Największe prawdy objawiły mu woda i las, a inżynierem został, nie ukończywszy studiów. Wynalazca i konstruktor Wiktor Schauberger wyprzedzał swoje czasy: nie tylko pod względem wizji technologicznych, ale przede wszystkim wrażliwości na naturę.
Pstrąg trwał w strumieniu nieruchomo, dopiero z bliska było widać minimalne ruchy płetw ryby. Kiedy jednak chłopiec zanurzył palec w wodę, ryba błyskawicznie zniknęła – co więcej, mimo rwącego prądu potoku nie popłynęła z nurtem, tylko w przeciwną stronę.
Mały Wiktor Schauberger uwielbiał las, ale z całej przyrody najbardziej fascynowała go woda. Dlatego najwięcej czasu spędzał, obserwując jej ruch w leśnych strumykach i rwących potokach. Woda hipnotyzowała go i być może wprowadzała w stan odmiennej świadomości, dzięki któremu mógł z nią „rozmawiać” i poznawać jej tajemnice. Syn leśnika, ósme dziecko z dwunastki, która urodziła się jego rodzicom, przy każdej sprzyjającej okazji wymykał się do lasu i nieraz spędzał w nim całe dnie. Także te, w które powinien być w szkole. Jako dziecko był odludkiem, rówieśnicy uważali go za dziwaka – tak postrzegany był przez całe życie. Od ludzi zawsze wolał las i rwącą wodę. Od nauki – obserwację przyrody. Potem, kiedy już zyska sławę jako wynalazca i „wodny czarodziej”, nieraz będzie powtarzał, że czytanie zbyt wielu książek odwraca uwagę od naprawdę istotnych rzeczy, czyli od obserwacji przyrody. W swojej na poły autobiograficznej książce Die Natur kapieren und kopieren (Zrozumieć i skopiować naturę) przyznawał, że – owszem