Reakcja łańcuchowa Reakcja łańcuchowa
i
Radioaktywna chmura nad Hiroszimą, zdjęcie zrobione z bombowca „Enola Gay” lecącego nad miastem Matsuyama; zdjęcie: domena publiczna
Wiedza i niewiedza

Reakcja łańcuchowa

Andrzej Krajewski
Czyta się 8 minut

„Nie ma najmniejszego znaku na Ziemi, który wskazywałby, iż kiedykolwiek uda nam się wykorzystać energię jądrową” – oświadczył w 1930 r. Albert Einstein, lekceważąc reakcję łańcuchową, którą sam zapoczątkował.

„Gdybyśmy potrafili kontrolować stopień rozpadu pierwiastków radioaktywnych, z maleńkich porcji materii można by było otrzymać ogromne ilości energii” – zanotował w 1904 r. fizyk Ernest Rutherford. Rok później to spostrzeżenie potwierdziło sławne równanie E = mc² Alberta Einsteina. Wzór dowodzący, że każda masa jest jednocześnie energią, przyniósł mu światową sławę. Przy czym autor równania niespecjalnie wierzył, że przyda się ono w codziennym życiu. Rozbicie atomu zespolonego minusowym ładunkiem elektronu i dodatnim protonu zdawało mu się niewykonalne.

Tymczasem Rutherford w 1920 r. ogłosił hipotezę, iż atom składa się nie tylko z elektronu i protonu, lecz jego jądro zawiera jeszcze jedną cząstkę elementarną – neutron. Wywołał tym spore poruszenie. Skoro jądro atomowe nie było jednolite, to jego rozbicie mogło się udać. Obecny na wykładzie asystent Rutherforda James Chadwick powątpiewał w hipotezę szefa. W końcu Chadwick uznał, że jeśli neutron istnieje, to on go „upoluje”.

Łowy trwały ponad dekadę. W lutym

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Prąd i lęk Prąd i lęk
i
ilustracja: Michał Loba
Wiedza i niewiedza

Prąd i lęk

Andrzej Krajewski

Żadne inne urządzenie do wytwarzania energii nie wzbudza tylu obaw, co reaktor jądrowy. Głównie dlatego o przyszłości całej gałęzi energetyki do niedawna decydowała przeszłość.

W przededniu pandemii europejska energetyka znajdowała się na rozdrożu, gdzieś między Wielką Brytanią, Niemcami a Polską. Za kanałem La Manche pięć lat temu premier David Cameron ogłosił ambitny program budowy 12 nowych elektrowni atomowych o łącznej mocy 16 GW. Pozwoliłyby one Zjednoczonemu Królestwu, przy równoczesnym rozwoju odnawialnych źródeł energii, na zredukowanie emisji dwutlenku węgla przez sektor energetyczny praktycznie do zera. Niedługo potem Cameron wpadł na pomysł referendum w sprawie wyjścia z Unii – i brexit wyzerował wszystkie długofalowe brytyjskie plany. Jednak już dziś Brytyjczycy wytwarzają energię elektryczną w bardzo zrównoważony sposób. Prawie 38% pochodzi ze źródeł odnawialnych, około 20% – z elektrowni atomowych, pozostałą zaś część zapewniają gazowe, jako jedyne emitujące CO2.

Czytaj dalej