Badania naukowe sugerują, że dinozaury wyginęły, bo zabrakło im odrobiny szczęścia. Asteroida, która 66 mln lat temu uderzyła w Ziemię, zrobiła to w najgorszym możliwym momencie. W tym czasie na planecie i tak nie działo się najlepiej: wskutek aktywności wulkanicznej, zmian klimatycznych i podnoszenia się poziomu mórz globalny ekosystem był niestabilny. Gdyby asteroida uderzyła, dajmy na to, milion lat wcześniej, trafiłaby na czas biologicznej prosperity i dinozaury, choć zdziesiątkowane, przeżyłyby katastrofę. Tak przynajmniej uważają naukowcy z University of Edinburgh.
Są też badacze – np. prof. Sean Gulick z University of Texas – którzy twierdzą, że od ocalenia dzieliło dinozaury zaledwie kilka minut. W tym czasie Ziemia obróciłaby się na tyle, że kosmiczna skała nie uderzyłaby w ląd, ale w pobliski ocean. Grzmotnięcie w ląd miało bowiem skutek straszliwy, spowodowało podniesienie się chmury pyłu, który rozprzestrzenił się w atmosferze wokół całego globu, przysłaniając Słońce i wywołując coś w rodzaju nuklearnej zimy.
Pech, po prostu pech. Oczywiście niefart ten ma również drugą stronę. Gdyby dinozaury przetrwały, prawdopodobnie ssaki nie rozwinęłyby się tak bujnie, a co za tym idzie, nie powstałby gatunek homo sapiens oraz jego dorobek: kreatywna księgowość, lody o smaku „słony karmel”, youtuberzy, paleontologia, muzyka barokowa, broń chemiczna itd. Nie będziemy tu oceniać dokonań ludzkości ani tym bardziej sugerować, że asteroida zrobiła dobrze lub źle, niszcząc dinozaury i czyniąc tym samym miejsce dla rozwoju rodzaju ludzkiego. Jedną jednak kwestię warto podkreślić. Kwestię kosmitów.
Pytanie o istnienie pozaziemskich istot inteligentnych wciąż pozostaje bez odpowiedzi z prostego powodu: z żadnymi takimi istotami nie nawiązaliśmy jeszcze kontaktu. Jednak spotkać się można z opinią, że istnienie cywilizacji w dalekich systemach gwiezdnych to kwestia już rozstrzygnięta na gruncie czysto statystycznym: w samej naszej Galaktyce są prawdopodobnie miliardy planet, na których może rozwinąć się życie.
Jednak ewolucja oraz rozwój cywilizacyjny nie są czymś prostym i automatycznym, jak w czołówce serialu Był sobie człowiek. Wiele się może wydarzyć lub nie wydarzyć, np. może przylecieć kosmiczna skała i łupnąć z wielkim impetem – ale w ocean.
Choć z drugiej strony trudno też twierdzić, że hekatomba dinozaurów jest konieczna, żeby po milionach lat narodziła się cywilizacja techniczna. Na odległych planetach dinozaury wcale nie musiały powstać, wszystko mogło potoczyć się zupełnie inaczej, a życie inteligentne mogło znaleźć sobie inną ścieżkę…
Chwileczkę! Cywilizacja bez dinozaurów? Czym w takim razie bawią się ich dzieci? Nie, to niewyobrażalne.