Przylądek Horn i wdowie lamenty
i
"Red Jacket" w lodach Przylądka Horn, 1855 r., litografia Nathaniela Curriera / zbiory Met Museum
Wiedza i niewiedza

Przylądek Horn i wdowie lamenty

Michał Brennek
Czyta się 4 minuty

Dziś łatwo jest zapomnieć, że epokę Wielkich Odkryć Geograficznych napędzała nie tyle chęć odkrywania, ile pęd do pieniędzy – dzięki ustanowieniu faktorii i nowych szlaków handlowych kwitła ówczesna gospodarka. Tak też było w przypadku zachodniej drogi do krajów Dalekiego Wschodu. Żeby rozwikłać ten pozorny paradoks, musimy cofnąć się do 1492 roku. 

Krzysztof Kolumb doskonale wiedział, jak zresztą większość współczesnych mu nawigatorów, że Ziemia jest okrągła. Kartografowie arabscy nie doszacowali jednak rozmiarów Ziemi, dlatego Kolumb docierając do Ameryki szukał Indii, Chin bądź Japonii – jak dopasowywał Karaibskie Wyspy do opisów krajów dalekiego wschodu w swych pamiętnikach. Gdy okazało się, że mamy do czynienia z innym kontynentem, powstały Indie Wschodnie, które znamy do dziś, jako Indie

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Sami na końcu świata
i
zdjęcie: Pixabay
Wiedza i niewiedza

Sami na końcu świata

Mikołaj Golachowski

Na naszą wyprawę antarktyczną dotarła pewnego dnia paczka, a w paczce kaseta wideo z pierwszą polską edycją programu „Big Brother”. Narrator przejętym głosem opowiadał, że uczestnicy są zamknięci razem już 90 dni! Spojrzeliśmy po sobie – właśnie mijał nasz 281. dzień na Stacji Arctowski.

Powyższe wspomnienie to opowieść przyjaciela, ale dobrze oddaje, czym jest dla mnie izolacja na stacji polarnej. Osobiście byłem na czterech wyprawach na Polską Stację Antarktyczną im. Henryka Arctowskiego, w tym na dwóch „zimowaniach”, czyli wyprawach całorocznych.

Czytaj dalej