Nie dla psa kiełbasa Nie dla psa kiełbasa
Wiedza i niewiedza

Nie dla psa kiełbasa

Aleksandra Galewska
Czyta się 4 minuty

Czy pies czekający pod stołem na kąski podrzucone przez biesiadników kojarzy się komukolwiek źle? Wydaje mi się, że dla większości ludzi jest to zabawny widok. Czujny, skupiony, grzeczny pies (w końcu siedzi w jednym miejscu, nie szczeka, nie rusza się i wypatruje najmniejszego ruchu) jest skarbem. Tyle się przecież słyszy o pogryzieniach, wydrapanych ścianach i notorycznym szczekaniu. Siedzący pod stołem pies to marzenie właścicieli tych nadpobudliwych i niegrzecznych czworonogów.

Z wygodnickiego punktu widzenia tak, taki pies to skarb. Lepiej, żeby siedział pod stołem i się ślinił, niż stał pod drzwiami i wymuszał wyjście na spacer w najmniej odpowiednim momencie.

Przyjrzyjmy się pewnej pani, Lady at the Tea Table, namalowanej przez Lillę Cabot Perry.

Lilla Cabot Perry, "Lady at the Tea Table"
Lilla Cabot Perry, „Lady at the Tea Table”

Wydaje się, że brunetka w pięknej białej sukni nie zdaje sobie sprawy, jaki kłopot sobie sprawia. Jej piesek, prawdopodobnie szpic niemiecki średni, niedługo zmieni jej życie w koszmar. Lady zachęca pieska do wykonania sztuczki. Pies w pozycji „siad” grzecznie czeka na ciastko. Nie rzuca się na jedzenie, nie próbuje go wyrwać, choć trochę już pospiesza pańcię, ponieważ prawą łapką dotyka sukni, a to oznaka zniecierpliwienia. Pokazuje, że chce zjeść ciacho. Ćwiczenie samo w sobie nie jest złe, wręcz należy uznać za wskazane, by ćwiczyć samokontrolę psa jak najwcześniej, ale nie w ten sposób.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Jakie błędy popełnia Lady? Po pierwsze, pies siedzi na kanapie przy stole, na którym jest jedzenie. Dostaje je od pańci, przez co uczy się, że smakołyki ze stołu są i dla ludzi, i dla piesków. W niedalekiej przyszłości zatem pies nauczy się wymuszać jedzenie sztuczkami, wgapianiem się, przymilaniem, albo ślinieniem się. Bo są psy, które bardzo ślinią się na widok jedzenia. Jeśli wiedzą, że istnieje duża szansa na to, że dostaną kąski, które są na widoku, będą siedzieć, wgapiać się i bardzo ślinić. Ofiarą może paść piękna suknia, ozdobna tapicerka i świeżo wypastowana podłoga – zostaną pokryte lepką mazią. A sam piesek z uroczego zmieni się w obrzydliwą fleję, i, nie bardzo rozumiejąc, dlaczego, zacznie być od stołu izolowany. To z kolei może wywołać u niego frustrację, która objawi się rozmaitymi niepożądanymi zachowaniami. Im szybciej ukrócimy ten zwyczaj, tym lepiej, bo pies przyzwyczajony do skutecznego wymuszania  przy odmowie  również jest narażony na stres i wspomnianą frustrację. Bo skoro człowiek nauczył go, że jedzenie ze stołu jest też dla niego, dlaczego więc teraz nagle nie może cieszyć się wspólną biesiadą? Jest to dla psa niezrozumiałe i niesprawiedliwe.

Po drugie, ludzkie jedzenie absolutnie nie powinno być podawane psom. Oczywiście, kawałek ciastka psa nie zabije, ale pytanie po co w ogóle go karmić „niepsim” jedzeniem. Na rynku jest bardzo duży wybór zdrowych nagródek, ciastek dla psów. Są one dla nich atrakcyjne pod względem smakowym, zapachowym, ale są też zdrowe. Suszone mięso, ryby, owoce, warzywa, witaminy. Odpowiednio zbilansowany skład bez nadmiaru tłuszczu i węglowodanów. Pamiętać należy o tym, że otyłość, cukrzyca, obciążenie stawów i inne choroby wywołane nieprawidłową dietą dotykają psy tak samo, jak ludzi.

Co można zrobić, by psu (i sobie) oszczędzić tych problemów? Przede wszystkim, nie dokarmiać psa wtedy, kiedy biesiadują ludzie. Nie zwracać uwagi, kiedy wymusza; można też odesłać go na posłanie i tam dać mu coś do gryzienia – suszone ucho, ścięgno, mięso, coś, co będzie mógł żuć. Ważne, żeby domownicy i goście nic psu pod stołem nie podrzucali., Żeby rozumieli, że to dla dobra zwierzęcia (i jego opiekunów), mimo że pies chciałby to jedzenie dostać. Proszę pamiętać, że jeśli pupil dostanie jedzenie raz, będzie oczekiwać go za każdym razem. A człowiek je pięć posiłków dziennie, podczas gdy dorosły pies – raz lub dwa razy na dobę. Jeśli takie zwierzę zje swoje dwa posiłki i dodatkowo regularnie będzie otrzymywało bonusy w postaci ziemniaków, szyneczek, salcesonów i kanapek z serem, z pewnością będzie miało problemy ze zdrowiem.

Jeśli Lady chce poćwiczyć z psem sztuczki lub samokontrolę powinna wybrać spokojne miejsce z dala od rozpraszający bodźców, takich jak ludzkie jedzenie, koleżanki, które przyszły na pogaduchy, małe biegające dzieci. Może wybrać psie smaczki jako nagrodę, może też wprowadzić inny sposób nagradzania, jak choćby wspólną zabawę.

Zaś w widocznej na obrazie sytuacji psa należałoby nagrodzić za spokojne leżenie przy stole, ewentualnie na kanapie. Na pewno jednak nie powinno się go pobudzać i zachęcać do zabawy. Bo istnieje duża szansa, że następnym razem w podobnych okolicznościach zdradzi oznaki pobudzenia i zademonstruje chęć do zabawy – a przecież to nie czas, ani miejsce na wspólne figle.

 

Czytaj również:

Przemyślenia

Najpiękniejsze kostki pod słońcem

Olga Drenda

Puflon, z daleka prezentujący się jako dostojny i budzący respekt malamut, w bezpośrednim kontakcie objawił się jako pies wręcz slapstickowy, lubujący się w kawałach rodem z niemego kina, kiedy ktoś na coś wpada albo przewraca się na skórce od banana.

Puflon jest staruszkiem. Nie przejął się sylwestrową kanonadą, bo nie słyszy już wcale, ale nowy rok przywitał i tak niewesoło. Wypadł mu dysk – to powszechna przypadłość dużych misiopsów – i od razu uleciała z niego cała psia żwawość, której jeszcze kilka dni wcześniej wystarczało choćby na krótki bieg. Jakby się zapadł do środka i trzeba było go szukać, zaginionego dużego psa w furze gęstej sierści (o strukturze wełnistej i oleistej zarazem). Leczenie podniosło Puflona na łapy, znów rozpoczynał dzień od znajomego buczenia („Idziemy w teren!”) i powoli wróciliśmy do spacerów, a właściwie spacerków. Jest zima – pora, która ożywia puchate północne psy, każe im nurkować w pryzmach śniegu, tarzać się i turlać. Dla malamuta śnieg i mróz to nie tylko naturalne środowisko, to czysta szczenięca euforia. Ale już nie w tym roku. Puflon cieszy się tylko w duchu, a zimno czuje przede wszystkim w skrzypiących stawach. Jest jakby mniejszy. Kilka miesięcy temu biegł jak szalony, w zajęczych podskokach, na sprężynowych tylnych łapach. To właśnie one zaczęły zawodzić pierwsze. Teraz po kilku pełnych entuzjazmu minutach radosny galop przechodzi w zrezygnowane człapanie. 

Czytaj dalej