Stoisz przed wyborem: rozum czy szaleństwo? A może zupełnie nierozsądnie byłoby nie poddać się sercu, które każe szaleńczo kochać albo pracować na rzecz przemiany, w którą się wierzy, choćby sprawa wydawała się przegrana?
„Kto żyje bez szaleństwa, mniej jest rozsądny, niż mniema” – napisał Franciszek VI, książę de La Rochefoucauld, być może siedząc w fotelu przy kominku w sławnym paryskim salonie pani de Sablé. Co miał na myśli? Chciał zabawić towarzystwo zgrabnym paradoksem czy może – w objętości tweeta – uchwycił ważną prawdę o ludzkim życiu? Bo, powiedzmy uczciwie, czy nie zdarza się, że zastanawiając się, co zrobić, stoimy rozdarci między czymś, co wydaje nam się szalone, a czymś, co wydaje się rozsądne, niepewni, jaki wybór okaże się bardziej zawodny?
Gdy La Rochefoucauld zapisywał tę myśl, nie dość, że był już człowiekiem niemłodym, to jeszcze – w najdosłowniejszym tego słowa znaczeniu – steranym życiem. Urodził się w 1613 r. jako potomek jednego z najświetniejszych francuskich rodów. Wykształcenie, jak pisze jego polski tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński, otrzymał jedynie „rycerskie”. Od 16. roku życia brał udział w kampaniach wojennych przeciw Hiszpanom, we Włoszech, w Niderlandach, w Pikardii. Ożenił się młodo, oczywiście z panną wielkiego rodu. Żył, oddając się dworskim intrygom i romansowym awanturom. Trafił na chwilę do Bastylii. Odsunięty od dworskich łask musiał czas jakiś spędzić w swym zamku Verteuil. Wreszcie stał się jednym z czołowych bojowników Frondy, buntu przeciw rządom