O Wandzie, co wcielała ideały braterstwa
i
„Ta kobieta, Polka, była wtedy dla mnie jak przybrana matka, to dzięki niej zostałem wegetarianinem” – mówił o Wandzie Dynowskiej przywódca duchowy Tybetańczyków, Jego Świątobliwość Dalajlama.
Marzenia o lepszym świecie

O Wandzie, co wcielała ideały braterstwa

Urszula Jabłońska
Czyta się 12 minut

Miała tak wielką charyzmę i żywość umysłu, że wszędzie, gdzie się pojawiała, zaczynała odgrywać ważną rolę. Na szczęście nie przeszkodziło jej to w czynieniu dobra. Religioznawczynie Agata Świerzowska oraz Izabela Trzcińska poświęciły lata, żeby poznać tę niezwykłą kobietę. Opowiadają o niej Urszuli Jabłońskiej.

Wandę Dynowską często przedstawia się jako „pierwszą promotorkę jogi w Polsce”, „popularyzatorkę filozofii hinduizmu” czy „założycielkę Polskiego Towarzystwa Teozoficznego”. Albo przez sławnych i ważnych mężczyzn, których znała: „przyjaźniła się z Piłsudskim”, „doradzała Gandhiemu”, „Dalajlama nazwał ją przybraną matką”. A kim była naprawdę?

Urszula Jabłońska: Spróbujmy opowiedzieć o tej fascynującej kobiecie na nowo. Urodziła się w 1888 r. w Petersburgu. Kim byli jej rodzice?

Izabela Trzcińska: Matka, Helena, wywodziła się z ziemiańskiego rodu Sokołowskich, który osiadł w Inflantach Polskich. Dysponowała sporym majątkiem, którego centrum stanowiła miejscowość Istalsno, gdzie wzniesiono rodzinny dworek. To był dom z tradycjami, bardzo patriotyczny. Wanda zetknęła się w nim z literaturą romantyczną, która w pewnym sensie na zawsze określiła jej sposób myślenia. Rodzicom się nie układało i dość szybko zaczęli żyć w separacji. Jako kilkumiesięczne dziecko zaraziła się gruźlicą. To naznaczyło jej życie, bo chorowała już zawsze. Lekarze radzili, żeby wychowywała się w jak najlepszych warunkach klimatycznych, więc matka zdecydowała, że zostaną w Istalsnie, choć jej mąż objął posadę w Petersburgu. Helena dała jej wolność i niezależność. Wanda mogła swobodnie wybrać życiową ścieżkę.

Na pewno dość wcześnie zainteresowała się teozofią. Czy to stało się w domu rodzinnym?

I.T.: Pewnie tak. Była chorowitym dzieckiem, więc matka zapraszała nauczycieli do domu. Jednym z nich został sam Tadeusz Miciński, który należał do pierwszej polskiej loży Towarzystwa Teozoficznego. Dynowska jednak twierdziła,

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Jak joga, to do Boga
i
Portret Wincentego Lutosławskiego, ok. 1885 r., zdjęcie: Albert Courrier/Wikimedia Commons (domena publiczna)
Marzenia o lepszym świecie

Jak joga, to do Boga

Ewa Pawlik

Cenił narodowe tradycje, ale było mu w nich za ciasno. Domowy katolicyzm łączył z naukami Wschodu. Poznajcie Wincentego Lutosławskiego, prekursora jogi w Polsce.

Zadbany, wysportowany. Nie pił, nie palił. Był wegetarianinem. Regularnie pościł i uprawiał jogę. Znał biegle osiem języków. Kosmopolita. Żył w kilku krajach Europy. Pisał i wykładał. Zawodowo zajmował się filozofią, karierę i rozgłos zawdzięczał uporządkowaniu dzieł Platona. Wydał książkę o tym, jak podróżować po świecie za grosze. A także podręcznik do jogi.

Czytaj dalej