
Ziemia ulega ciągłym metamorfozom. Suną płyty tektoniczne, zastyga lawa, wypiętrzają się góry. Organizmy żywe zmieniają atmosferę, kruszą twarde skały. I jeszcze ten homo sapiens, niby taki rozumny, który nawet nie widzi, że sam robi sobie krzywdę.
Nikt do końca nie wiedział, dlaczego James Hutton po uzyskaniu tytułu doktora medycyny postanowił zająć się uprawą ziemi. Na pewno nie wyprowadził się na wieś z przyczyn finansowych – byt materialny miał zapewniony, od kiedy opracował nowy, prosty sposób wytwarzania chlorku amonu. Przyjaciele podejrzewali, że tak naprawdę nigdy nie chciał być lekarzem i studiował medycynę tylko po to, by móc kontynuować badania chemiczne. Podobno kpił sobie często ze sztuki medycznej – co można zrozumieć, bo w XVIII w. była ona jeszcze bardzo mało skuteczna i w znacznie mniejszym stopniu oparta na doświadczeniu niż na domysłach i rytuałach.
W każdym razie gdy około 1750 r. odziedziczył ziemię w swojej rodzinnej Szkocji, Hutton z pasją poświęcił się jej doglądaniu i wprowadzaniu innowacji, które okazały się ważne dla rozwoju rolnictwa. Dla rozwoju geologii zaś ważny okazał się fakt, że farmy były dwie, a każda położona na innym terenie. Te różnice zafrapowały niedoszłego medyka, do którego nic tak nie przemawiało jak fakty i obserwacje. W roku 1753 napisał w liście: „bardzo