły, spoczywałem na pięknej polanie, a w dłoni ściskałem naręcze ulotek z grzybowego świata. Strzępki grzybni, która najwidoczniej oplotła moje ciało, wycofywały się w głąb ziemi. Polana wyglądała jak mandala, pulsująca nieskończoność, na której rozpisano losy planety. To, jak je odczytamy, zależy tylko od nas samych. Grzyby są ogromnym, różnorodnym królestwem, którego poznanie zajmie naukowcom jeszcze wiele lat. Mają potencjał, by rozwiązać szereg nękających cywilizację problemów. Czy chwycimy pomocną nóżkę, którą do nas wyciągają?

Jeszcze przez chwilę oddawałem się snom na jawie. O wyzwaniach, które stoją przed ludzkością. O bezmyślnym wyniszczaniu środowiska przez człowieka. O naturalnej magii, która wydaje się kluczem do drzwi poznania i przetrwania. Z zadumy wyrwały mnie głosy poszukujących mnie przyjaciół i grzybów w nich mieszkających. Nie chcieli uwierzyć w moją opowieść, ale mam nadzieję, że chociaż część grzybowej mądrości przeniknie w plechę Homo sapiens. Mam przecież ulotki!

ULOTKI

Dekontaminacja powierzchni płaskich

Kolejna awaria reaktora jądrowego? Klasyczne metody oczyszczania środowiska nie zdają egzaminu? Twoja kuchnia pokryta jest radioaktywnym pyłem? Przeżyły tylko karaluchy i już nie wiesz, do kogo zwrócić się o pomoc? Wypróbuj klejówkę świerkową!

Niepozorny śliski owocnik potrafi akumulować ogromne ilości radioaktywnego cezu­-137, który zostaje w ten sposób „unieruchomiony”. Grzyby takie można następnie zebrać i spalić w kontrolowanych warunkach, otrzymując radioaktywny popiół. Składowanie takiego materiału lub jego dalsza obróbka są znacznie ułatwione. Stężenie cezu w klejówce może być nawet 10 tys. razy większe niż w zasiedlonym przez nią środowisku. Zakładaj więc swój kombinezon ochronny i ruszaj sporulować grzyby.

Psylololo

Pssst! Masz ochotę na mistyczne doznania? Na uczucie jedności z naturą i otaczającymi cię współszamanami? A może na jaskrawe, żywe halucynacje? Zapraszamy do kręgu Psilocybe, gdzie kolory mają smak, a lęk przed niebytem schodzi na dalszy plan!

Psylocybina, którą wytwarzają nasi zmyślni bracia, jest znana od niepamiętnych czasów. Podejrzewa się ją o wkład w ewolucję świadomości, jak również wpływ na kształtowanie się ludzkiej duchowości, a w efekcie religii. W dzisiejszych czasach jest stosowana głównie rekreacyjnie oraz w terapii. Mówią, że gdy drzwi percepcji zostaną otworzone, a rzeczy zobaczymy takimi, jakimi są, wszystko jakoś się ułoży. Nie chcemy ryzykować stwierdzenia, że ocalimy świat, lecz z pewnością warto dać nam szansę. Oczywiście pod okiem specjalisty!

Ale alternatywa

Choroby odzwierzęce toczą twój świat? Hodowla przemysłowa wreszcie zostaje rozpoznana jako przemoc i nie godzisz się na dalsze wykorzystywanie zwierząt w celu produkcji białka, a jednocześnie nie wyobrażasz sobie życia bez kotleta? Odpowiedzią może być Quorn – substytut mięsa, do którego produkcji wykorzystywany jest Fusarium venenatum!

Nie daj się zwieść, produkt nie jest fu(j). Rosnący w jałowym bioreaktorze grzyb potrzebuje do wzrostu glukozy i źródła azotu, całość jest zaś wzbogacana witaminami i związkami mineralnymi. Otrzymany w ten sposób produkt cechuje się bogactwem białka, wysoką zawartością błonnika, niskim stężeniem nasyconych kwasów tłuszczowych i wyjątkowo niską alergennością, a ślad węglowy związany z jego produkcją jest 80% mniejszy niż w przypadku wołowiny. Chociaż grzyb znany jest głównie na Zachodzie, to wciąż rośnie jego popularność i już wkrótce możemy się go u nas spodziewać.

Praca za jedzenie

Szanowni Państwo, gotów jestem podjąć pracę jako utylizator odpadów poli­etylenowych. Powszechnie znana jest wiedza o nadmiarze plastiku w środowisku i wciąż poszukiwane są metody utylizacji tego rodzaju odpadów. Mój brat, Aspergillus terreus, oraz ja, A. sydowii, podejmiemy się tego zadania. Jesteśmy gotowi na pracę w ciężkich warunkach i nie wymagamy specjalistycznego sprzętu, ponieważ całą maszynerię enzymatyczną, potrzebną w procesie rozmiękczania i rozkładu polimeru, produkujemy sami. Przy okazji pragniemy także zareklamować usługi naszego przyjaciela, boczniaka ostrygowatego, który trudni się produkcją ekologicznych materiałów mogących wkrótce wyprzeć z użycia staromodny plastik. Zapraszamy do kontaktu.

Drożdże poznają eukarionta

Jestem jednym z lepiej poznanych mikroorganizmów, może poznasz mnie i ty? Znużony bezpłciowym pączkowaniem poszukuję możliwości rekombinacji genetycznej w celu wzbogacenia genomu i zbudowania trwałej relacji romantycznej.

Nazywam się Saccharomyces cerevisiae, chociaż wolę, by zwracano się do mnie drożdże. Karierę zacząłem od przemysłu piekarskiego, w którym zatrudniłem się już w czasach faraonów. Znajomości w ciepłych krajach nadal podtrzymuję, więc jeśli lepiej się poznamy, możesz liczyć na egzotyczną wycieczkę pod okiem autochtonicznego przewodnika. Biznes piekarski, choć lukratywny, był dla mnie zbyt małym wyzwaniem, dlatego też stale poszerzałem horyzonty. Nie rezygnując z obłędnego zapachu świeżego chleba, rozpocząłem poważniejsze przedsięwzięcia w dziedzinie fermentacji alkoholowej. Nie myśl jednak proszę, że masz tu do czynienia z pospolitym bimbrownikiem! Jestem mistrzem biochemicznych transformacji, czego dowodem jest szerokie spektrum cukrów, które potrafię przerobić na energię i etanol. Dobrze czuję się w warunkach tlenowych i beztlenowych.

Grzyb sukcesu nie potrafi zbyt długo usiedzieć w miejscu, więc skierowałem wzrok ku nauce. Dostałem posadę organizmu modelowego, o którą nie musiałem się zbytnio starać z uwagi na moje rozległe kompetencje. Jednokomórkowiec zdolny do wzrostu w różnorakich warunkach, mistrz mitozy, chętnie przystosowujący się do modyfikacji molekularnych, a na poziomie genetycznym mający bardzo wiele wspólnego z wyższymi eukariontami, w tym z człowiekiem. Mówiąc krótko – kandydat idealny. Moje zainteresowania akademickie to: synteza leków i hormonów, badanie mechanizmów starzenia się, odkrywanie tajemnic podziałów komórkowych i towarzyszących im napraw DNA oraz intensyfikowanie mitochondrialnych misteriów. Ostatnio żywo interesuję się astrobiologią, w związku z czym odwiedziłem orbitę okołoziemską i planuję lot na orbitę okołosłoneczną. Chociaż moja informacja genetyczna nie jest dla badaczy enigmą, to kryję jeszcze kilka apetycznych sekretów. Jeśli cię zainteresowałem, przesuń w prawo. Pójdziemy na drożdżówkę, nawarzymy wina, a jeśli zaiskrzy, możemy pokombinować na polu koniugacji.

Czytaj również:

Ekstaza pod kontrolą Ekstaza pod kontrolą
Wiedza i niewiedza

Ekstaza pod kontrolą

Aleksandra Pezda

Współczesny, zachodnioeuropejski szaman siedzi za biurkiem w domowej bibliotece w Hanowerze. Na pozór nie ma żadnych atrybutów szamańskich. „Kiedy ostatnio podawałem pacjentom grzyby albo ecstasy? Przecież się pani nie przyznam” – śmieje się prof. Torsten Passie. Dziś jest szanowanym badaczem, jego najnowsza książka Terapia z użyciem MDMA wyszła właśnie po polsku. Ale zaczynał od wypraw z plecakiem do Meksyku, tropienia lokalnych szamanów i nadziei, że halucynogenne grzyby pomogą mu złapać kontakt z jądrem wszechświata. Czy też z Bogiem – jeśli ktoś woli.

Prof. Passie od 30 lat bada zjawiska, do których dostępu broni mu prawo. Czasem działa legalnie, czasem – jak to mówi – w undergroundowych projektach badawczych. Urodził się w 1961 r., kiedy psychodeliki były w centrum uwagi badaczy w USA i Europie jako przydatne w leczeniu traum, lęków, depresji, uzależnień. I jako środki poszerzające świadomość. Ale LSD „wyciekło” z laboratoriów na ulice i społeczeństwa, przerażone wielką rekreacyjną karierą kwasu, zażądały zaprzestania badań.

Czytaj dalej