Stara się działać w zgodzie z naturą, a nie przeciwko niej. Zakłada ogrody, w których rośliny same wybierają sobie miejsce i po których swobodnie się poruszają. Francuski ogrodnik Gilles Clément chciałby zamienić Ziemię w wielki ogród.
Gilles Clément jest trudny do zaszufladkowania. W wielu wywiadach zaznacza, że bardziej czuje się ogrodnikiem krajobrazowym niż architektem krajobrazu. Napisał wiele książek z zakresu ogrodnictwa, ale stroni od hermetycznego języka profesjonalisty. Jest entomologiem z zamiłowania, ale pierwszych kontaktów z owadami omal nie przypłacił życiem. W końcu, co najistotniejsze dla naszego wywiadu, jest wybitnym projektantem ogrodów i parków w rodzinnej Francji, ale nie inspiruje się historyczną tradycją francuskich ogrodów regularnych.
Projekty Clémenta nie opierają się na gwarantowaniu estetycznych rozwiązań. To raczej manifesty pewnego sposobu myślenia, który rzuca wyzwanie przyzwyczajeniom i kliszom, wprowadzając mnóstwo energii, wolności i kreatywności w nasze relacje z naturą. Clément ceni proces i woli eksperymentowanie od dogmatów i pewników. „Działać jak najwięcej z naturą, a nie przeciw niej” – powtarza w prawie każdym wywiadzie. I prowadzi działania radykalne, odważne i egalitarne. Natura jest tu równa człowiekowi, a człowiek naturze. W przeciwieństwie do radykalnych ekologów uważa jednak, że obecność człowieka w świecie jest istotna, bo kto jak nie człowiek mógłby podziwiać całe piękno natury?
Gdy w p