Reaktor Rolls-Royce
Wiedza i niewiedza

Reaktor Rolls-Royce

Łukasz Kaniewski
Czyta się 2 minuty

Trzeba przyznać, że na wizualizacjach wygląda to bardzo dobrze: trochę jak hala sportowa o formie inspirowanej kokonem motyla, ładnie usytuowana wśród drzew w pobliżu morskiego brzegu. Nic nie wskazuje na to, że to poważna elektrownia wytwarzająca 440 MW mocy.

Małe reaktory modułowe (SMR) są według niektórych ekspertów przyszłością energetyki jądrowej – i energetyki w ogóle. Ostatnio głośno jest o nich w Wielkiej Brytanii za sprawą firmy Rolls-Royce, która twierdzi, że do roku 2029 uruchomi dwie takie elektrownie. Obie staną na miejscu zaniechanych budów pełnowymiarowych reaktorów, więc nie będą się prezentować tak malowniczo jak wizualizacje, ale to drugorzędny szczegół. Docelowo mały reaktor będzie mogło sobie zafundować nawet średniej wielkości miasto. Dzięki modularności konstrukcji części będzie można przewieźć na miejsce ciężarówkami. Ma być szybko i bezpiecznie.

Rolls-Royce chce tego rodzaju reaktor wybudować również w Turcji (porozumiał się już z tamtejszym rządem). Z kolei w Polsce podobny pomysł ma Michał Sołowow, właściciel firmy Synthos. Planuje on uruchomienie małego reaktora BWRX-300 (o mocy 300 MW) firmy Hitachi (planowane oddanie do użytku w 2030 r.). Trzeba tu zaznaczyć, że tak jak w przypadku reaktorów Rolls-Royce’a, elektrownie Hitachi są dopiero w planach.

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

„O reaktorach SMR mówi się od dekad i wciąż nie są dostępne komercyjnie – mówi »Przekrojowi« Marcin Popkiewicz, ekspert w dziedzinie globalnego ocieplenia i energetyki. ­– Jestem w tej sprawie ostrożnie sceptyczny, bo nie bez powodu ze względu na koszty buduje się reaktory w rozmiarach XXL (1 GW i większe). Gdyby SMR produkowano seryjnie i wiadomo byłoby dokładnie, co się kupuje, jak wygląda elastyczność pracy (czyli dostosowanie mocy do aktualnych potrzeb), jak długo trwa budowa i ile kosztuje (łącznie z serwisem) oraz jak wyglądają zabezpieczenia, wtedy można by zacząć zastanawiać się, czy wiązać z tą technologią nadzieje na przyszłość” – zastrzega Popkiewicz.

Do tych wątpliwości dołączają też pewne ogólne uwagi. Otóż żadna technologia nie funkcjonuje w próżni i to, czy jest bezpieczna, zależy także od zachowania ludzi. Choć na horyzoncie nie widać na razie żadnej wojny, która mogłaby przetoczyć się przez Polskę, nikt nie jest w stanie zapewnić, że ta sytuacja kiedyś się nie zmieni – konfliktów zbrojnych trochę tu już mieliśmy. Co wtedy z elektrownią, co z odpadami radioaktywnymi? Poza tym każde społeczeństwo ma pewien poziom kultury technicznej i trudno utrzymywać, że Polacy pod tym względem w świecie przodują. Już prędzej prym wiedziemy w brawurze i beztrosce – co przejawia się choćby w statystyce wypadków samochodowych. Energia jądrowa wymaga ostrożnego podejścia i uwzględnienia wszystkich możliwych scenariuszy. Wtedy może jakoś to będzie.

Czytaj również:

Reakcja łańcuchowa
i
Radioaktywna chmura nad Hiroszimą, zdjęcie zrobione z bombowca „Enola Gay” lecącego nad miastem Matsuyama; zdjęcie: domena publiczna
Wiedza i niewiedza

Reakcja łańcuchowa

Andrzej Krajewski

„Nie ma najmniejszego znaku na Ziemi, który wskazywałby, iż kiedykolwiek uda nam się wykorzystać energię jądrową” – oświadczył w 1930 r. Albert Einstein, lekceważąc reakcję łańcuchową, którą sam zapoczątkował.

„Gdybyśmy potrafili kontrolować stopień rozpadu pierwiastków radioaktywnych, z maleńkich porcji materii można by było otrzymać ogromne ilości energii” – zanotował w 1904 r. fizyk Ernest Rutherford. Rok później to spostrzeżenie potwierdziło sławne równanie E = mc² Alberta Einsteina. Wzór dowodzący, że każda masa jest jednocześnie energią, przyniósł mu światową sławę. Przy czym autor równania niespecjalnie wierzył, że przyda się ono w codziennym życiu. Rozbicie atomu zespolonego minusowym ładunkiem elektronu i dodatnim protonu zdawało mu się niewykonalne.

Czytaj dalej