Piłkarski eliksir młodości Piłkarski eliksir młodości
Wiedza i niewiedza

Piłkarski eliksir młodości

Michał Szadkowski
Czyta się 6 minut

Piłkarz to ma klawo. Nie dość, że ma szansę zasłużyć na nieśmiertelność, to jeszcze może urodzić się kilka razy.

„Urodziłem się w 1882 r.” – usłyszał David van Reybrouck, gdy dekadę temu pisał historię Konga. Jego rozmówca z Kinszasy Étienne Nkasi twierdził, że datę urodzin podał mu wujek. Van Reybrouck z jednej strony nie mógł uwierzyć, że starzec mówi prawdę, ale z drugiej nie mógł udowodnić, że kłamie. Nkasi opowiadał ze szczegółami o ostatniej dekadzie XIX w. i – na ile można to sprawdzić – nie zmyślał. Ale nie miał żadnych dokumentów potwierdzających datę urodzenia. W końcu belgijski reporter uznał, że jego rozmówca naprawdę może mieć 126 lat.

Gdyby van Reybrouck spojrzał na piłkarskie boisko, zobaczyłby większe dziwy. Występujący w Newcastle rodak Nkasiego Chancel Mbemba rodził się cztery razy. Kiedy grał w ojczyźnie, legitymował się dokumentami, z których wynikało, że przyszedł na świat w 1988 r. Gdy został powołany do kongijskiej reprezentacji, piłkarski związek utrzymywał, że Mbemba urodził się w 1991r. Gdy został sprzedany do Anderlechtu Bruksela, był już zawodnikiem z rocznika 1994. Sam twierdził, że urodził się w 1990 r. W końcu Mbemba przeszedł badania kości, według których urodził się w 1994 r. 

Takich przykładów jest więcej. Futbol od dziesięcioleci udowadnia, że urodzić się można więcej niż raz, że nastolatek może być jednocześnie wnukiem i dziadkiem, a kryzys wieku średniego można przechodzić już po dwudziestce. 

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

I to pod każdą szerokością geograficzną.

Rekrutowani za granicą trenerzy od lat alarmują, że jednym z największych problemów futbolu w Indiach jest odmładzanie piłkarzy. W wyeliminowanie zjawiska władze zaangażowały nawet tamtejszy odpowiednik Centralnego Biura Śledczego. Bez skutku, tuż przed startem ostatnich mistrzostw świata do lat 17 prasa donosiła, że 95% zawodowych piłkarzy w Indiach posługuje się nieprawdziwą datą urodzenia. 

Meksykanie zostali przyłapani już trzy dekady temu. Żeby zapewnić sobie awans na mistrzostwa świata do lat 20, wpakowali do drużyny zawodników starszych od dwóch do czterech lat. Szwindel wykryli dziennikarze, a Meksykanie zapłacili za niego olbrzymią cenę – zostali wykluczeni ze wszystkich rozgrywek, wliczając w to seniorskie mistrzostwa świata we Włoszech w 1990 r.

ilustracja: Karyna Piwowarska

ilustracja: Karyna Piwowarska

Zazwyczaj Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej (FIFA) brakuje jednak surowości, determinacji i środków, by łapać krętaczy. Przekręcić licznik piłkarzowi może przecież chcieć agent, bo jego klient będzie miał olbrzymią przewagę fizyczną nad rywalami, wypromuje się i łatwiej będzie go sprzedać do Europy. Może to być także inicjatywa rodziców, bo transfer na Stary Kontynent odmieni życie całej rodziny. Interes w oszustwie ma również trener, bo ze starszymi piłkarzami drużynie łatwiej będzie odnieść sukces, za który zgarnie premię. Przekręt zorganizować może też krajowy związek, bo im lepszy wynik na juniorskim turnieju, tym większa nagroda od FIFA. 

Historia juniorskich mistrzostw świata jest zatem historią nieudanego pościgu policjantów za złodziejami. Najbardziej utytułowaną reprezentacją mundialu do lat 17 jest Nigeria, która wygrywała ten turniej pięć razy. Trzy złote medale uzbierała Brazylia, dwa – Ghana. Ani razu tej imprezy nie wygrały uchodzące za futbolowe potęgi Hiszpania, Włochy, Niemcy i Argentyna. Dla porządku wyjaśnijmy, że Afryka w rozgrywkach dorosłych nie liczy się w walce o medale. Żaden zespół z tego kontynentu nie dobił nigdy choćby do półfinału seniorskich mistrzostw świata. 

„Widziałem, jak nigeryjski piłkarz po meczu wsiadł do samochodu z żoną i dwójką dzieci” – mówił lata temu trener Japonii Philippe Troussier, gdy jego piłkarze przegrali 0:9 z Nigerią na mundialu 17-latków. W 2017 r. Nigeria nie mogła bronić złotego medalu, gdyż przed ostatnim meczem kwalifikacji straciła aż 26 zawodników, zdyskwalifikowanych po badaniach kości. FIFA wprowadziła je dekadę temu, chwaląc się, że gwarantują 99-procentową skuteczność, ale dziś wiadomo, że co najwyżej zjawisko ograniczyła. Na ostatni mundial 17-latków Niger zabrał aż pięciu piłkarzy urodzonych 1 stycznia 2000r. Rzadko się zdarza, by w 23-osobowej grupie spotkało się tylu zawodników obchodzących urodziny tego samego dnia. Zupełnym przypadkiem właśnie 1 stycznia 2000 r. wyznaczał limit wiekowy – chłopiec urodzony dzień wcześniej nie zostałby dopuszczony do turnieju. A badanie kości nie jest aż tak dokładne, by określić wiek co do dnia.

Częścią odpowiedzi na pytanie, dlaczego akurat reprezentacje z Afryki są najczęściej łapane na przekręcaniu piłkarzom licznika, jest oczywiście słabość administracji i olbrzymia korupcja umożliwiająca załatwienie wszystkiego. Ale chodzi o coś więcej. Futbol po prostu uwypukla powszechnie występujące zjawisko. „Kultura oszukiwania na wieku zaczęła się rozwijać w latach 60. XX w., gdy Kamerun ogłosił niepodległość. Młodzi ludzie masowo się wówczas postarzali, by dostać pracę w sektorze państwowym” – uważa Mbih Jerome Tosam z Uniwersytetu w Bamendzie. Kameruńczyk pisze, że w kraju panuje powszechne przyzwolenie na zmienianie sobie daty urodzenia. Odmłodzenie bądź postarzenie się nie jest oszustwem, ale sprytem pozwalającym zachować lub zdobyć pracę. „Sektor prywatny w Kamerunie właściwie nie istnieje, największym pracodawcą w kraju jest państwo. Nie oferuje co prawda wysokich pensji, ale są one pewne” – pisze Tosam. 

W futbolu konsekwencją tych machlojek bywają wielkie tragedie. Młodzi piłkarze z Afryki zostają gwiazdami juniorskich turniejów, przeprowadzają się do Europy, ale potem znikają. Najlepszymi strzelcami mundialu do lat 17 byli Nigeryjczyk Macauley Chrisantus (2007 r.) i Iworyjczyk Souleymane Coulibaly (2011 r.). Obaj w seniorskich reprezentacjach nigdy nie zadebiutowali, pierwszy gra dziś w lidze greckiej, drugi – w egipskiej. Cristiano Ronaldo, Leo Messi i Robert Lewandowski nigdy natomiast nie wzięli udziału w mundialu 17-latków. Ale wszyscy zasłużyli już na nieśmiertelność.

ilustracja: Karyna Piwowarska

ilustracja: Karyna Piwowarska

Czytaj również:

Kiedy piłka była kobietą Kiedy piłka była kobietą
i
Kapitanki drużyny francuskiej i angielskiej, Carmen Pomies (po lewej) i Florrie Redford, przed meczem na londyńskim Herne Hill, 12 maja 1925 r.; zdjęcie w domenie publicznej
Marzenia o lepszym świecie

Kiedy piłka była kobietą

Piotr Żelazny

Dziewczyny tak dobrze haratały kiedyś w gałę, a publiczność tak je pokochała, że mężczyźni się przestraszyli. I zniszczyli kobiecy futbol.

Przyszłe pokolenia nazwały tę tragedię pierwszą wojną światową, ale wtedy była po prostu wojną. Straszną i wyniszczającą, która spowodowała, ­że mężczyźni musieli założyć mundury, wzuć ciężkie buciory, na ramię zarzucić karabiny i ruszyć marszem przed siebie. Na „wojnę, która miała skończyć wszystkie wojny” powołano pod broń 70 mln osób, w Wielkiej Brytanii – prawie 5 mln, w zdecydowanej większości mężczyzn. Spośród nich ­700 tys.­ już nigdy nie zobaczyło York­s­hire, Kentu, Oksfordu, Manchesteru, Londynu oraz innych miast, miasteczek i wsi. Ponad 1,5 mln powróciło z ranami. Pozostali z traumą.

Czytaj dalej